Rząd właśnie przyklepał zagładę tej branży. "13 miesięcy bez przychodów i zysków"

Katarzyna Florencka
W przyszłym roku z polskiej branży targowej nie będzie czego zbierać – alarmują przedsiębiorcy. To wynik wprowadzenia przez rząd Mateusza Morawieckiego stref czerwonych w największych polskich miastach.
Wprowadzając czerwone strefy w największych polskich miastach, rząd PiS zdecydował o końcu branży targowej. Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
– Mimo braku ogłoszenia oficjalnego lockdownu przyłączenie kluczowych miast do strefy czerwonej oznacza realny lockdown branży targowej, choć bardziej zasadne byłoby użycie tu nazwy breakdown, czyli upadku – mówi "Gazecie Wyborczej" Beata Kozyra, prezes Polskiej Izby Przemysłu Targowego.

Czytaj także: Zamknięcia, zawieszenia. Oto co się może stać z twoją firmą, jeśli rząd wprowadzi stan nadzwyczajny

Z analiz przeprowadzonych przez PIPT wynika, że co trzecia firma z branży targowej do końca roku zwolni połowę swoich pracowników. Trudno się temu dziwić: czerwona strefa w największych miastach oznacza odwołanie większości zaplanowanych imprez do końca roku i w pierwszych trzech miesiącach następnego.


– Która branża jest w stanie przetrwać 13 miesięcy bez pracy, bez przychodów, bez zysków? Żadna! Zatem bez wsparcia rządowego branżę targową – dziedzictwo narodowe ze stuletnią tradycją – czeka bankructwo! – alarmuje Kozyra.

"Firmy mają pieniądze"

Jak pisaliśmy w INNPoland, w podpisanej przez prezydenta niekorzystnej dla branży targowej wersji tzw. Tarczy Turystycznej, setki firm "okołotargowych" pozostały bez nawet minimalnego wsparcia ze strony rządu. O pomoc (np. w postaci czasowego zwolnienia ze składek ZUS) apelowała wcześniej Polska Izba Przemysłu Targowego Ostatecznie pomoc przypadła jednak tylko organizatorom targów.

Tymczasem przed kilkoma dniami szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys oznajmił, że rząd nie przewiduje dalszej pomocy finansowej dla firm dotkniętych ograniczeniami z powodu koronawirusa.

– Na rachunkach firm przybyło w ostatnich miesiącach ponad 50 mld zł, które stanowią obecnie bezpieczny bufor płynności – oznajmił szef PRF w rozmowie z serwisem Business Insider.

Przekonywał, że rząd zaplanował pomoc dla firm w ten sposób, żeby zabezpieczała ona "firmy i finansowanie miejsc pracy" co najmniej do końca roku.