Kasa z tarczy wywalana w ciemno. Dostają nie potrzebujący, a ci, którzy wiedzą, gdzie się zgłosić

Leszek Sadkowski
Docierają do nas ciekawe głosy dotyczące tarczy antykryzysowej i tego, jak przyznawane są pieniądze. Często nie ma w tym większego ładu i składu, a wszystko dzieje się na szybko. Zdarza się, że środki otrzymują nie ci, którym są one najbardziej potrzebne ale ci, którzy wiedzą, gdzie lub do kogo się po nie zwrócić.
Wiele osób sporo zyskało dzięki tarczy antykryzysowej, choć wcale nie było w kryzysie. 123rf.com

Pieniądze za darmo

- W zasadzie wszyscy znajomi, którzy mają własną działalność, mówili to samo: że dzięki tarczy antykryzysowej wyszli na koronawirusie lepiej, niż gdyby normalnie pracowali. Przede wszystkim dzięki temu, że przez trzy miesiące byli zwolnieni z płacenia daniny do ZUS - mówi w rozmowie z naszym portalem jeden z drobnych przedsiębiorców, wolący zachować anonimowość.

- Do tego dostali pieniądze od rządu (m.in. pięć tysięcy bezzwrotnej pożyczki), a przecież nie zamknęli interesu, więc zarabiali - oczywiście mniej niż przed pandemią, ale biorąc pod uwagę zwolnienie z płacenia podatku i zapomogi, wyszli na tym lepiej - dodaje.


Podkreśla jednak, że z drugiej strony jest to pomoc doraźna i nie wiadomo, czy kryzys gospodarczy nie spowoduje, że i tak będą musieli zamknąć działalność. - Jednak na razie funkcjonują i bez problemu dają sobie radę - podsumowuje.

Jego znajomy dostał w sumie 9 tys. zł w gotówce plus 3 miesiące niepłacenia ZUS. Z czego 5 tys. zł to pożyczka, której nie trzeba zwracać, jeśli obroty firmy spadły. Bez pandemii zarobiłby może ok. 3-4 tys. zł.

Dodajmy, że nie jest to może problem powszechny i dotyka głównie grupy mikro firm, ale jednak istnieje i bulwersuje wielu innych przedsiębiorców. Podobnie jak "ustawiane" przetargi na środki z tarczy, o czym więcej za chwilę.

Wydawanie w ciemno

Marcin Materna, Doradca Inwestycyjny i Dyrektor Departamentu Analiz DM Millenium ocenia, że w najlepszej sytuacji były firmy, których sprzedaż jest nieregularna i np. tylko raz na 2-3 miesiące miały duży przychód.

- I akurat trafiły się planowe chude miesiące i weszła całkiem pokaźna tarcza. To było wydawanie pieniędzy nieco w ciemno, bez sprawdzania czy potrzeba czy nie. Jaki mamy tego skutek? Ogromny przyrost środków na rachunkach firm, przy czym część z tego, to właśnie środki z tarczy. Pracownicy i tak zostali wcześniej nierzadko zwolnieni, a sam przedsiębiorca jeszcze na tym zarobił - dodaje.

Jego zdaniem, jeśli już inwestycje mają napędzać gospodarkę, to lepiej środki lokować w drogi, koleje, szpitale, szkoły medyczne czy uniwersytety informatyczne, informatyzację administracji czy pieniądze na szkolenia specjalistów do usług, które oferuje państwo jako praktycznie monopolista.

Premier zapomniał o ideach

Niektórzy przedsiębiorcy uważają, że kto miał dostać naprawdę duże pieniądze, ten je dostał. Przy czym słynne maseczki czy respiratory to mógł być jakiś 1 proc. "przewalonych" pieniędzy, o których w rzeczywistości wiemy.

Zaś całe to drukowanie i dystrybucja środków to kolejny duży "przewał", czego przykładem były częste przetargi na środki z tarczy, które rozchodziły się w kilka sekund. Tym bardziej, że ci nieuświadomieni miewali "dziwnie" zablokowaną stronę, na której zgłasza się wniosek.

Tarcza antykryzysowa okazała się również schronem dla dłużników, o czy także już wcześniej pisaliśmy. Efektem tego była totalna zapaść w egzekucjach z nieruchomości i mniej pieniędzy zajętych z wynagrodzenia za pracę.

Jeden z ekonomistów, który miał okazję poznać premiera, mówi nam, że dziwi się temu, że jedyne, co mu zostało z bycia prezesem dużej firmy, to chęć zwalniania pracowników. Zaś efektywność działań, w tym kosztowa, odpowiedni ludzie, sensowność inwestycji, innowacje i chęć pójścia do przodu to idee, o których zapomniał wraz z wejściem w politykę. - To wielka, wielka szkoda - kwituje.