Czym jest delokalizacja? Polska może na niej zyskać miliardy
W następstwie przeniesienia części produkcji z Chin do innych krajów PKB Państwa Środka mógłby zmniejszyć się nawet o 1,64 proc., co oznacza wypłynięcie z niego miliardów dolarów. Wzrosłaby wtedy gospodarka w Polsce i innych krajach Europy. To dla nas szansa.
Wzrost protekcjonizmu
Według wyliczeń WTO handel światowy w następstwie pandemii koronawirusa obniży się w tym roku od 13 do 32 proc. Można spodziewać się zatem przyspieszenia i intensyfikacji trendów w obszarze handlu międzynarodowego, które zaczęły się zaznaczać już wcześniej.– Możemy oczekiwać spadku wolumenu handlu międzynarodowego, jego regionalizacji i wzrostu protekcjonizmu oraz dywersyfikacji łańcuchów dostaw – wylicza Jan Strzelecki, analityk zespołu handlu zagranicznego Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Jego zdaniem naturalnym krokiem będzie także zwiększenie nacisku na bezpieczeństwo dostaw w sektorach strategicznych w polityce handlowej państw. Spadnie też znaczenie Chin w globalnych łańcuchach dostaw.
Chiński potencjał
W 2019 r. Azja odpowiadała za 35,3 proc. światowego eksportu i 33,8 proc. światowego importu, odpowiednio o 8,8 p.p. i 9,4 p.p. więcej niż w 2001 r. Największymi globalnymi eksporterami i importerami pozostają wciąż kraje europejskie (z udziałem 36,7 proc. i 35,7 proc.), jednak ponad połowa tego handlu przypada na obroty wewnątrzunijne.Chińskie półprodukty miały zatem istotne znaczenie dla światowej produkcji, i często używano je na świecie do produkcji wyrobów przemysłowych. Ten wsad importowy miał największe znaczenie w krajach Azji Południowo-Wschodniej, Azji Wschodniej oraz Ameryki Północnej.
W układzie branżowym najbardziej uzależniona od dostaw z Chin była światowa produkcja komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych, wyrobów tekstylnych i odzieży, a także urządzeń elektrycznych i nieelektrycznych oraz sprzętu AGD.
Branże te były najbardziej uzależnione od chińskiego wsadu materiałowego również w Polsce, gdyż pochodziło stamtąd 16-20 proc. ich zużycia w dziale produkcji komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych.
Przeniesienie z Chin części produkcji półproduktów i wyrobów finalnych oznaczałoby dla tamtejszej gospodarki ubytek wartości dodanej, który mógłby wynieść – w zależności od wariantu – od 22,4 mld dol. do 172 mld dol. rocznie – tłumaczy analityk PIE Łukasz Ambroziak.
A to oznaczałoby zmniejszenie chińskiego PKB w przedziale od 0,21 proc. do 1,64 proc. w porównaniu z sytuacją wyjściową.
Scenariusze nowego ładu
Ciekawy jest układ beneficjentów potencjalnej delokalizacji produkcji z Chin - zależy to od założeń przyjmowanych w poszczególnych scenariuszach - podaje PIE.Zdaniem ekspertów dla państw unijnych najkorzystniejsze byłoby połączenie narodowego patriotyzmu oraz umocnienia się nowych państw członkowskich z Europy Środkowej (Czech, Polski, Słowacji, Węgier, Rumunii i Bułgarii) w roli fabryki dla krajów UE. Poza Polską (8,3 mld dol.) sporo zyskałyby w naszym regionie także Czechy (4,9 mld dol), Węgry (2,7 mld dol.) i Rumunia (2,6 mld dol.).
W scenariuszu zakładającym zmniejszenie dostaw półproduktów i wyrobów gotowych z Chin o 10 proc. i zastąpienie ich produkcją krajową, największe korzyści w ujęciu absolutnym odniosłyby z kolei kraje Ameryki Północnej, a następnie UE-14 (kraje starej UE bez Wielkiej Brytanii) oraz Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej.
– W zależności od regionu oznaczałoby to wzrost wytworzonej wartości dodanej w granicach od 0,2 proc. do 0,48 proc. rocznie. Wśród krajów europejskich efekt byłby wyraźnie silniejszy w krajach nowej (UE-13) niż starej Unii (UE-14), kształtując się na poziomie odpowiednio 0,31 proc. i 0,20 proc. - informuje Instytut.
Europa i polska rola
Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do działów przetwórstwa przemysłowego sprawił, że Chiny wyspecjalizowały się w zadaniach na typowo produkcyjnym etapie łańcucha wartości. I stały się swoistą „fabryką Azji”, często nazywaną też „fabryką świata".Jeśli chodzi o Europę to największe korzyści z delokalizacji kraje UE-14 (Europa Zachodnia i Południowa) odniosłyby w sytuacji zastąpienia części dostaw półproduktów i wyrobów gotowych z Chin produkcją krajową.
Skala korzyści byłaby efektem rozmiarów gospodarek poszczególnych krajów i struktury ich produkcji. I w ujęciu absolutnym najwięcej zyskałyby Niemcy. Z tytułu delokalizacji powstawałoby w Niemczech 8,3 mld USD więcej wartości dodanej rocznie po zakończeniu dostosowań w światowej gospodarce.
Dużym beneficjentem przeniesienia produkcji byłaby także Francja (4,4 mld dol.) oraz Włochy (3,3 mld dol.). W ujęciu względnym przyrosty wartości dodanej wahałyby się w granicach od 0,12 proc. (Portugalia) do 0,26 proc. (Niemcy) oraz 0,27 proc. (Austria)
Czy Polska byłaby w tym scenariuszu głównie potencjalną fabryką bogatszych krajów UE, czyli podobnie jak Chiny były fabryką świata ale na skalę europejską?
Wydaje się, że głównie w takiej roli byśmy występowali, gdyż rozwój i produkcję najbardziej prestiżowych marek i wysokomarżowych produktów zachowują dla siebie kraje najbogatsze. I dobrze wiedzą, co robią.
A Polska w tym układzie nie byłaby nawet dużą fabryką, a co najwyżej średniej wielkości montownią. Podobnie jak większość krajów tej biedniejszej Europy.