Gardzisz Rozenek, ale kupujesz Beyonce. Polaku, dlaczego nienawidzisz marek "swoich" celebrytek?

Katarzyna Florencka
"Oho, kolejna projektantka", "ciuchy jak w każdej sieciówce", "ceny z kosmosu" – wystarczyła zaledwie chwila, aby internet zrecenzował nowy biznes Małgorzaty Rozenek-Majdan. Rodzime celebryckie marki nie powinny być już dla nas czymś zadziwiającym – jednak nieodmiennie działają na nas jak płachta na byka.
Nowa marka Małgorzaty Rozenek-Majdan automatycznie traktowana jest z podejrzliwością, choć produkty zachodnich celebrytek kupujemy bez problemu. Fot. mrsdrama.pl / mat. prasowe
Beyonce, Rihanna, Ariana Grande, Kylie Jenner – oprócz zarabiania na życie w showbiznesie, wszystkie te panie łączy jeszcze jedna rzecz: swoim nazwiskiem firmują perfumy, kosmetyki czy ubrania.

Zakładanie własnych marek przez zachodnie gwiazdy jest traktowane jako coś zupełnie naturalnego; nie przeżywamy żadnych dziwnych rozterek, kiedy na półce w Rossmannie widzimy np. flakonik perfum Beyonce. Dlaczego w takim razie tak wyśmiewamy się z każdej nowej marki polskiej celebrytki?

Nowa marka Rozenek

Ci z was, którzy nie śledzą z wypiekami na twarzy kont społecznościowych Małgorzaty Rozenek-Majdan mogą być nieco zdezorientowani, ale już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż Rozenek ogłosiła wczoraj start swojej własnej marki odzieżowej Mrs Drama. I tyle. Wystarczyło to internetowi do tego, aby się wyzłośliwić.


Niektóre komentarze były celne: jedną z moich znajomych rozbroił dysonans pomiędzy hasłem "Jesteście dla mnie bardzo ważne, dlatego w kolekcji znajdziecie wszystkie rozmiary" a istnieniem programu zatytułowanego... "Rozenek cudnie chudnie".

Jednak większość negatywnych reakcji to raczej krytyka dla samej krytyki, na czele z moim ukochanym argumentem "w sieciówkach jest taniej". Nie od dzisiaj wiadomo, że niskie ceny ubrań w sieciówkach biorą się z maksymalnego obniżania kosztów produkcji, często również kosztem jakości – ale tak się do nich przyzwyczailiśmy, że wielu z nas nawet do głowy nie przyjdzie, że wyższa cena może brać się po prostu z lepszych materiałów i godnego opłacania osób szyjących ubrania.

Marki polskich celebrytek

Pewnie nie zwróciłabym za bardzo uwagi na standardowy hejcik na nową celebrycką markę, gdyby nie to, że przypomniała mi ona o pewnej rozmowie.

Znajoma, która akurat robiła marketing nowego produktu jednej z polskich celebrytek, opowiedziała mi o tym, jak zaskoczyła ją natychmiastowa negatywna reakcja. A ma naprawdę duże doświadczenie w branży i nie jest łatwo ją zdziwić.

Nie liczyło się to, że produkt był przemyślany, dobrej jakości, stworzony we współpracy ze specjalistami – ponieważ zainwestowała w niego osoba często pojawiająca się na plotkarskich portalach, automatycznie uznano, że to "skok na kasę".

Czy tylko mi tutaj coś zgrzyta? Jasne, z jednej strony automatyczny hejt i podejrzliwość to w pewnym sensie cena, którą znane Polki "płacą" za dużą widoczność świeżej marki. Z drugiej strony nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że jest w tych reakcjach jakieś poczucie wyższości wobec "gwiazdek instagrama".

Dopada nas jakaś zbiorowa, wybiórcza amnezja. Bo w końcu najbardziej znane celebrytki nie byłyby w stanie dłużej utrzymać swojej pozycji, gdyby równocześnie nie były profesjonalnymi businesswomen. Ale o tym chyba po prostu lubimy zapominać.

Kasia Tusk, Kinga Rusin, Maffashion, a nawet Krystyna Janda – ktoś by pomyślał, że biznesowy sukces tych pań nauczy nas, żeby celebryckich marek nie oceniać po pozorach. Ale chyba jeszcze sporo nauki przed nami.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl

Czytaj także: Ludzie zgorszeni Kardashianką na okładce Forbesa. Pierwszy miliard zarobi szybciej niż Zuckerberg