"Oświadczenie o podróży służbowej" to fikcja. Gowin powiedział, co czeka hotelarzy

Krzysztof Sobiepan
Wicepremier Jarosław Gowin nie jest zadowolony, że coraz więcej Polaków omija zasady zamknięcia hoteli deklarując "wyjazdy służbowe". Minister zapowiedział kontrole i grozi karami finansowymi dla hotelarzy oraz utratą środków z tarczy antykryzysowej.
Jarosław Gowin ma dość gier hotelarzy. Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Hotele, pensjonaty i inne miejsca noclegowe są zamknięte od 7 listopada, podobnie jak lokale gastronomiczne. Zapowiada się, że taki stan potrwa co najmniej do 27 grudnia. Polacy nadal jednak wyjeżdżają na wypady np. w góry, po prostu deklarując, że przyjechali "służbowo". Nawet jeśli robią to z całą rodziną.

Jak podaje WP.pl, wicepremier Gowin w takich deklaracjach widzi próbę obchodzenia obostrzeń. – Będą kontrole od dzisiaj. Mówię to z wielkim żalem, a także z nadzieją, że do tej sytuacji nie dojdzie – zapowiedział we wtorek wieczorem polityk. Jednocześnie zaapelował, by przedsiębiorcy stosowali się do obmyślonych nakazów i zakazów, a nie próbowali je omijać.


– Inaczej muszą się liczyć nie tylko z mandatami, z karami finansowymi, ale także zawieszeniem pomocy, która opiewa łącznie na kwotę ok. 40 mld zł – straszył Gowin.

Przepisy nie są jednak jednoznaczne, co wywołuje u przedsiębiorców spory niepokój. Nie jest bowiem pewne, kto jest odpowiedzialny, jeśli wykryje się, że gość nie przebywa na zadeklarowanej delegacji, a przyjechał dla przyjemności. Czy winny jest właściciel hotelu, pracownik, który przyjął lewe oświadczenie, a może sam klient, który przecież minął się nieco z prawdą?

Czytaj także: W Zakopanem działa hotelarskie podziemie. Ludzie masowo rezerwują "służbowe" ferie

Kto dostanie mandat za udawany wyjazd służbowy?

Niedawno rozmawialiśmy w INNPoland.pl z Agatą Wojtowicz, szefową Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Konsultowała ona sprawę z prawnikami i wydaje się być pewna tego, na kim spoczywa odpowiedzialność za fałszywy wyjazd służbowy.

– Hotelarz nie ma prawa ani obowiązku sprawdzać w jakim celu gość przyjechał. Gość podpisuje oświadczenie i to daje zabezpieczenie pensjonatowi czy innej placówce. To nie na hotelu spoczywa odpowiedzialność za klientów. Odpowiedzialność powinien ponieść gość, który zaplanował sobie podróż. Tak wygląda to z punktu widzenia prawa – mówi Wojtowicz.

– Rząd stworzył prawo, które można obchodzić i łamać. Po co taka legislacja? Ani z koronawirusa, ani z przepisów PiS rodzinne firmy nie ugotują zupy dla swoich dzieci. Jeśli ktoś z pokojami gościnnymi ma wybór: ominę przepis i będę miał jak rodzinę nakarmić, to to zrobi. Straszne, że rząd w ogóle zmusza do podejmowania takich decyzji – grzmi nasza rozmówczyni.

Czytaj także: Na Podhalu ostrzą ciupagi. "Państwo zamiotło nas pod dywan"