Tragifarsa na stoku pod Krakowem. Tak policja przegrała z saneczkarzami

Marcin Długosz
Obostrzenia dotykają przedsiębiorców i żądnych wypoczynku Polaków. Ci drudzy, zamiast nart, wybierają sanki. Do jednej z takich sytuacji doszło pod Krakowem. Tam policja starała się ukrócić proceder i nawoływała do opuszczenia górki. Jednak jak widać na filmie - bezskutecznie.
Na stokach w Polsce pojawili się saneczkarze. Fot. Wojtek Habdas / Agencja Gazeta

Saneczkarze się bawią

Internautów na portalu Wykop.pl rozgrzał film wrzucony w niedzielę na Youtube. Akcja ma dziać się na jednym z podkrakowskich stoków. Na nagraniu słyszymy komunikaty nadawane przez policję.

– Uwaga, uwaga. Policja informuje: mamy stan epidemii. Pozostając w tym miejscu narażasz na niebezpieczeństwo zakażenia siebie i innych. Prosimy o opuszczenie tego miejsca. Chroń siebie i bliskich – brzmi komunikat.

Jednocześnie na filmie widzimy radośnie bawiących się saneczkarzy, którzy zdają się zupełnie nie zważać na puszczane w tle ostrzeżenie.

Policja przygląda się stokom

W sprawie saneczkarzy na stoku wydała komunikat w niedzielę wielicka policja.


"Wczoraj (tj. w sobotę - przyp. red.) w Podstolicach w powiecie wielickim wiele rodzin z dziećmi spędzało czas na miejscowym stoku. Skierowani na miejsce policjanci przez urządzenia nagłaśniające przypominali obecnym na stoku o obowiązku przestrzegania obostrzeń sanitarnych tj. zachowania dystansu społecznego, zakrywania ust i nosa. Sprawdzali, czy nie dochodzi do grupowania się osób. W powyższym zakresie nie było przypadków ukarania mandatem" – czytamy na stronie wielickiej KPP.

Dodano, że "zgodnie z aktualnie obowiązującym rozporządzeniem Rady Ministrów stok powinien być zamknięty. Tymczasem umożliwiono tam wstęp licznym osobom, po zmierzchu uruchomiono oświetlenie a od użytkowników pobierana była „dobrowolna” opłata za sprzedawane serki góralskie, która była de facto opłatą za korzystanie ze stoku".

Policja zawiadomiła też o ewentualnych grzywnach i karach administracyjnych grożących właścicielowi obiektu. Ten poinformował wielicki portal Głos24, że policjanci nie żądali od niego żadnych dokumentów. Pytali natomiast, czy mógłby wyłączyć oświetlenie stoku.

– Stok nie jest otwarty. Ja udostępniam ludziom górkę, nikogo nie zmuszam do niczego i nie pobieram za nic żadnej opłaty. Sprzedaję serki, ale sprzedaż serków przecież nie jest zabroniona – serwis cytuje jego słowa.

Właściciel obiektu powiedział portalowi w odpowiedzi na informację na stronie policji, że ta jest u niego kilka razie dziennie, ale nie miał żadnej informacji, że prowadzą jakieś czynności wobec niego. Nie otrzymał też żadnych zarzutów o popełnieniu wykroczenia.

Saneczkarze na Kaszubach

Policja pilnuje saneczkarzy też w innych regionach Polski. Niedawno w INNPoland pisaliśmy o sytuacji na Kaszubach. Tam kartuscy funkcjonariusze bacznie przyglądali się wyciągowi na Wieżycy.

Czytaj także: Sankcje za saneczki. Policjanci z Kaszub ścigają dzieci, które zjeżdżają ze stoków