Polskie 5G rusza z kopyta. Oto co oznacza podpisanie porozumienia

Katarzyna Florencka
Stało się. W końcu, po wielu spekulacjach, pojawił się konkret na temat budowy sieci 5G w Polsce: zajmie się tym spółka celowa #POLSKIE5G, w której decydujący głos będą mieli przedstawiciele rządu. Ale co ta informacja oznacza w praktyce?
Wiemy już z grubsza, jak polski rząd planuje sieć 5G w naszym kraju, nie wiadomo jednak jeszcze, kto dostarczy technologię. Na razie wszystko wskazuje na to, że z gry wypadł Huawei. Fot. Flickr.com/ Dion Hinchcliffe / CC BY-SA 2.0
Jak pisze "Rzeczpospolita", model wybrany przez rząd zakłada, że poprzez spółkę celową państwo będzie wywierało decydujący wpływ na kształt technologii 5G w Polsce: zarówno na to, jakie rozwiązania technologiczne będą stosowane, jak i na to, które firmy będą je dostarczać.

Podpisane wczoraj porozumienie nie oznacza oczywiście, że natychmiast w ziemię zostaną wbite pierwsze łopaty. Daje nam jednak pierwsze konkretne informacje na temat polskiego 5G: powstanie ono w oparciu o pasmo 700 MHz, a właścicielem infrastruktury ma być właśnie spółka #POLSKIE5G, w której przedsiębiorcą dominującym byłby "Skarb Państwa lub spółka z udziałem Skarbu Państwa".


Oprócz przedstawicieli Ministerstwa Cyfryzacji memorandum podpisali również operatorzy telekomunikacyjni Exatel, Orange Polska, T-Mobile Polska i Polkomtel oraz państwowy Polski Fundusz Rozwoju (PFR).

Kto dostarczy technologię?
Choć nareszcie do wiadomości publicznej podawane są jakiekolwiek konkretne informacje, to nie da się nie zauważyć, że tej najważniejszej wciąż nie ma. A mianowicie: kto technologię dostarczy? A to był w ostatnim czasie – przede wszystkim za sprawą wojny handlowej pomiędzy USA a Chinami – główny wątek, o którym mówiło się w Polsce w kontekście 5G.

Przypomnijmy: przez dłuższy czas chiński Huawei podejrzewany był o to, że dane z ich urządzeń do obsługi sieci telekomunikacyjnych wypływają do chińskiego wywiadu – które to obawy ochoczo podsycały Stany Zjednoczone. W międzyczasie Polska zaliczyła swój własny wątek szpiegowski, a w maju prezydent USA Donald Trump zakazał amerykańskim firmom prowadzenia interesów z Chinami – ruch ten był wymierzony m.in. w Huaweia, który stracił w ten sposób dostęp do googlowego Androida w swoich nowych telefonach.

I choć nazwa Huawei nie pada w deklaracji ws. bezpieczeństwa budowania sieci 5G, podpisanej na początku września przez Mateusza Morawieckiego i wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a – to jasnym jest, że wymierzona jest ona właśnie w tę firmę. Przeczytać w niej możemy między innymi, że "wszystkie kraje muszą dopilnować tego, żeby w naszych sieciach uczestniczyli jedynie zaufani i niezawodni dostawcy, co uchroni je przed nieuprawnionym dostępem lub zakłócaniem".

Wszystko więc wskazuje na to, że intratne zlecenia od polskiego rządu otrzymają producenci amerykańscy. Ale warto przy tym zauważyć, że w ostatnich dniach w kwestii obecności Huaweia w europejskich sieciach 5G miał miejsce kolejny ciekawy zwrot akcji.

"The Sunday Times" podał bowiem (a za nim inne media, w tym agencja Reuters), że zaraz do swojego 5G Chińczyków dopuści Wielka Brytania, czyli inny europejski kraj zazwyczaj trzymający się blisko z USA. Według informacji gazety, Boris Johnson ma być o krok od przyznania Huaweiowi dostępu – pomimo tego, że decyzja ta z całą pewnością rozwścieczy jego amerykańskich kolegów.

Ile kosztuje 5G?
Nie ma co ukrywać, wydatek na infrastrukturę 5G będzie znaczny: Ministerstwo Cyfryzacji szacowało koszt sieci piątej generacji na 10-20 mld zł. A to było ponad rok temu, zanim na dobre wybuchły problemy Huaweia. Już w styczniu tego roku przedstawiciele chińskiego producenta straszyli, że jeśli zostanie wykluczony z przetargu na sieć 5G, jej budowa będzie w Polsce opóźniona i znacznie droższa.

Inna sprawa też, że podstawową kwestią techniczną, z jaką będziemy musieli się zmierzyć, jest znaczne rozszerzenie infrastruktury światłowodowej w Polsce. Żeby 5G spełniało swoją rolę, musimy mieć setki tysięcy kilometrów światłowodów – wszędzie tam, gdzie dochodzi prąd. Samo w sobie jest to kosztem dziesiątek miliardów złotych.

Przepychanki polityczne jednak swoją drogą, ale na opóźnienia w tej kwestii naprawdę nie możemy sobie pozwolić. Nic z tego, co reklamowane jest jako przemysł 4.0, przemysłowy internet rzeczy (IoT) czy inteligentne miasta na dłuższą metę bez znacznie sprawniejszych łączy się nie obędzie. A to właśnie zaoferuje 5G: prędkość transmisji kilkadziesiąt razy większą niż w obecnych sieciach 4G.