Gdzie są podatki, tam zawsze będzie szara strefa. Tak wygląda "praca na czarno" w Polsce
Szara strefa, gospodarka cienia czy gospodarka nierejestrowana - to określenia ekonomistów na prowadzenie działalności gospodarczej dokonywanej poza kontrolą państwa. Ludzie nazywają ją jeszcze inaczej: „pod stołem”, „na czarno” czy „na lewo”. Walka z szarą strefą nigdy nie wyeliminuje jej w całości, jednak nawet pomniejszenie jej skali o kilka procent daje ogromne wpływy do budżetu państwa.
Skala gospodarki nierejestrowanej z samej już definicji jest trudna do oszacowania i „zarejestrowania”. Mimo to przeróżne instytucje i eksperci podejmują się niemalże niemożliwego i, opierając się na informacjach gospodarczych pośrednio opisujących efekty szarej strefy, oceniają jej wielkość.
Rezultaty tych szacunków są rozbieżne. I tak Główny Urząd Statystyczny poziom gospodarki cienia w 2018 roku określił na mniej więcej 13 proc. PKB (271 mld złotych, a Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych, zarzucający GUS-owi niedoszacowanie, skalkulował jej wysokość na 19 proc. PKB (402 mld złotych). Z kolei europejskie analizy taksują ją na poziomie nawet 22,2 proc.
Co ciekawe, działalność grup przestępczych, tak często kojarzona z szarą strefą, stanowi zaledwie niewielki odsetek grupy poruszającej się w gospodarce nierejestrowanej, jak zauważa portal polishbrief.pl. Największy udział obejmują legalnie funkcjonujące firmy, które zaniżają swoje dochody (78 proc.) oraz wszyscy ci, którzy pracują „na czarno” (18 proc.).
To, ile budżet państwa traci na działaniu w szarej strefie, wycenia się w miliardach złotych, szacunki dobijają nawet 29 mld rocznie. Trudno jednak wyliczyć, jakie konkretnie straty ponosi państwo, ponieważ wielu podmiotom gospodarczym działającym w szarej strefie opłaca się pracować jedynie nielegalnie. Gdyby musieli odprowadzać podatki, zwyczajnie zawiesiliby swoją działalność.
Na czarno są większe pieniądze
Jest to jednocześnie główny powód, dla którego przedsiębiorcy decydują się na pracę w szarej strefie. Zbyt wysokie koszty prowadzenia działalności gospodarczej oraz skomplikowane i niezliczone regulacje, zwłaszcza podatkowe, powodują, że gospodarowanie biznesem w sposób nierejestrowany jest dla niektórych jedyną alternatywą - mogą być albo bezrobotni, albo pracować w szarej strefie.
– Są to również osoby, które w ten sposób dorabiają – zauważa w rozmowie z INNPoland.pl dr Stanisław Cichocki z Katedry Statystyki i Ekonometrii Uniwersytetu Warszawskiego. – Prowadzenie działalności gospodarczej wyłącznie w szarej strefie stanowi nieduży procent. Zazwyczaj to w legalnej działalności nie wszystkie działania są rejestrowane, ewidencjonowane. Przedsiębiorcy ci mają możliwość, by działać legalnie, jednak nie robią tego z chęci uzyskania większych zysków i dorobienia się – zauważa.
Wzrostowi szarej strefy sprzyja również zła koniunktura gospodarcza. Gdy w państwie źle się wiedzie, spada rentowność legalnych inwestycji. W takiej sytuacji przedsiębiorcy są bardziej skłonni podjąć ryzyko związane z płaceniem pracownikom pod stołem czy unikaniem płacenia podatku od dostarczonej usługi lub towaru.
– Całkowite zlikwidowanie szarej strefy jest niemożliwe. I to nie tylko w Polsce, ale nigdzie na świecie. Założenie, że rozmiary szarej strefy będą wynosić 0 proc. PKB jest nierealne i w historii świata jeszcze nigdy nie zostało osiągnięte. Z prostej przyczyny - tam, gdzie jest jakieś opodatkowanie - czy to podatkami czy też parapodatkami, jak składki na ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne - to szara strefa zawsze będzie istnieć. Mówiąc o walce z nią chodzi nie o jej eliminację, lecz o zmniejszenie jej rozmiaru – tłumaczy dr Cichocki.
Polacy działają w cieniu
Polska szara strefa wśród europejskich „koleżanek” nie prezentuje się najgorzej, choć według niektórych analiz znacznie powyżej unijnej średniej. Badania z 2017 roku przeprowadzone przez Johannes Kepler University w austriackim Linz rozmiar szarej strefy w Polsce oceniły na 22,2 proc. PKB. Wynik uplasował nasz kraj na 10 miejscu, tuż przed niechlubnymi liderami gospodarki nierejestrowanej, czyli Bułgarią (29,6 proc.), Chorwacją (26,5 proc.) oraz Rumunią (26,3 proc.).
Przeciętny wynik w krajach Unii wyniósł 17,1 proc. PKB, zaś bezsprzecznymi pogromcami szarej strefy okazały się Austria (7,1 proc.), Luksemburg (8,2 proc.), Holandia (8,4 proc.) oraz Wielka Brytania (9,4 proc.).
Polski rząd nieodmiennie podkreśla swój zapał do redukcji szarej strefy w Polsce. Przykładem na to jest m.in. jego walka z karuzelami VAT-owskimi i uszczelnienie luki podatkowej. Specjaliści z banków oszacowali, że przeciętne wpływy z tego uszczelnienia w 2017 roku wyniosły 11-13 mld złotych. Tegoroczny wskaźnik był już prognozowany na około 8 mld złotych.
Uszczelniać nie da się bowiem bez końca, zaś przestępcze działania są zaledwie ułamkiem w całości gospodarki nierejestrowanej. Skuteczność takich działań zawsze się
kończy. Z tego powodu, jak zauważa dr Cichocki, rząd powinien prężniej działać również w obszarach pracy nierejestrowanej.
– Wciąż są osoby pracujące "na czarno" o bardzo niskich kwalifikacjach czy doświadczeniu, których wartość dodana z pracy jest tak niska, że nie pokrywa kosztów wynikających z opodatkowania i składek społecznych tych pracowników. Pracodawcy nie chcą legalnie zatrudniać takich osób, bo mogliby na tym stracić – wyjaśnia ekspert.
Co można zrobić? Dr Cichocki proponuje, aby skupić się na ułatwieniu dostępu do rynku pracy i do pracy rejestrowanej dla osób o bardzo niskich kwalifikacjach czy doświadczeniu.
Szara strefa będzie rosnąć... do czasu
Czy szara strefa w Polsce się powiększy? Jak twierdzi ekspert od statystyki - i tak, i nie. Doraźne działania rządów, takie jak znaczna podwyżka płacy minimalnej, wpłyną na rozrost gospodarki cienia, lecz jedynie w krótszej perspektywie. W szerszej nie będą miały istotnego znaczenia.
– Wraz z rozwojem gospodarczym rozmiary polskiej szarej strefy będą się zmniejszać. Sugerują to zarówno badania ekonomiczne, jak i doświadczenia innych państw, których szare strefy ulegały redukcji wraz z rozwojem gospodarczym. Nie jest to perspektywa roku czy dwóch, bo w tym czasie mogą nastąpić zarówno wzrosty, jak i obniżki, lecz kilkudziesięcioletnia – tłumaczy.