Wziął sprawy w swoje ręce. Zbadał i ujawnił prawdziwy skład polskich suplementów

Katarzyna Florencka
Jesteś pewny tego, jaki skład ma stosowany przez Ciebie suplement diety? Prawdziwa zawartość składników mineralnych może się różnić od tej deklarowanej przez producenta nawet o kilkadziesiąt procent - i to zgodnie z prawem. Twórca kampanii „Badamy suplementy” chce, aby wyniki badań składów tych produktów były dostępne dla każdego.
Skład suplementów diety nie jest w Polsce skutecznie kontrolowany. Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Choć ostrzeżenia o niewystarczającej kontroli nad rynkiem suplementów diety pojawiają się już od lat, produkty te mają w naszym kraju wiernych fanów. W bazie Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS) zarejestrowanych jest ponad 38 tys. suplementów, a zaledwie dwa lata temu do ich przyjmowania przyznało się firmie SW Research 72 proc. Polaków. Według szacunków, w 2020 r. wartość tego rynku przekroczy 5 mld zł.

Wprowadzenie na rynek nowego suplementu nie jest przy tym skomplikowaną sprawą. Ponieważ z prawnego punktu widzenia suplement diety jest żywnością, wystarczy złożyć do GIS deklarację dotyczącą jego składu. Prawdopodobieństwo, że zostanie on skontrolowany, jest bardzo niskie.


Co więc zrobić w sytuacji, w której nie można liczyć na sprawdzenie produktu przez państwowe instytucje? Można wziąć sprawy we własne ręce - tak, jak zrobił to Maciej Szymański, inicjator akcji „Badamy suplementy”.

Wyzwanie dla rynku suplementów
Maciej Szymański przedstawia się przede wszystkim jako konsument: - Przez długi czas sam stosowałem suplementy diety, stanowiły one nawet połowę mojej domowej apteczki - wspomina.

Wszystko zmieniła… Najwyższa Izba Kontroli. A dokładniej: opublikowany dwa lata temu raport NIK, który wypunktował rozmaite niedociągnięcia w kontroli nad rynkiem suplementów diety.

- Staram się być świadomym konsumentem. W przypadku suplementów jest to jednak o tyle trudne, że ciężko jest samemu sprawdzić ich faktyczny skład. Stąd też wziął się pomysł na to, żeby produkty te wysyłać do badania w laboratoriach, a wyniki udostępniać innym konsumentom. Tak narodził się prokonsumencki projekt „Badamy suplementy” - wspomina Maciej Szymański.

Pan Maciej miał tę przewagę nad zwykłymi ludźmi, że wiedział, gdzie szukać laboratoriów, które mogą przebadać interesujące go substancje - pracuje bowiem w jednostce wykonującej m.in. audyty w placówkach medycznych. Może również liczyć na pomoc swojej matki - doktora toksykologii i nauk farmaceutycznych.


Szerokie normy
Akcja wystartowała rok temu, w sierpniu 2018. Jaki obraz rynku suplementów wyłania się po tym czasie? Rozmówca INNPoland przyznaje, że jest mile zaskoczony wynikami dotychczasowych badań.

- Przede wszystkim w kilkudziesięciu przebadanych suplementach nie znaleźliśmy zanieczyszczeń zagrażających zdrowiu, takich jak metale ciężkie czy bakterie bądź pleśnie – podkreśla. Dodaje przy tym, że zawartość deklarowanych składników głównych również zawsze mieściła się w granicach normy.

Czyli wszystko dobrze, a doniesienia NIK i innych organizacji niepotrzebnie wprowadzają zamęt? Niekoniecznie.

- Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że dla suplementów diety „widełki” tolerancji są dość szerokie i przykładowo dla witamin wynoszą +50 proc. i -20 proc. (zgodnie z wytycznymi KE) – tłumaczy Maciej Szymański.

Suplementy Zięby
Zainteresowanie akcją przez cały czas jest duże, jednak w najbliższym czasie może się o niej zrobić znacznie głośniej: do badań został bowiem wysłany jeden z suplementów marki Visanto, czyli produkt firmowany przez Jerzego Ziębę.

- Mieliśmy bardzo dużo zgłoszeń proszących, żeby zbadać suplementy Zięby. Zainteresowanie nimi jest bardzo duże – ale równocześnie po raz pierwszy spotkałem się z negatywnymi reakcjami po ogłoszeniu, czym będziemy się zajmować. Jak się okazuje, wielu zwolenników Zięby nie chce, żeby weryfikować skład sprzedawanych przez niego produktów - stwierdza Maciej Szymański.
Suplementy to nie leki - mogą jedynie uzupełnić naszą dietę.Fot. 123rf.com

Reklamy nakręcają rynek suplementów
Skąd bierze się gigantyczna popularność wszelkiego rodzaju suplementów diety w naszym kraju? Istotną rolę odgrywają tutaj reklamy. Już NIK w swoim raporcie zwracał uwagę na to, że aż 25 proc. wszystkich reklam telewizyjnych to reklamy suplementów diety!

Sprawa ta ma dodatkowe dno: o ile w reklamach leków nie można posługiwać się wizerunkiem lekarza - o tyle suplementów to ograniczenie już nie dotyczy. Z czego część producentów ochoczo korzysta.

- To dość paradoksalna sytuacja: suplement diety – produkt żywnościowy mający wzbogacać naszą dietę, a nie leczyć – jest reklamowany przez aktorów grających lekarzy czy farmaceutów – ocenia Maciej Szymański. Jak dodaje, branża podejmuje próby samodzielnej regulacji tej sytuacji.

Tego typu praktyki miała oficjalnie ukrócić - według doniesień medialnych z początku tego roku - nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia w zakresie regulacji suplementów diety. Ministerstwo Zdrowia szybko jednak dookreśliło, że na razie jedynie analizuje jedynie rozwiązania prawne w innych państwach UE.

Jak bezpiecznie dobierać suplementy?
Jak jednak ostrzega w rozmowie z INNPoland dietetyk Damian Parol, sam fakt, że dany suplement przeszedł podstawowe badania kontrolne, nie oznacza jeszcze, że jest on w 100 proc. bezpieczny.

- Badania te nie zawsze są w stanie wykryć wszystkie substancje, które mogą trafić do takiego produktu. Tymczasem żeby znaleźć w nim np. środki stymulujące czy pochodne hormonów, musimy wiedzieć mniej więcej, czego konkretnie szukamy – tłumaczy.

Dlatego też jeśli myślimy nad włączeniem do naszej diety suplementów, warto pamiętać o kilku podstawowych zasadach.

- Przede wszystkim najpierw powinniśmy się zastanowić, czy naprawdę potrzebujemy tego konkretnego suplementu – podkreśla Damian Parol. - W Polsce, z uwagi na naszą pogodę i styl życia, praktycznie każdy powinien przyjmować witaminę D, u wegan i wegetarian ważna jest też suplementacja witaminy B12. I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o suplementy naprawdę konieczne.

Rozmówca INNPoland uczula również, żeby w miarę możliwości kupować w aptece leki bez recepty. Jak zaznacza, w tej formie dostępnych jest co prawda niewiele substancji – ale to właśnie one przechodzą przez rygorystyczne kontrole, co czyni je najbezpieczniejszą opcją.

Zdecydowanie nie należy kupować suplementów od podejrzanych sprzedawców, powinno się też wybierać produkty rozpoznawalnych marek, najlepiej europejskich: - Suplementy importowane z innych regionów, np. USA, dużo częściej mają różne nielegalne domieszki. Tamtejsze prawo funkcjonuje bowiem inaczej - znacznie gorzej z punktu widzenia konsumenta – tłumaczy Damian Parol.