PiS dusi Warszawę. Unijne dotacje zmniejszone o 90 proc., 7 mld "do rezerwy"

Krzysztof Sobiepan
Rząd zadecydował, że Warszawa oraz 9 otaczających ją powiatów otrzymają zaledwie 157 mln euro z unijnych dotacji na lata 2021-27. Do rezerwy przesunięto zaś aż 7,1 mld euro, które mogą być rozdzielane bez wskazania celu. Radni Mazowsza boją się uznaniowości w przyznawaniu środków przez władze i pytają, czy zostali skazani na stagnację.
Czyżby kreatywna księgowość miała coś wspólnego ze znienawidzonym przez PiS burmistrzem Warszawy? Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
– Te środki powinny zasilić programy regionalne. Takie działania na etapie konsultacji, tj. brak zasad i kryteriów ich podziału, rodzą duże ryzyko uznaniowości – ostrzegał na sesji sejmiku wicemarszałek Mazowsza Wiesław Raboszuk, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".

Na lata 2021-27 dla Warszawy i okolicznych powiatów przydzielono zaledwie 157 mln euro z unijnych programów krajowych i regionalnego. To o 90 proc. mniej niż w okresie 2014-20.

Aglomeracja warszawska zdecydowanie nie jest zadowolona z ogromnej sumy rezerwowej, która na dodatek jest opisana niezwykle mgliście. Sytuacja, gdy główna kwota to niewielki ułamek w porównaniu do przytłaczającej wręcz "rezerwy" rzędu 7 miliardów euro jest absolutnym precedensem.


Wcześniej rząd chciał całkowicie odebrać Warszawie i okolicom możliwość wykorzystania środków UE w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego, ale po protestach wycofał się z pomysłu.

Sejmik mazowiecki zaapelował już do rządu o przyznanie dodatkowego 1 miliarda euro dla Warszawy i okolic. Jak wspomina burmistrz dzielnicy Wilanów Ludwik Rakowski radni PiS byli murem przeciwni uchwaleniu stanowiska.

PiS rozdziela pieniądze "swoim"

Mamy pewne podejrzenia, że taki zabieg rachunkowy ze strony rządu może mieć związek z osobą Rafała Trzaskowskiego, burmistrza Warszawy i zajadłego przeciwnika PiS. W INNPoland.pl wielokrotnie opisywaliśmy już sytuacje, gdzie rząd hojnie sypie pieniędzmi dla "swoich" regionów i jakoś pomija te, gdzie obywatele głosowali przeciw "dobrej zmianie".

Na początku lutego na alarm biła Fundacja Batorego. Jak wskazuje raport instytucji, około jednej trzeciej z puli 357 mln zł Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych trafiło do siedmiu śląskich miast. Dziwnym trafem to okręg wyborczy premiera Mateusza Morawieckiego.

"Już sam kształt procedury konkursowej zapowiadał, że możemy mieć do czynienia z podziałem środków nie według potrzeb finansowych samorządów, ale według kryteriów arbitralnych i pozamerytorycznych" – czytamy w dokumencie Fundacji.

Gminy sympatyzujące bardziej z opozycją (kryterium wyników drugiej tury wyborów prezydenckich w 2020 roku) uzyskały w przeliczeniu na mieszkańca ponad trzy razy mniej środków niż gminy, gdzie zdecydowanym poparciem cieszy się obóz rządzący.
Miasta na prawach powiatu, najbardziej dotknięte kryzysem finansowym, które w większości stanowią „bastion opozycji”, uzyskały środki nieproporcjonalnie niskie w stosunku do liczby ludności, a wiele z nich nie otrzymało pieniędzy w ogóle.
Czytaj także: Oto "wzorzec samorządu PiS". Państwowe miliony płyną do Chełma szerokim strumieniem