Estoński CIT w wersji PIS będzie "estoński" tylko z nazwy. Eksperci krytykują

Katarzyna Florencka
W PiS-owskiej wersji estońskiego CIT-u nie ostało się praktycznie nic z innowacyjnego sposobu opodatkowania, który miał pobudzić inwestycje w naszym kraju. Pracodawcy RP nie zostawili suchej nitki na opublikowanym przez resort finansów projekcie ustawy.
Według Mateusza Morawieckiego estoński CIT miał uczynić z Polski "prawdziwy inkubator przedsiębiorczości". Fot. KPRM / domena publiczna
Po opublikowaniu wstępnego projektu nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych okazało się, że buńczuczne zapowiedzi rządu można włożyć między bajki.

Jeszcze w czerwcu premier Mateusz Morawiecki malował przed nami wizję kraju będącego "prawdziwym inkubatorem przedsiębiorczości": – Każdy przedsiębiorca, który będzie chciał rozwijać się i inwestować w Polsce będzie miał do tego idealne warunki. To prawdziwy inkubator przedsiębiorczości – rozpływał się Morawiecki na Stadionie Narodowym. Prędzej czy później rząd musiał jednak opublikować konkrety – i okazało się, że z opowieściami mają one niewiele wspólnego.

Projekt estoński tylko z nazwy

Jak zauważają w swojej analizie eksperci organizacji Pracodawcy RP, projekt wprowadzający estoński CIT zawiera wiele warunków i ograniczeń. "Z tego powodu jest on estoński tylko z nazwy" – stwierdzają.


Organizacja ostrzega, że "im więcej wyłączeń znajdzie się w ostatecznym brzmieniu przepisów, tym mniejszy wpływ tego instrumentu na wzrost inwestycji". Co ważne, wielu podatników może być zniechęconych do przejścia na nowy tryb: stracą wówczas uprawnienia do m.in. odliczania darowizn czy ulgi B+R.

W założeniu rządu niewiele firm będzie mogło zresztą skorzystać z estońskiego CIT. Będzie on opcją jedynie dla spółek, które nie posiadają udziałów w innych podmiotach, zatrudniają co najmniej 3 pracowników oraz wykazują nakłady inwestycyjne.

Pracodawcy RP przypominają, że kluczem do rozwoju przedsiębiorczości w Estonii była prostota i szeroki dostęp do preferencyjnego opodatkowania – a tymczasem założenia "polsko-estońskiego" CIT-u znacząco ograniczają dostęp do tego sposobu opodatkowania.

–To powoduje, że projektowane przepisy z rozwiązaniami estońskimi mają w praktyce niewiele wspólnego – ocenia organizacja.