Drastyczny spadek wpływów do budżetu. Kandydaci obiecują, a ekonomiści łapią się za głowy

Leszek Sadkowski
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski powiedział, że zawetuje każdą próbę podnoszenia podatków, a następnie spytał rząd czy planuje kolejne podwyżki podatków. Andrzej Duda obiecuje zaś obniżki VAT. A to dopiero początek.
Kampania wyborcza Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy trwa - drastyczny spadek wpływów budżetu nie przeszkadza w składaniu obietnic. Fot. Bartosz Banka / Agencja Gazeta

Obietnica i zapewnienia

Rafał Trzaskowski podczas spotkania w Kartuzach stwierdził, że rząd coś ukrywa jeżeli chodzi o stan finansów w Polsce. - I stąd moja jasna zapowiedź, moja gwarancja weta podatkowego na podnoszenie wszystkich obciążeń dla Polek i Polaków - oświadczył.

Następnie zaapelował do rządzących, by "przestali ukrywać sytuację i żeby prezydent Andrzej Duda dokładnie poinformował nas o tym, jaki jest stan finansów i czy nie planowane są kolejne podwyżki podatków".

Nie da się ukryć, że kandydat KO przeczuwa pismo nosem, bo każdy, kto choć trochę orientuje się w obecnej sytuacji wie, że sytuacja budżetu jest bardzo trudna i bez podniesienia podatków może nie być szans na realne, dalsze funkcjonowanie hojnego systemu.


Alternatywą dla tej sytuacji mogą być jedynie cięcia wydatków i podwyżki podatków, ale obecny rząd, który doszedł do władzy dzięki obietnicom socjalnym (przede wszystkim), raczej nie zdecyduje się na ograniczenie rozdawnictwa (inaczej straci popularność beneficjentów różnych programów +).

Tymczasem w Drawsku Pomorskim prezydent Andrzej Duda agitował: - My obniżamy podatki; dziś zaczyna obowiązywać nowa matryca VAT, która m.in. obniża stawkę VAT na pieczywo, owoce cytrusowe i artykuły higieniczne.

Duda w ferworze obietnic dodał do tego pakietu foteliki dziecięce.

W kampanię włączył się też premier Mateusz Morawiecki w Opolu Lubelskim: - Jedynym gwarantem tego, że podatki będą służyły Polakom i nie będą podnoszone, jest prezydent Andrzej Duda - powiedział.

Jak widać nikt nie zamierza ani siebie, ani nikogo oszczędzać. A przede wszystkim wspólnego budżetu, który już teraz jest w opłakanym stanie.

Trwonią pieniądze na prezenty

Ekonomiści łapią się za głowy: - To jest bardzo ważna kwestia, mamy dramatyczny spadek dochodów budżetowych, a rząd nie dość że gwałtownie zwiększa wydatki (tarcze), co jeszcze można usprawiedliwiać, to jeszcze trwoni pieniądze na prezenty typu bon turystyczny, jak gdyby w gospodarce i budżecie nic złego się nie działo - chłodno analizuje Marcin Materna, Doradca Inwestycyjny i Dyrektor Departamentu Analiz DM Millenium.

Jego zdaniem w przyszłym roku dochody budżetu w pozytywnym scenariuszu będą zbliżone do tych z 2019 roku, ale za to wydatki będą znacznie wyższe – jak wtedy będzie wyglądało finansowanie deficytu i czy ponownie zostaną uruchomione instrumenty NBP z drukiem włącznie?

- I z jakich wydatków rząd zrezygnuje, jakie dodatkowe podatki wprowadzi, bo już widać, ze bez tego deficyt może być spory i co więcej, trwały - zastanawia się Materna.

Marek Goliszewski, szef Business Centre Club, mówi wprost: - Drastyczny spadek wpływów budżetu z podatku CIT i VAT przełoży się na poważny kryzys, którego spodziewamy się jesienią.

A Marcin Materna dodaje, że ważną kwestią jest to, jakie podatki miałyby być podnoszone. - Jeśli np. podatek od firm za zanieczyszczanie środowiska, bo to firmy powinny płacić za utylizację plastiku, który produkują, to nie jest to aż takim głupim pomysłem. I skutecznie zachęciłby je do poszukiwania ekonomiczniejszych rozwiązań.

- Ale podwyżki podatków powinny być rozważane jako ostateczność, wcześniej należałoby obniżać koszty budżetu czy szukać innych źródeł finansowania np. sprzedaży państwowych firm - podsumowuje.

"Dziura Morawieckiego"

Dlatego apel do rządzących, by przedstawili raport dotyczący stanu finansów państwa, to bardzo rozsądne rozwiązanie - Rafał Trzaskowski chce pokazać jak niebezpiecznie powiększa się "dziura Morawieckiego". I to może być celnym ciosem, na który nie da się łatwo odpowiedzieć.

- Nieefektywne zarządzanie finansami państwa w okresach dobrej koniunktury i brak odpowiednich poduszek bezpieczeństwa na gorsze czasy spowodowały, że finanse państwa w wyniku koniecznych działań osłonowych w kryzysie COVID-19 znalazły się w trudnej sytuacji - tłumaczy sztab wyborczy kandydata KO.

Szacuje się, że deficyt sektora finansów publicznych może wynieść w tym roku nawet kilkanaście procent PKB, a dług publiczny przekroczy próg 55 proc. PKB i może zbliżyć się do konstytucyjnego progu 60 proc. PKB. Rząd, zdaniem opozycji ukrywa prawdę o stanie finansów publicznych przed obywatelami.

- Widzieliśmy, jak bardzo rządzącym zależało na tym, żeby jak najszybciej przeprowadzić wybory dlatego, że powiększa się "dziura Morawieckiego". Słyszymy również takie doniesienia, że sam rząd jest przekonany, że sobie nie radzi z sytuacją i że będzie miał problem, żeby sobie poradzić z sytuacją gospodarczą - mówił Trzaskowski.

Głos rozsądku

Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan uważa, że wszelkie zmiany skutkujące wzrostem obciążeń podatkowych lub parapodatkowych powinny – przed ich wprowadzeniem – zostać szeroko przedyskutowane w gronie zarówno rządzącej koalicji, jak również i parlamentarnej opozycji, pracodawców, przedsiębiorców oraz związków zawodowych.

I jest to głos rozsądku, o który coraz trudniej w obecnej kampanii. Niestety, po jej zakończeniu może się okazać, że nie ma już z czego dawać i dopiero wtedy nastąpi bolesne otrzeźwienie.

Tylko czy ktoś wystawi wtedy za to wszystko rachunek nieodpowiedzialnym politykom?