Fuzja Orlenu i Lotosu staje się rzeczywistością. Firmy podpisują porozumienie

Kamil Nowicki
Komisja Europejska wyraziła zgodę na fuzję dwóch spółek Skarbu Państwa, więc połączenie firm jest coraz bliższe finału. We wtorek PKN Orlen podpisał porozumienie z Lotosem, na mocy którego ma przejąć większość akcji koncernu naftowego.
Daniel Obajtek prezes PKN Orlen Fot. Adam Stepien / Agencja Gazeta

Fuzja Orlenu i Lotosu

Już od dłuższego czasu rozgrywa się fuzja firm Skarbu Państwa z sektora paliwowego. We wtorek obydwa koncerny podpisały między sobą porozumienie, które doprowadzi do przejęcia przez Orlen większości akcji należących do Lotosu.

– Porozumienie nie jest wiążące ani nie kreuje żadnych zobowiązań dla Stron w zakresie osiągnięcia skutku, jakim jest realizacja Transakcji, lecz jedynie określa ich wspólne rozumienie przewidywanego kształtu Transakcji i dalszej ich współpracy przy realizacji – podaje Orlen w swoim komunikacie.

Największym problemem przeprowadzenia fuzji pomiędzy PKN Orlen a Lotosem było uzyskanie zgody od Komisji Europejskiej. Negocjacje trwały 1,5 roku, ponieważ KE miała wątpliwość czy połączenie dwóch dużych firm z sektora paliwowego nie zachwieje sytuacji na rynku. Ostatecznie instytucja europejska wyraziła zgodę 15 lipca.


Przedmiotem sprawy jest przejęcie przez PKN Orlen 30 proc. udziałów rafinerii Lotos i 80 proc. stacji tej sieci. Wedle podpisanego porozumienia środkiem obie spółki wystosowały środek zaradczy zalecany przez KE.

– Zważywszy na fakt, że za realizację Środków Zaradczych co do zasady odpowiedzialna jest PKN Orlen, PKN Orlen oraz Spółka - w granicach dopuszczalnych przez obowiązujące przepisy prawa - podejmą niezbędne czynności organizacyjne oraz współpracę w celu realizacji Środków Zaradczych – czytamy w komunikacie.

KE wydała zgodę na fuzję

Już wcześniej informowaliśmy na INNPoland.pl o planowanej fuzji Orlenu i Lotosu.

Firma powstała po przejęciu Lotosu przez Orlen będzie mniejsza niż obie spółki z osobna. Oprócz tego będzie musiała wspierać na naszym rynku zagraniczną konkurencję. Takiej ceny żądała Komisja Europejska przed wyrażeniem zgody na kontrowersyjną transakcję, będącą oczkiem w głowie PiS.