To tam powstają twoje leki. Ujawniono szokującą prawdę o fabrykach

Patrycja Wszeborowska
Brak papieru toaletowego, mydła, bieżącej wody, chodzenie boso i jedzenie posiłków w sąsiedztwie produkujących maszyn – to codzienność w chińskich fabrykach produkujących leki. Miejsca, które powinny przypominać sterylne sale operacyjne, bardziej wyglądają jak rzeźnie, którym bardzo daleko do standardów bezpieczeństwa. Tymczasem większość substancji czynnych w naszych polskich medykamentach pochodzi właśnie stamtąd.
Chińskie fabryki są najtańsze na świecie. W wielu standardy bezpieczeństwa i sterylności nie są zachowywane - również w przypadku produkcji leków. flickr.com / fot. Matt / CC BY 2.0
Chodzenie na bosaka i jedzenie przy produkcji leków
Nie wiedzą o tym ministrowie zdrowia, nie wiedzą europosłowie zajmujący się tematyką zdrowia. Gdy to oni przyjeżdżają na inspekcje do chińskich molochów produkujących substancje czynne, znajdujące się w 70 proc. leków dostępnych na europejskich rynkach, pokazuje im się reprezentatywne i sterylne linie produkcyjne.

Bo takie właśnie powinno być miejsce, w którym wytwarza się leki – czyste, spełniające standardy bezpieczeństwa, z pracownikami noszącymi rękawiczki, maski na twarz, siatki na włosy i fartuchy. Tymczasem w rzeczywistości w chińskich fabrykach brakuje mydła, papieru toaletowego, bieżącej wody. Pracownicy chodzą boso po hali produkcyjnej i jedzą posiłki w sąsiedztwie produkowanych leków. Okna są pootwierane z uwagi na upał panujący w środku.


O sprawie pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, któremu udało się dotrzeć do prof. Davida Gortlera, wieloletniego pracownika FDA (amerykańskiej Agencji Żywności i Leków) i doradcy ds. bezpieczeństwa leków. Jak zdradza ekspert, sytuacja, w której chińskie molochy mydlą oczy amerykańskim i europejskim producentom, trwa od lat, a wiedzą o tym nieliczni, między innymi inspektorzy FDA.

– Zrazem producenci w USA i Europie będą przekonywać, że ich produkty spełniają najwyższe normy jakościowe, że na miejscu widzieli fabryki, że ich takie nieprawidłowości nie dotyczą. A niby co mają mówić? – pyta retorycznie prof. Gortler. Dodaje, że winę za ten stan rzeczy ponosimy wszyscy. Konsumenci są w stanie zapłacić więcej za telewizor czy smartfon, ale nie za leki - te mają być jak najtańsze. Poza tym nikt nie chce dawać zarobić koncernom farmaceutycznym.

Chiny mają monopol na produkcję
Dlaczego substancje czynne nie mogą być produkowane w Europie, gdzie spełniałyby wszystkie wytyczne dotyczące bezpieczeństwa? Ależ mogą, jednak byłoby to niebotycznie droższe. Firmy farmaceutyczne nie mogą podnieść cen, bo konsumenci przyzwyczaili się do niskich, swoje trzy grosze dokładają również rządy, które wymuszają na producentach ciągłe obniżki.

– Firmy farmaceutyczne, które chcą zarabiać jak najwięcej, uzależniły się od tych wytwórców, którzy robią surowce możliwie najtaniej. I choć dziś wychodzą na jaw nieprawidłowości w procesie produkcji, to sytuacji nie zmienimy z dnia na dzień. Nie uruchomimy w Polsce własnych fabryk. To bardzo poważna sytuacja – co chwilę mamy kolejny kryzys. Nie można siać paniki wśród pacjentów, ale to najwyższy czas, żeby sprawę zanieczyszczeń leków UE i państwa członkowskie potraktowały serio – wskazuje w rozmowie z dziennikiem prof. Zbigniew Fijałek.

Na początku grudnia wyszło na jaw, że popularne na świecie leki na cukrzycę są zanieczyszczone silnie trującą substancją, którą podaje się szczurom w celu wywołania u nich chorób nowotworowych. Nieprawidłowości ujawnił „Dziennik Gazeta Prawna” i od tamtej pory w europejskich oraz amerykańskich urzędach regulujących kwestie bezpieczeństwa medykamentów trwa dyskusja, czy winne temu mogą być prawdopodobnie niskie standardy produkcji w Chinach.

Standardy w chińskich fabrykach budzą wiele zdumienia, a nawet kontrowersji na Zachodzie. Przykładem na to mogą być chociażby filmy czy zdjęcia z zakładów produkujących ubrania czy obsługujących paczki z AliExpress. Mimo to niskie ceny są dla wielu konsumentów ważniejsze niż coś, co się dzieje gdzieś w dalekich, obcych Chinach.