W służbie zdrowia szykują "strajk". W szpitalach zostaną niemal wyłącznie lekarze-emeryci
Jeśli młodzi (choć to pojęcie względne) lekarze spełnią swoje “groźby” i będą pracować tylko 9 godzin dziennie, polskiej służbie zdrowia grozi zapaść. Jedyna nadzieja rządzących to emerytowani medycy, jeśli oczywiście uda się ich skusić jakąś ofertą.
Dziś lekarze na szpitalnych oddziałach pracują na ogół 240-250 godzin w miesiącu. Po przeliczeniu wychodzi 8 godzin dziennie przez cały miesiąc, bez dnia wolnego. Przy założeniu, że mają wolne 2 dni tygodniowo, pracują średnio po 12,5 godziny dziennie. Nie brakuje też takich, którzy muszą pracować nawet po 300-400 godzin miesięcznie. Nie ma możliwości, żeby nie odbiło się to zarówno na ich zdrowiu, jak i zdrowiu pacjentów.
W szpitalach zostaną lekarze-emeryci
– Zgodnie z oficjalnymi danymi nawet 44 proc. lekarzy jest w wieku emerytalnym, a 8 proc. przekroczyło 71. rok życia – mówi Jan Czarnecki, przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Na Mazowszu najstarsi są chirurdzy klatki piersiowej – średnia wieku to 59,15 lat. Tuż za nimi plasują się pediatrzy (59 lat), chirurdzy ogólni (58,75 lat), ginekolodzy położnicy (57,85 lat), interniści (56,46 lat) oraz anestezjolodzy (55,17 lat).
– Już w 2015 r. oszacowaliśmy, że 50 proc. specjalistów przekroczyło 50. rok życia, a nawet 20 proc. jest w wieku emerytalnym. W dodatku na przestrzeni ostatnich trzech lat liczba chirurgów spadła o 8,5 proc., a tych z drugim stopniem specjalizacji aż o 20 proc. – mówi Rzeczpospolitej prof. Grzegorz Wallner, konsultant krajowy chirurgii ogólnej.
Braki kadrowe w polskich szpitalach przestają być wyjątkiem – dzisiaj należy je uznać za stan normalny. Państwowe placówki z powodu braku specjalistów zamykają całe oddziały, problemy mają również te prywatne, a lekarze trąbią na alarm – jest coraz gorzej.
Na reformach PiS suchej nitki nie zostawiła Najwyższa Izba Kontroli. Stworzenie sieci szpitali nie poprawiło finansów większości należących do niej placówek - wynika z raportu NIK. Nie polepszyła się też sytuacja pacjentów: niektóre szpitale już na starcie nie były w stanie przeprowadzić całego skoordynowanego cyklu leczenia.