Odłożyłeś trochę gotówki? Spytaliśmy ekspertów od oszczędzania, co z nią najlepiej zrobić

Konrad Bagiński
Trzymanie pieniędzy w domu jest staromodne i nieefektywne. Kumulowanie ich na koncie ROR mija się z celem, bo przez inflację jesteśmy stratni. O bezpieczne sposoby oszczędzania zapytaliśmy Szymona Ziembę, autora RekinFinansow.pl i Filipa Rudnickiego, autor bloga 10 procent rocznie.
Nasze oszczędności ciągle zjada inflacja. Jak je chronić? Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Oszczędności Polaków
Według danych GUS średnie zarobki Polaków to ponad 5 tys. złotych. Ale nie pokazują one rzeczywistości. Po pierwsze, GUS podaje kwoty brutto, więc od tej sumy należy odjąć 29 proc., by uzyskać pensję netto – czyli "do ręki". Średnią krajową lub więcej zarabia jedynie ok. 17 proc. Polaków.

Urząd nie kryje też, że są to dane z firm zatrudniających więcej niż 9 osób. Z badania wyłączona jest większość małych działalności gospodarczych i spółek. Większość, bo małe firmy, nie zostały ujęte w badaniu, a zatrudniają ok. 60 proc. pracujących Polaków – 9,3 miliona. Większe zaś dają pracę pozostałym 40 proc., czyli 6,2 mln osób.


Na początku tego roku Bartosz Turek, analityk Open Finance, wyliczył, że mediana płac (czyli suma, poniżej i powyżej której zarabia połowa osób) wyniosłaby dziś około 4260 zł brutto, czyli 3035 zł netto. Jeszcze inaczej prezentuje się dominanta, czyli najczęściej wypłacana pensja. Bartosz Turek szacuje, że wynosi ona mniej więcej 2, 5 tys. złotych brutto, czyli około 1808 zł "na rękę".
Nawet słynne 500+ jest dziś warte kilkadziesiąt złotych mniej, niż na początku programu.Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Niewiele mamy też oszczędności. Jak czytamy w "Pulsie Biznesu", 17 proc. badanych nie ma nawet tyle pieniędzy, by utrzymać się z nich przez tydzień. Kolejne 19 proc. nie przeżyłoby z oszczędności miesiąca, a 22 proc. kwartału. To przedstawia Polskę jako kraj generalnie niskich oszczędności, gdzie 36 proc. społeczeństwa nie może sobie pozwolić nawet na miesięczne bezrobocie frykcyjne, które czasem ma miejsce przy okazji zmiany pracy - wskazano.

Z drugiej jednak strony staramy się oszczędzać. Główny Urząd Statystyczny ogłosił w czerwcu tego roku, że większość Polaków coś odkłada lub przynajmniej deklaruje, że to robi. To wynik przełomowy, do tej pory przeważała liczba osób żyjących dosłownie z dnia na dzień.

Problem w tym, że oszczędzanie nie jest łatwe. Trzymanie gotówki w domu jest staromodne i nieefektywne. Podobnie jest z kumulowaniem pieniędzy na koncie ROR. W teorii ten skrót rozwija się jako “rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy”. Z oszczędnościami nie ma to jednak nic wspólnego, bo większość ROR-ów w Polsce nie jest w ogóle oprocentowana. Kilka banków daje nam możliwość zarobienia oszałamiającego 0,1 procenta rocznie, są i takie, które utrzymują oprocentowanie ROR na poziomie 0,01 procenta. To 0,1 promila, czyli jedna dziesięciotysięczna.

W efekcie na depozytach bieżących (czyli ROR-ach) leży już 501 mld zł, co stanowi rekordowe 63 proc. wszystkich depozytów klientów indywidualnych. Jeszcze dwa lata temu było to 55 proc., cztery lata temu – 50 proc., a sześć – tylko nieco ponad 45 proc.

W praktyce oznacza to, że przy trzymaniu na rachunku 10 tysięcy złotych przez rok, dostaniemy w zamian złotówkę. W sumie łatwiej byłoby wziąć kombinerki i wyrwać tę złotówkę ze sklepowego wózka w jakimś centrum handlowym.

Aha, nie zapominajmy, że od tego trzeba jeszcze zapłacić podatek w wysokości 19 procent. Dzięki temu po roku dostaniemy równe 81 groszy. Nie zapominajmy, że swoje zrobi też inflacja. W lipcu i sierpniu wynosiła ona 2,9 procent. Gdyby utrzymywała się na takim samym poziomie przez cały rok, nasze 10 tysięcy po 12 miesiącach byłoby warte 290 złotych mniej. Czyli z naszych 10 tysięcy zrobi się de facto 9710 złotych plus 81 groszy (przy groszach nie warto już liczyć inflacji...).

Co można więc zrobić ze swoimi pieniędzmi, by nie być stratnym?
– Obecnie czas nie sprzyja wejściu w inwestycje kapitałowe przez Kowalskiego. Ryzyko na rynkach kapitałowych jest bardzo wysokie, co widać także po reakcji inwestorów instytucjonalnych, przesuwających środki na rynek rządowych papierów dłużnych państw rozwiniętych. W najbliższych 6 miesiącach skupiłbym się jednak na ochronie oszczędności przed stratami niż szukaniem zarobku za wszelką cenę. Nie nastąpiła jeszcze kulminacja spowolnienia gospodarczego – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Szymon Ziemba, finansista i autor bloga RekinFinansow.pl.

W ofertach kilku banków znajdziemy lokaty oprocentowane nawet na 4 proc. rocznie. Jest ich jak na lekarstwo, często są obwarowane dodatkowymi warunkami. To oferty czasowe, promocje dla nowych klientów, z limitami wkładu nawet do 10 tysięcy złotych. Część z nich może być zakładana na dość krótki czas (3-6 miesięcy).
Trzymanie pieniędzy na ROR-ze nie różni się niczym od chowania ich w skarpetce.Fot. Dariusz Gorajski / Agencja Gazeta
Jest też kilka ofert z oprocentowaniem w wysokości 2,5 – 3,5 proc. W takim przypadku po włożeniu 10 tysięcy, zyskamy 250 – 350 złotych minus podatek. Wyjdzie więc odpowiednio 202,50 – 283,50 złotych. W tym czasie inflacja (2,9 proc.) zje 290 złotych z naszych 10 tysięcy. Wyjdziemy więc na delikatny minus, ale z dwojga złego lepiej stracić 7 złotych niż 290 złotych. Są to więc lokaty de facto antyinflacyjne, pozwalające wyjść mniej więcej na zero w walce ze spadkiem wartości pieniądza.

Pieniądze można też ratować obligacjami. Zakładamy, że właściciel środków nie ma ochoty kupować akcji, lecz lokować je w sposób bezpieczny i stabilny, nie wkładając w to specjalnego wysiłku. Nie ma też tyle pieniędzy, by na przykład kupić mieszkanie na wynajem.

– Myślę, że dla takich osób najlepszym wyjściem jest zakup obligacji skarbu państwa oprocentowanych w oparciu o inflację. Np. obecnie w ofercie są obligacje czteroletnie oprocentowane na 1,25 proc. plus inflacja za poprzedni rok (w pierwszym roku stałe 2,4 proc.). Taką obligację można zerwać w trakcie tych czterecg lat tracąc wszystkie lub część odsetek. Jest też wersja dziesięcioletnia. Poziom ryzyka jest tu niski, nie jest wymagana żadna specjalna wiedza, a jakiś tam delikatny zysk ponad inflację się pojawi – mówi nam Filip Rudnicki, autor bloga 10-procent-rocznie.blogspot.com.

– W mojej publicznej liście inwestycji można znaleźć inwestycje w pożyczki pozabankowe dające zysk do 13 proc. rocznie, jednak ryzyko takiej inwestycji znacząco wzrosło w ostatnich miesiącach. Rząd zapowiedział nową ustawę antylichwiarską, która w praktyce oznaczałaby bankructwa firm pożyczkowych. Wszystko to, w kontekście spowolnienia gospodarczego, które coraz mocniej zaczyna odczuwać Polska. Według najnowszej projekcji NBP Wzrost PKB w 2020 r. ma wynieść 3,6 proc., przy inflacji aż 2,8 proc. co zaczyna przypominać stagflację – dodaje Szymon Ziemba.