Rosja gotowa na odcięcie od światowego internetu. Kontrowersyjne prawo weszło w życie

Katarzyna Florencka
Z początkiem listopada weszła w życie ustawa, na mocy której Rosja może odłączyć się od światowego internetu. Kreml przekonuje, że to po prostu zabezpieczenie na wypadek cyberataków, jednak krytycy ostrzegają, że prawo to ogromnie ułatwi władzom cenzurę internetu.
Z początkiem miesiąca weszła w życie ustawa pozwalająca rosyjskim władzom odłączyć krajowy internet od światowej sieci. Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Ustawa o działaniu rosyjskiego segmentu internetu w izolacji od globalnych serwerów została przyjęta przez rosyjski parlament w kwietniu tego roku.

Ustawa pozwala na przebudowanie struktury sieci rosyjskiej w taki sposób, aby ruch przekierowywany przez znajdujące się w Rosji punkty – co ma pozwolić na funkcjonowanie Runetu nawet w przypadku potencjalnego ataku zza granicy. Kontrolę nad systemem ma sprawować Roskomnadzor, instytucja regulująca działalność mediów i sieci w Rosji. Agencja ta zajmie się m.in. filtrowaniem ruchu internetowego poprzez urządzenia przekazane operatorom.


Wątpliwości dot. cenzury
Krytycy rozwiązania zwracają jednak uwagę na to, że pozwala ono Kremlowi niemalże całkowicie kontrolować przepływ informacji w Rosji. – Rząd może teraz bezpośrednio cenzurować materiały, a nawet zamienić rosyjski internet w system zamknięty bez mówienia społeczeństwu co robi i dlaczego – ostrzega Rachel Denber z organizacji Human Rights Watch, cytowana przez CNN.

Jak to będzie działać?
O tym, jak może będzie działał rosyjski internet, pisaliśmy już w INNPoland.pl.

– Ćwiczenia polegające na odcięciu się od infrastruktury światowej były już wielokrotnie przeprowadzane na terytorium Rosji – tłumaczył Michał Jarski, specjalista ds. bezpieczeństwa sieci firmy Wheel Systems. – Niektóre wychodziły lepiej, inne gorzej. Z uwagi na wyższy stopień nadzoru władz nad siecią, takie operacje jest łatwiej przeprowadzić niż na Zachodzie – wyjaśniał, opisując szczegóły związane z Runetem.

Równocześnie dodał, że infrastruktura krytyczna państwa może działać w takich warunkach, a większość Rosjan nie dostrzeże nawet różnicy.

– Pamiętajmy o tym, że podstawowe usługi sieciowe wyglądają w Rosji inaczej, niż w naszej części świata. Liderem społecznościowym jest serwis Vkontakte, nikt nie korzysta z Google Maps, tylko map Yandeksu. Rosjanie mają własny kawałek internetu, własne zasoby i już dziś rzadko korzystają z zagranicznych serwisów – mówi nam Michał Jarski.

Rosyjska wojna z Telegramem
W zeszłym roku władze rosyjskie usiłowały zablokować dostęp do Telegramu – najpopularniejszego w kraju komunikatora internetowego – po tym, jak jego twórca odmówił udostępnienia na żądanie Federalnej Służby Bezpieczeństwa kluczy kryptograficznych do deszyfrowania korespondencji przesyłanej za pomocą aplikacji.

O sprawie było bardzo głośno, sam ban jednak nigdy porządnie nie zadziałał, a Rosjanie wciąż z Telegramu korzystają na potęgę.