Padło poważne ostrzeżenie. Rząd mówi, co grozi siłowniom, które otworzą się 1 lutego

Grzegorz Koper
Desperacja właścicieli siłowni i klubów fitness narasta z każdym dniem. Niedawno część z nich zapowiedziała otwarcie 1 lutego. Władza nawiązała z nimi dialog, ale i przedstawiła konsekwencje łamania obostrzeń.
Lockdown jest dla siłowni czasem finansowych kłopotów. Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta
Wiele siłowni i klubów fitness zapowiedziało otwarcie swoich podwojów już 1 lutego. Informowaliśmy o tym niedawno w INNPoland. Przedstawiciele branży tłumaczyli, że choć zamknięcie ich działalności jest niezgodne z konstytucją, to same ograniczenia są konieczne. Dlatego zapowiedzieli limity liczby ćwiczących, odstępy i dezynfekcję.

Czytaj także: Branża fitness mówi "DOŚĆ". Wiadomo, kiedy otworzą się siłownie

Pomoc publiczna nie dla każdego

W czwartek, jak podaje PAP, wiceminister rozwoju Olga Semeniuk spotkała się z przedstawicielami fitnessu. Powiedziała, że rozumie determinację i niepokoje przedsiębiorców, ale decyzję musi podjąć Rada Ministrów i Rada Sanitarno-Epidemiologiczna. Decyzja w sprawie zniesienia obostrzeń nie została jeszcze podjęta.


– Prosiłam przedsiębiorców, aby jeszcze raz solidarnie podeszli do tego tematu i pozwolili nam w ciągu kilku tygodni podejmować decyzje. Nie wiemy, jak będzie wyglądać sytuacja epidemiczna w Polsce w lutym i w marcu – powiedziała wiceminister.

Dodała, że inne europejskie kraje raczej zaostrzają restrykcje, a nasze na ich tle zdają się być dość liberalne. Zapewniła, że jest gotowa kontynuować dialog z przedsiębiorcami i przedstawi ich postulat w piątek na posiedzeniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.

Olga Semeniuk powiedziała też o skutkach społeczno–zdrowotnych otwarcia siłowni i klubów wbrew zakazowi. Dodała, że przedsiębiorcy, którzy się na to zdecydują, "będą wyłączeni z pomocy publicznej, czyli z możliwości wsparcia z Tarczy Branżowej i Tarczy Finansowej PFR 2.0".

Lockdown siłowni

Zamknięcie siłowni powoduje generuje niemały problem dla ich właścicieli. Nie mogą funkcjonować już miesiącami, na dodatek to już drugie zamknięcie w tym roku. Wcześniej musieli się liczyć z wiosennymi obostrzeniami.

Po październikowym zamknięciu zdesperowani przedsiębiorcy szukali możliwości działania. Opisywaliśmy przypadki, gdy ćwiczący trenowali jako zawodnicy przygotowujący się do występu lub siłownie oferowały sprzedaż sprzętu z możliwością przetestowania go na miejscu.

Czytaj także: Fitness szuka sposobów na przetrwanie. Ta siłownia znalazła sposób jak działać normalnie

Władza nie pozostała bierna i zaostrzyła przepisy. Pod koniec grudnia skontrolowano nawet wiele obiektów w całej Polsce. Okazało się, że tylko nieliczne z nich były otwarte.

Money.pl podawał, że w Wielkopolsce na kilkadziesiąt obiektów odkryto jedynie 4 działające wbrew przepisom. Z kolei w Małopolsce skontrolowano 176 klubów fitness i siłowni, 3 aquaparki i baseny i 4 stoki narciarskie. Tylko dwa obiekty okazały się czynne.

Natomiast na Podkarpaciu policja znalazła obiekt, gdzie ćwiczyło 15 osób pod okiem jednego członka obsługi. Wszyscy zostali wylegitymowani i podjęto wobec nich czynności wyjaśniające o wykroczenie. Funkcjonariusze o całym zajściu mieli też powiadomić sanepid.

Czytaj także: Policja sprawdza, kto ćwiczy na siłowni. Można za to słono zapłacić