Polska może skorzystać na zadyszce Niemiec. Przynajmniej przez chwilę
PKB Niemiec przestało rosnąć i w drugim kwartale 2019 roku spadło o 0,1 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem. Nasz najważniejszy partner handlowy ma zadyszkę, ale nie musi się to odbić na Polsce – wręcz przeciwnie. Ale działa to tylko na krótką metę.
– To nie jest tak, że kryzys w Niemczech musi wywołać kryzys w Polsce. Na niemieckim spowolnieniu i ewentualnej recesji możemy skorzystać. To jest przede wszystkim szansa dla polskich firm. Do tej pory niemieckie spowolnienie było wykorzystywane, by zwiększyć aktywność na tym rynku. W trakcie spowolnienia eksport z Polski zazwyczaj wzrastał, a nie malał – zauważa w rozmowie z tvn24bis.pl ekonomista Andrzej Sadowski z Centrum imienia Adama Smitha.
– Przy hamowaniu gospodarki i spadku popytu szuka się tańszych zamienników, co obserwowaliśmy w 2009 roku szczególnie. To może zachęcać firmy w Niemczech do szukania tańszych produktów w Polsce, które jakościowo są na porównywalnym poziomie, a są wciąż tańsze – mówi w rozmowie z tvn24bis.pl inny ekonomista, Marek Zuber.
Co zrobią Niemcy ze spowolnieniem?
Niemiecki rząd nie wyklucza interwencji w gospodarkę i uważnie przygląda się sytuacji. Warto bowiem pamiętać o fakcie, że niemieckie PKB to 4 biliony dolarów i nawet niewielkie wahnięcia mogą być brzemienne w skutki.
W ubiegłym tygodniu kanclerz Niemiec Angela Merkel oceniła, że nie ma obecnie potrzeby wdrażania projektów napędzających koniunkturę gospodarczą. Uważa, że przyczyną gorszej kondycji niemieckiej gospodarki są międzynarodowe konflikty handlowe i błędy popełnione przez przemysł motoryzacyjny. Zaapelowała, by nie przesadzać z pesymistyczną oceną sytuacji gospodarczej. Obecnie nie wyklucza jednak zastrzyku gotówki w programy socjalne i dopłaty do zakupów (m.in. samochodów).
Dużo bardziej optymistyczny jest premier Morawiecki, który obiecuje, że już za "dekadę lub dwie" w Polsce będzie lepiej niż w Europie Zachodniej.