Urzędnicy pytają o to, czym palimy w piecu. Lepiej odpowiedzieć zgodnie z prawdą
Do mieszkańców domów jednorodzinnych zaczęły trafiać listy, w których gminy proszą o podanie, z jakich pieców korzystamy i czym w nich palimy. Otrzymane kwestionariusze lepiej wypełnić i zwrócić – inaczej może czekać nas przykra niespodzianka.
Czy trzeba podać, czym palimy w piecu?
Samorządy zbierają informacje o tym, z jakiego kotła korzystamy, kiedy wyprodukowanego/zainstalowanego, o jakiej klasie, mocy i sprawności cieplnej.Czy jednak coś nam grozi, jeśli danych tych nie podamy? Okazuje się, że z automatu zostaniemy uznani za właścicieli tzw. kopciuchów.
– Za nieprzesłanie kwestionariusza mandatu nie ma. Ale zgodnie z wytycznymi Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego wpisuje się, że dana osoba ma kocioł węglowy, pozaklasowy. Przyszłościowo może zdarzyć tak, że do takiej osoby urząd przyśle list z nakazem wymiany urządzenia – tłumaczy serwisowi finanse.wp.pl przedstawiciel firmy Greenlynx, przeprowadzającej audyt środowiskowy w gminie Nieporęt.
Kopciuchy w Polsce
Zainstalowanie sobie w domu kopciucha jest od dawna popularnym sposobem oszczędzania na kosztach ogrzewania. Od kilku lat jednak tanie piece na paliwa stałe coraz bardziej wypadają z łask – zwłaszcza z łask legislatorów. Tzw. uchwały antysmogowe zakazują palenia w piecu węglem słabej jakości, kupowania niskiej klasy kotłów oraz ustalają zasady wymiany kopciuchów na piece ekologiczne.Wiele miast decyduje się jednak na wprowadzenie własnych regulacji w tym zakresie. Wzorem dla nich jest Kraków, w którym od września 2019 r. obowiązuje całkowity zakaz palenia w piecach węglem, drewnem i innymi paliwami stałymi. Osobom najbardziej bezczelnie łamiącym przepisy w sprawie krakowskiej uchwały grozi nawet sąd. Jeden z delikwentów, który nie mógł się powstrzymać przed paleniem w piecu nielegalnym paliwem, został skazany na miesiąc ograniczenia wolności.