Prześwietlamy majątek Joe Bidena. Nie miał tak łatwo jak Donald Trump

Grzegorz Koper
Joe Biden ściga się z Donaldem Trumpem o najważniejsze stanowisko w administracji Stanów Zjednoczonych. Choć na stopie biznesowej nie może się równać z obecnie urzędującym prezydentem, to i tak dysponuje większym majątkiem niż przeciętny Amerykanin.
Przyglądamy się majątkowi Joe Bidena. Fot. Gage Skidmore / Flickr.com / CC BY-SA 2.0
Porównując sylwetki obu kandydatów, nie sposób nie wspomnieć o pieniądzach, którymi dysponują. Majątek Donalda Trumpa i kontrowersje narosłe wokół niego, wielokrotnie gościły w INNPoland. Jednak tym razem przyjrzymy się środkom, które przez lata uzbierał kandydat Demokratów.

Czytaj także: Pierwsze takie oświadczenie Bidena. Już nawet nie ukrywa, kto wygra wybory w USA

Droga do wiceprezydentury

Były wiceprezydent dostał imię po ojcu. "Marie Claire" wskazuje, że Joseph Biden Senior, zanim został sprzedawcą samochodów, próbował swoich sił jako przedsiębiorca. Jednak nie udało mu się osiągnąć sukcesu na niwie biznesowej. Tutaj widać różnicę pomiędzy dwoma kandydatami. Fred Trump, ojciec obecnego prezydenta był multimilionerem.


Nie mając pokaźnego finansowego wsparcia od rodziny, młody Biden ukończył prawo na Uniwersytecie w Syracuse w 1968 r. i zaraz później dołączył do adwokatury stanu Delaware. Potem przez dwa lata zasiadał w radzie hrabstwa New Castle, by objąć mandat senatora. W izbie wyższej zasiadał aż 36 lat, bo do 2009 r.

Na początku swojej senatorskiej drogi mógł liczyć na 42,5 tys. dolarów rocznie, jak dowiadujemy się z "Marie Claire". Ta suma nie robi wrażenia jak na zarobki polityka najpotężniejszego mocarstwa, ale warto pamiętać, że otrzymywał ją na początku lat 70. Uwzględniając inflację mowa tu nawet o 250 tys. dzisiejszych dolarów rocznie.

Kolejny szczebel w karierze politycznej Biden pokonał w 2009 r. Wtedy został wiceprezydentem, a na wyborczym tandemie jechał z Barackiem Obamą. Dzięki temu mógł liczyć na około połowę pensji swojego "szefa" czyli ponad 200 tys. dolarów rocznie.

Co ciekawe CBS informowało wówczas, że Joe Biden był najuboższym z wysokich urzędników amerykańskiej egzekutywy. Wartość jego majątku netto na początku objęcia stanowiska w Białym Domu, stacja szacowała na niewiele ponad 27 tys. dolarów.

Wspięcie po finansowej drabinie

Forbes podaje, że prawdziwy skok finansowy Joe Biden zanotował w 2017 r. wraz z pozostawieniem wiceprezydentury za sobą. Po opuszczeniu Zachodniego Skrzydła Białego Domu udało mu się z małżonką zarobić więcej niż przez poprzednie 19 lat łącznie.

Większość z ponad 11 mln dolarów, które wtedy otrzymali pochodziło z wystąpień publicznych i książek, w tym ze wspomnień wiceprezydenta opublikowanych pod tytułem "Obiecaj mi, tato". Książkę napisała również jego żona, Jill. Publisher Weekly relacjonował, że umowy, które w 2017 r. wiceprezydencka para zawarła z wydawcą szacowano na 8 mln dolarów.

Poza dochodem z wystąpień, książek i pensji wiceprezydenta USA, w ostatnich latach Biden otrzymywał pieniądze z Uniwersytetu w Pensylwanii, gdzie w 2017 r. zaczął przewodzić w Penn Biden Center for Diplomacy and Global Engagement. Inquirer podkreślił, że przez niespełna trzy lata, były wiceprezydent zarobił tam ponad 900 tys. dolarów.

Ostatecznie majątek potencjalnego prezydenta i jego żony wyceniany jest na 9 mln dolarów. Forbes informował, że środki zostały częściowo ulokowane w nieruchomościach. Oba domy Bidenów szacowane są na 4 mln dolarów. Drugie tyle znajduje się w gotówce i w lokatach.