W Polsce masowo drukuje się pieniądze. NBP przemówiło - zdradza nam, czy to powód do zmartwień

Natalia Gorzelnik
Skąd biorą się masowe dodruki pieniędzy? Wartość wszystkich papierowych pieniędzy, wytworzonych na zlecenie NBP od początku roku do końca września, zwiększyła się o jedną czwartą, czyli o 66 miliardów złotych. O to, dlaczego tak się dzieje i czy jest to powód do zmartwień, zapytaliśmy ekonomistów i sam bank centralny.
Prezes NBP, Adam Glapiński. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Polacy rzucili się na gotówkę?

– Narodowy Bank Polski, ani żaden inny bank centralny, nie decyduje o wartości pieniądza gotówkowego w obiegu – przekazał nam Jacek Majcherek z NBP. Za tę decyzję mamy być odpowiedzialni my, konsumenci.

Czytaj też: Skądś to znamy… NBP po cichu dodrukowuje pieniądze, a nam grozi drożyzna

Jak tłumaczy specjalista, dokonując wypłat z bankomatów lub kas banków, zwiększamy wartość gotówki w obiegu. Wpłacając gotówkę do banków, albo płacąc gotówką za zakupy w sklepach, zmniejszamy wartość gotówki w obiegu.

– W przypadku wzrostu popytu na gotówkę (wypłaty klientów) banki kupują ją od NBP, płacąc za nią pieniądzem elektronicznym znajdującym się na ich rachunkach w NBP. W przypadku spadku zapotrzebowania na gotówkę (wpłaty klientów) banki sprzedają jej nadmiary NBP i otrzymają w zamian pieniądz elektroniczny na ich rachunek w NBP – dodaje.


Jak przekonuje, wzrost wartości gotówki w obiegu nie powoduje wzrostu podaży pieniądza, a jedynie zamianę jego formy z elektronicznej na banknoty i monety.

Zdaniem NBP, duży przyrost gotówki w obiegu, mający miejsce na przełomie października i listopada, to efekt drugiej fali pandemii. Na decyzje konsumentów miał mieć też wpływ wzrost niepewności, którą wywołała decyzja o zamknięciu cmentarzy pierwszego listopada.

– Pojawiło się realne, publicznie artykułowane ryzyko wprowadzeniu drugiego lockdownu w całej Polsce. Tym samym, w warunkach niskich stóp procentowych, naturalnym środkiem, na który swoje zainteresowanie skierowali konsumenci stała się ponownie gotówka jako główny środek przezornościowy i tezauryzacyjny - tłumaczy nam Jacek Majcherek.

Innymi słowy, Polacy mieli rzucić się na bankomaty.

Zgodnie z przekazanymi przez NBP danymi, W październiku 2019 r. odnotowano przyrost wartości pieniądza gotówkowego w obiegu na poziomie 0,7 proc. a w listopadzie 0,5 proc., natomiast w roku 2020 przyrost wynosił w październiku 2,4 proc., a w listopadzie do dnia 18.11.2020 r. - 2 procent.

– Od marca bieżącego roku wartość pieniądza gotówkowego w obiegu wzrosła o 80 miliardów złotych, czyli o blisko jedną trzecią, osiągając kwotę ok. 318 miliardów złotych. Wzrost ten jest wynikiem sumy decyzji poszczególnych konsumentów, a nie celowego działania NBP. My musieliśmy sprostać temu wzmożonemu popytowi – podkreślił.

To jednak nie oznacza, że NBP nowych pieniędzy w ogóle nie kreuje. Jak wyjaśnił specjalista, bank musiał podjąć zdecydowane kroki w celu załagodzenia polityki pieniężnej. To w ramach walki z recesją, którą wywołała pandemia.

Jednym z takich działań było “uruchomienie strukturalnych operacji otwartego rynku polegające na skupie skarbowych papierów wartościowych i dłużnych papierów wartościowych gwarantowanych przez Skarb Państwa na rynku wtórnym”. Czyli w potocznym rozumieniu “drukowanie pieniędzy” właśnie. Przeprowadzone po to, by gospodarka mogła poradzić sobie z kryzysem.

NBP drukuje pieniądze

– Narodowy Bank Polski, tak jak bank centralny w każdym kraju, jest dokładnie od tego, żeby drukować pieniądze. Taka jest jego rola – tłumaczy nam profesor Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego. – Pieniądze były drukowane wcześniej i są drukowane teraz.

Problem pojawiłby się, gdyby podaż pieniądza była zbyt wysoka w stosunku do produkowanej ilości dóbr i usług. – Gdyby pieniędzy przybywało więcej niż tego, co możemy za nie kupić. To mogłoby doprowadzić do inflacji – wyjaśnia.

Taka sytuacja miała miejsce w Polsce w 1990 roku. – Hiperinflacja w tym okresie była skutkiem tzw. nawisu inflacyjnego i niezrównoważonego rynku. Wynikiem całych lat niedoborów w gospodarce i nagromadzenia niezrealizowanego popytu. Mówiąc konkretnie: chciałem kupić lodówkę, ale jej nie było, więc miałem niewykorzystaną gotówkę.

Zwyżka cen, która nastąpiła po uwolnieniu gospodarki, to była tak zwana inflacja korekcyjna – wyjaśnia dalej. – Towar, którego wcześniej nie było, bo był za tani z punktu widzenia równowagi rynkowej, nagle mocno podrożał, żeby zrównoważyć rynek. Innymi słowy, wcześniej była kolejka i nie można było kupić kiełbasy, następnego dnia kiełbasa już była, ale znacznie droższa – tłumaczy ekonomista.

Dodruk, który prowadzi NBP, to operacje wykupu obligacji na rynku finansowym.

– Narodowy Bank Polski może wykreować tyle pieniędzy, ile chce. Ale to nie jest raczej fizyczne drukowanie papierków, a operacje elektroniczne, cyfry w komputerze – wyjaśnia.

Dodruk polega zatem na tym, że poprzez emisję pieniądza z banku centralnego finansujemy dług publiczny, jak mówi profesor Jacek Tomkiewicz.

– Wzrost długu publicznego jest dla państwa sporym obciążeniem, z drugiej strony zdobyte w ten sposób środki pozwoliły na zachowanie miejsc pracy – zaznacza. – W czasie kryzysu nie wzrosło znacznie bezrobocie, dochody przedsiębiorstw i gospodarstw domowych drastycznie nie spadły. Tym większym długiem kupiliśmy sobie to, że recesja spowodowana zamknięciem gospodarki jest stosunkowo mała, że nic poważnego nie stało się na rynku pracy czy w dochodach domów i firm – tłumaczy ekonomista.

Jak działa drukowanie pieniędzy?

Całej operacji nie można przeprowadzić wprost, tj. NBP nie może bezpośrednio kupować obligacji wyemitowanych przez Ministerstwo Finansów, bo nasza Konstytucja zabrania finansowania deficytu budżetowego przez bank centralny.

Jak tłumaczy ekonomista, działa to tak, że minister finansów oraz inne instytucje, które są wykorzystywane do tzw. tarcz antykryzysowych (Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju) emitują obligacje. Obligacje te kupuje później sektor bankowy. A na koniec, na rynku wtórnym, kupuje je od nich Narodowy Bank Polski.

– W pasywach banku centralnego mamy “wydrukowane” pieniądze, ale w aktywach mamy obligacje skarbowe i obligacje nieskarbowe, czyli papiery PFR-u i BGK – wyjaśnia profesor.

Czemu ma to służyć?

– Te wydrukowane pieniądze na razie trafiły wyłącznie do banków. Narodowy Bank Polski kupił obligacje i banki mają pieniądze. Pamiętajmy też, że banki nie rozdają tych pieniędzy ludziom ot tak. One udzielają kredytów – tłumaczy ekonomista.

Jak podkreśla, popyt na kredyty, zarówno ze strony przedsiębiorstw jak i gospodarstw domowych, jest obecnie bardzo niewielki. Banki mają zatem gotówkę, z którą nie mają co zrobić. Więc pieniądze trafiają z powrotem do banku centralnego.

Czytaj też: Twój leasingodawca to ukrywa. Jeden mail starczy, by obniżyli ci ratę za auto nawet kilkaset złotych

– Bilans banku centralnego pokazuje, że prawie wszystko, co zostało wydrukowane, wraca z powrotem do NBP – podkreśla ekonomista. Jak dodaje, pieniędzy tych nie należy też traktować jako dodatkowych, ekstra środków.

– One mają być przede wszystkim rekompensatą spadku dochodów i przychodów firm w okresie zamknięcia gospodarki i spadku konsumpcji. Dodruk jest uzupełnieniem luki po dochodach, które nie zostały wypracowane w czasie kryzysu – wyjaśnia.

Czy sytuacja zmieni się gdy zostaną zniesione obostrzenia?

Jak przekonuje profesor Tomkiewicz, mogłoby się zrobić źle gdyby gwałtownie zmieniło się nastawienie do brania kredytów. Innymi słowy: gdyby banki, zamiast lokować pieniądze w NBP, zaczęły masowo ich udzielać.

–To znacznie przyspieszyłoby krążenie pieniądza. Udzielony kredyt staje się depozytem, w oparciu o który można udzielić kolejnego kredytu itd. - wzrosłaby podaż pieniądza i wtedy mogłaby rosnąć inflacja – wyjaśnia.

– Na razie jednak, z powodu spadku konsumpcji, mamy potężne, niewykorzystane moce wytwórcze. I to nie będzie tak, że gdy pójdziemy na większe zakupy, to od razu wzrosną ceny. Po zniesieniu obostrzeń przedsiębiorstwa będą po prostu produkowały dokładnie tyle, ile mogłyby wyprodukować teraz. Restauracja, który teraz stoi pusta, zacznie po prostu sprzedawać obiady, zamiast podnosić ceny – tłumaczy.

Co oznacza dla mnie dodruk pieniądza?

Jak przekonuje ekonomista, dodruk pieniędzy jest uzasadnionym działaniem w obecnej sytuacji gospodarczej polski. – Nie jesteśmy żadnym wyjątkiem. Takie kroki podejmują różne gospodarki światowe i europejskie, tym bardziej w czasie pandemii. To normalne od czasu kryzysu w 2008, kiedy podobny mechanizm zastosowały Stany Zjednoczone czy strefa euro.

Przeciętny Kowalski nie ma się czego obawiać – podsumowuje ekonomista. Nie ma podstaw by twierdzić, że hiperinflacja stoi za rogiem i że będziemy chodzić z taczką pieniędzy do warzywniaka. Oczywiście nie zmienia to faktu, że na inflację trzeba uważać i nie pozwolić żeby wymknęła się spod kontroli.

Czytaj też: Inflacja w Polsce to na razie jeszcze nic. Liczby z tych krajów naprawdę przerażają