Tak działają fermy krwi. Ujawniono barbarzyńskie praktyki przemysłu mięsnego

Konrad Bagiński
Co ma wspólnego hodowla świń w Europie i wielkie stada koni w Ameryce Południowej? Otóż z krwi ciężarnych klaczy na drugim końcu świata pozyskuje się hormon, który przyspiesza ruję u naszych świń. Dzięki temu można szybciej i wydajniej produkować wieprzowinę. Nad zakazem importu hormonów ma debatować Parlament Europejski.
Ponad 10 000 klaczy hodowanych jest na fermach krwi w Argentynie i Urugwaju w celu pozyskania z ich krwi hormonu PMSG (eCG). Foto: Animal Welfare Foundation / CIWF
Hormon PMSG (eCG)
Raport organizacji zajmujących się dobrostanem zwierząt, opublikowany w zeszłym roku, ujawnił okrutne praktyki stosowane na fermach koni. Ponad 10 tys. klaczy hodowanych jest na fermach krwi w Argentynie i Urugwaju w celu pozyskania z ich krwi hormonu PMSG (eCG). Hormon ten stosuje się w Europie w przemysłowej hodowli zwierząt do stymulacji rui u świń, żeby przyspieszyć hodowlę zwierząt na mięso. Importerami hormonu są europejskie firmy farmaceutyczne.

Krew do produkcji hormonu można pobierać klaczom w ciąży. Krew jest pobierana między 40 a 120 dniem ciąży. Aby można było to zrobić dwa razy w roku, ciąża klaczy zostaje przerwana po upływie 100 dni. Obecnie w Argentynie aborcji dokonuje się za pomocą zastrzyku, podczas gdy w Urugwaju ręcznie - przez przebicie błon płodowych. Każdego roku usuwa się ponad 20 tys. źrebiąt.


Zwierzętom pobiera się dużo krwi – nawet 10 litrów dwa razy w tygodniu, bez względu na ich wagę i stan zdrowia, podczas gdy dopuszczalna maksymalna ilość w Europie wynosi 3375-4500 ml na miesiąc, w zależności od wagi klaczy. Rocznie 30 proc. klaczy pada z wycieńczenia lub jest wysyłanych do rzeźni, bo nie mogą już zachodzić w ciążę.

Po publikacji szokującego raportu, organizacje Compassion Polska i AWF/TSB zebrały ponad 2 miliony podpisów pod petycją za zakazem importu hormonów do UE, nad którą już 11 listopada będzie obradował Parlament Europejski.

Petycja wzywa do przestrzegania przepisów rozporządzenia nr 142/2011 w sprawie produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego dotyczących przywozu, tranzytu i wywozu produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego i produktów pochodnych. Parlament Europejski będzie nad nią obradował już 11 listopada, do tego czasu można wyrazić swoje poparcie dla zakazu na stronie PE.

Świnie hodowane na mięso
Większość świń w Europie i w Polsce hodowana jest na mięso. Młode prosięta po 3-4 tygodniach odstawia się od matek i umieszcza w grupowych tuczarniach, gdzie mają osiągnąć pożądaną przez hodowcę wagę. Ze względu na agresywne zachowania i autookaleczenia, których zestresowane zwierzęta dokonują w grupie, młodym obcina się ogony, zęby i kastruje, ze względu na oszczędności robi się to zwykle bez znieczulenia, co w Polsce, w przeciwieństwie do innych krajów europejskich, jest dopuszczalne.

Podobnie jak w przypadku krów, maciory zapładnia się sztucznie. Świnie rodzaju żeńskiego trzyma się głównie w celach rozpłodowych i temu przez całe swoje życie służą. Aby ograniczyć ryzyko poronień, zwierzęta najczęściej przez całą ciążę, która trwa 16 i pół tygodnia, zamyka się w kojcach indywidualnych (klatkach), które niemal całkowicie uniemożliwiają zwierzęciu poruszanie się. W kojcach tych pozostają do 3-4 tyg. po porodzie, czyli do momentu odebrania im młodych.

W ciągu roku w celach żywnościowych zabijanych jest 50 mld zwierząt lądowych. Hodowla zwierząt powoduje produkcję 18 proc. gazów cieplarnianych wydalanych przez działalność człowieka na Ziemi. To więcej, niż cały transport razem wzięty. Najmniej ekologiczna pod tym względem jest produkcja wołowiny.

Dieta a klimat
Najnowszy raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) na temat użytkowania gruntów nie pozostawia wątpliwości – by ochronić klimat, mięsożercy muszą zmienić dietę na bardziej roślinną. Wysokie spożycie mięsa, produktów mlecznych i jaj degraduje klimat i może doprowadzić do niedoborów żywności w przyszłości.

– Aby mieć szansę wykarmienia dziesięciu miliardów ludzi w 2050 r. w granicach naszej planety, musimy przyjąć zdrową, roślinną dietę, ograniczyć marnotrawstwo żywności i inwestować w technologie zmniejszających wpływ na środowisko – powiedział cytowany w komunikacie Johan Rockstrom, były dyrektor Instytutu Badań nad Wpływem Zmian Klimatu w Poczdamie.

Nie oznacza to jednak, że mięso trzeba z diety zredukować całkowicie – aby ograniczyć zmiany klimatyczne, wystarczy spożywać tygodniowo cztery porcje żywności pochodzenia zwierzęcego.