PiS idzie tropem Orbana. Oto na czym się skupią przez następne cztery lata

Konrad Bagiński
Adam Hofman, były rzecznik PiS uważa, że PiS musi zdobyć nowy elektorat, kopiując rozwiązania Donalda Trumpa, ale przede wszystkim Viktora Orbana. Czyli ruszyć bo zamożnych wyborców. Albo ich stworzyć.
PiS musi szukać nowych wyborców - albo stworzyć sobie grupę własnych oligarchów. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W wieczorze wyborczym na portalu WP.pl Adam Hofman, były rzecznik PiS, wyraził opinię, iż partia Kaczyńskiego musi nieco zmienić elektorat. Nie wiadomo, jakie są stosunki między prezesem PiS a byłym rzecznikiem, który opuścił partię w atmosferze skandalu. Przypomnijmy, że Hofman wraz z Mariuszem A. Kamińskim i Adamem Rogackim zostali wyrzuceni z partii za tzw. aferę madrycką.

Jako posłowie wzięli z kasy Sejmu kilkanaście tysięcy złotych na podróż samochodami do Hiszpanii, a faktycznie polecieli tam tanimi liniami lotniczymi. Prawie nie uczestniczyli w obradach, a żony polityków wywołały awanturę na pokładzie samolotu, którym delegacja wracała do Polski. Według relacji jednego z pasażerów lotu, kobiety chciały wypić własny alkohol. Hofman powrócił jednak częściowo do łask, bo dzięki PiS może prowadzić swoją agencję, opierając się w dużej mierze na kontaktach partyjnych.


Były rzecznik chętnie komentuje bieżące wydarzenia polityczne, w tym wybory. Ostatnio stwierdził, że partii Kaczyńskiego brakuje nowych wyborców, gdyż zagospodarował tylko jedną grupę społeczną.

– Czego nie ma w apelach Prawa i Sprawiedliwości? Odwołania się do najbogatszych. Wyborcy Trumpa to biedna część Ameryki i najbogatsi. Wyborcy Orbana - najbiedniejsza część społeczeństwa i najbogatsza. PiS - biedniejsza część jest, najbogatszych brakuje, a to się przekłada na różne inne możliwości. Gdybym ja miał powiedzieć co dalej, trzeba dokoptować tę najbogatszą część społeczeństwa – mówił bezpośrednio po wyborach.

Kto głosuje na populistów?
Teza Hofmana nie do końca jest prawdziwa. Wybory w Stanach odbyły się w 2016 roku i wśród osób o najniższych dochodach, zdecydowanie wygrała Hilary Clinton. Ludzie zarabiający do 30 tys. dolarów i od 30 do 50 tys. dol. rocznie głosowali na nią częściej niż na Trumpa (53 do 41 proc i 51 do 42 proc.). Jednak we wszystkich pozostałych grupach dochodowych Trump wygrywał już o kilka procent z żoną byłego prezydenta.

Z kolei na Węgrzech jest nieco inaczej. Jarosław Kaczyński jest pilnym obserwatorem polityki Orbana i jego partii Fidesz. I idzie dokładnie jego śladem. Orban po wygranych wyborach podporządkował sobie prokuraturę, trybunał konstytucyjny i resztę wymiaru sprawiedliwości, a także media. Rząd rozdziela środki europejskie, więc już dziś zapowiada, że nie da ani grosza miastom, w których wybory samorządowe wygra opozycja.

Również wszelkiego rodzaju “narodowe” fundacje i fundusze nie są autorskim pomysłem Kaczyńskiego. Orban stworzył na Węgrzech Fundację Mediów Środkowoeuropejskich, w jej ręce trafiło aż 500 tytułów przejętych w przeszłości przez biznesmenów związanych z rządem.

Na Orbana głosuje więc faktycznie nie tylko “klasa ludowa”, ale i śmietanka biznesu. Po prostu jest ona w pełni zależna od woli Orbana i musi wykonywać jego polecenia. Orban był sprytniejszy od Kaczyńskiego i pozwolił swoim kolegom budować własne firmy, które następnie wygrywały tysiące przetargów publicznych. Sam stworzył własną klasę oligarchów.
Kaczyński nie umie inwestować, czego sam jest doskonałym przykładem.Foto: Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
Kaczyński organicznie nienawidzi ludzi biznesu, czemu już nieraz dawał wyraz. Nie ma pojęcia o biznesie, choć dzięki niemu biznesy partyjnej fundacji idą całkiem nieźle. Nie umie inwestować, czego sam jest doskonałym przykładem. Pieniądze na leczenie matki musiał pożyczyć.

We wrześniu 2019 roku pojawiło się jego oświadczenie majątkowe za 8 ostatnich miesięcy. Okazało się, że przez ten czas Kaczyński zarobił 63,2 tys. zł tytułem uposażenia i 20 tys. z parlamentarnej diety. Pobiera także emeryturę – łącznie otrzymał w tym roku 45,1 tys. zł. Co miesiąc z tego tytułu dostaje 5,6 tys. zł.

Bogaci nie glosują na PiS?
W 2018 roku Ipsos na zlecenie OKO.press zrobił badanie, z którego wynikało, iż PiS faktycznie zagospodarował tzw. klasę ludową. To określenie używane przez prof. Macieja Gdulę, który wraz ze swoimi współpracownikami dość drobiazgowo zbadał preferencje wyborcze mieszkańców Miastka. Z badania Ipsos wynika, że PiS wygrywał z PO wśród ludzi najmniej zarabiających. Wśród biednych z mniejszych miast otrzymał aż 57 proc. głosów, wśród biednych na wsiach - 52 proc.

Trudno za to powiedzieć, by PO w 2018 roku była aż tak silna wśród klasy średniej i osób bogatych. W zależności od wielkości miejscowości zdobywała 29-35 proc. głosów. Faktycznie jednak wśród klasy średniej i wyższej wyborców PiS było najmniej.

W tym kontekście nowego znaczenia nabierają niedawne słowa Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział budowę nowych elit ekonomicznych.

– W Polsce energiczni ludzie - dobrzy, przedsiębiorczy ludzie - muszą mieć szanse. Muszą mieć szanse znaleźć się także bardzo wysoko w tych terenach zastrzeżonych dzisiaj dla profitentów postkomunizmu. To się musi skończyć. Polska elita ekonomiczna musi być inna, nowa – grzmiał Jarosław Kaczyński podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Szczecinie.

Z tonu przemówienia prezesa PiS można było wywnioskować, iż za "dobrych przedsiębiorczych ludzi" w tej biznesowej rewolucji zostaną uznani przede wszystkim sympatycy partii rządzącej. Jednocześnie Kaczyński "uspokajał" tych, którzy dorobili się bez wsparcia partii z Nowogrodzkiej.

Sęk w tym, że na razie nie wiadomo, co – poza słowami – prezes PiS ma do zaoferowania bardzo wąskiej polskiej klasie średniej i czy chce ją przekabacić na swoją stronę, czy – jak domyślają się niektórzy – wzorem Orbana zbudować grupę pisowskich oligarchów.