Rzemieślnicy wymierają, szewca dziś ze świecą szukać. Ale mamy jeszcze szansę ich ocalić

Grzegorz Koper
Pokolenia żyjące w PRL nie wyobrażały sobie krajobrazu miejskiego bez lokalnych punktów usługowych. Tymczasem dziś o rzemieślnika coraz trudniej, a w niektórych miejscach jest to wręcz nawet niemożliwe. Sporo winy jest w nas samych - uzależnionych od nowości i masówki konsumentów, którzy zamiast naprawiać zużyty przedmiot, wyrzucają go i od razu kupują nowy.
Rzemieślnicy znikają z polskiego krajobrazu. Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Praktyka na wyginięciu

Krawca i zegarmistrza jeszcze nietrudno znaleźć. Ale spróbujcie szybko zlokalizować w okolicy kaletnika, szklarza, kuśnierza czy rymarza. Nie będzie to proste zadanie. Nawet, zdawałoby się, popularna branża szewska coraz bardziej znika z rynku.

Wiele powiedziała o problemie historia pana Edwarda, szewca z ul. Polnej w Warszawie, jak również kłopoty z utrzymaniem się na rynku pana Adama, najstarszego szewca w stolicy. Koleje ich losów opisywaliśmy w INNPoland.pl.

Czytaj też: Nie rzuciły korporacji, ale znalazły czas na realizację pasji. „Majsterki” tworzą Rzemieślniczą Pracownię Kobiet


Niestety, oba przypadki nie były odosobnione. W całej Polsce, najczęściej po cichu, zamykano przez lata wiele zakładów rzemieślniczych. Ich właściciele uznawali, że już pora na emeryturę i nie znajdowali następców lub po prostu brak klientów naturalnie wypychał ich z rynku.

– Niestety, ale szewskie rzemiosło umiera. Kilka lat temu zamknięto ostatnią szkołę kształcącą szewców, a z danych GUS wynika, że średnia wieku szewca w Polsce to ponad 70 lat. Za kilka lat, przy obecnej tendencji, ten zawód może zniknąć – wyjaśniła nam Martyna Zastawna, założycielka WoshWosh, firmy zajmującej się naprawą i personalizacją obuwia.

Dlaczego rzemieślnicy znikają

Od transformacji ustrojowej zmienił się model konsumenta. PRL-owska gospodarka niedoboru zmuszała obywateli do dbania o swoje dobra. W czasach kryzysu, towary nie były dostępne ot tak, więc gdy już się miało parę butów czy skórzany pasek, to trzeba było o nie dbać. W końcu nie wiadomo, kiedy będzie okazja kupić nowy.

Jeszcze wcześniej, bo choćby w latach 60. i 70. codziennością było - choć dziś wielu osobom może wydawać się to istnym kuriozum - oddawanie pończoch i rajstop do repasacji. Kobiety, gdy zrobiło się im "oczko", zanosiły pończochy do specjalnych punktów, a tam fachowcy przywracali tej części garderoby dawny blask.

Konia z rzędem osobie, która zna dzisiaj punkt repasacji pończoch i rajstop. W internecie można wyszukać zaledwie kilka miejsc w całej Warszawie, które podejmą się takiego zadania.

I wcale to nie dziwi. Kupujemy tańsze, masowo wytwarzane produkty. Rynki państw zachodnich zostały zalane przedmiotami o niskiej cenie i nie najwyższej jakości. To wynik postępu technologicznego i otwarcia produkcji w krajach taniej siły roboczej.

Sami konsumenci nie chcą naprawiać tego typu przedmiotów, ponieważ zwyczajnie wygodniej jest im kupić nowy. Szczególnie, że dynamicznie zmieniająca się moda i powszechny marketing zachęcają do dalszego wydawania pieniędzy.

– Zmieniają się także nasze gusta, obyczaje oraz moda. Ponadto - jak się wydaje - coraz rzadziej korzystamy z usług rzemieślników z uwagi na brak czasu, a nawet pieniędzy. Tradycyjne usługi rzemieślnicze, przykładowo świadczone przez krawca lub szewca, są niestety wypierane dość powszechnym marketingiem dużych koncernów odzieżowych i zalewem taniej produkcji z krajów azjatyckich – mówi nam Maciej Kwiek ze Związku Rzemiosła Polskiego.

Dodatkowych kłopotów fachowcom przysparzają centra dużych miast. Tamtejsze czynsze za lokale usługowe są drogie. W dodatku trzeba jeszcze opłacać media. W konsekwencji niewielu może sobie pozwolić na samo utrzymanie punktu z powodu dużych kosztów stałych.

To wszystko powoduje pewien rodzaj sprzężenia zwrotnego. Rzemieślnicy mają coraz mniej klientów, więc stopniowo znikają z krajobrazu miast. Z kolei konsumenci wolą kupić tańsze "jednorazowe" towary, bo i tak będą mieli problem ze znalezieniem fachowca, który im to naprawi.

Myślenie społeczeństwa znów się zmienia

Martyna Zastawna przybliża, że jedną z idei WoshWosh było przywrócenie życia usługom szewskim i podejście w nowy, bardziej dostępny, sposób do naprawy obuwia. Usługi firmy można zamówić przez internet z dowolnego miejsca w Polsce i na świecie.

– Dodatkowo, co szczególnie ważne dla młodych osób, nazwy usług są jasno wyjaśnione i słowo "zapiętka" czy "flek" nie powoduje zastanowienia. Ostatnie dwa lata to także bardzo duże zainteresowanie ekologią i tematem zero waste, co powoduje, że coraz więcej osób decyduje się na naprawę czy odnowę obuwia, zamiast kupno nowego – dodaje nasza rozmówczyni.

Czytaj też: https://innpoland.pl/145097,najstarszy-szewc-w-warszawie-dostal-pomoc-od-woshwosh

I faktycznie, wraz ze wzrostem świadomości ekologicznej, istnieje nadzieja dla niektórych rzemieślników. Zamiast wyrzucać podniszczone buty, zepsuty zegarek czy inny szwankujący przedmiot - lepiej go oddać do naprawy. Środowisko jest już wystarczająco pełne zalegających śmieci, więc dokładanie nowych tylko spiętrzy kłopoty.

Nie wyrzucaj, naprawiaj

Ważna jest też w tym rola przyzwyczajenia. Pokolenie dorastające w erze sklepów wypchanych po sufit tanimi towarami nie ma, zwyczajnego dla ich rodziców i dziadków, nawyku naprawy zniszczonych rzeczy. Być może odmieni to rosnąca świadomość ekologiczna najmłodszych i wejście rzemieślników do internetu.

– Dlatego szansą na ocalenie tradycyjnego rzemiosła jest z pewnością korzystanie z dostępnych usług lokalnych fachowców czy wytwórców, w wielu przypadkach prowadzących działalność przekazywaną z pokolenia na pokolenie. To od decyzji konsumentów - w znacznej mierze - będzie zależało, czy za kilka lat w naszym mieście będzie krawiec, szewc czy kaletnik – powiedział nam przedstawiciel ZRP.

Warszawskie stowarzyszenie Miasto Jest Nasze udostępniło nawet mapę, dzięki której można znaleźć odpowiedniego rzemieślnika w stolicy. Podobnie uczynili wrocławscy aktywiści ze stowarzyszenia Akcja Miasto. Interaktywny plan miasta pozwoli znaleźć fachowca w stolicy Dolnego Śląska.