Samozatrudnieni wściekli na pomysł z Nowego Ładu. "Nie chcę opłacać kiełbasy wyborczej PiS"

Krzysztof Sobiepan
Kolejne przecieki dotyczące programu Nowy Ład wywołały wściekłość wśród przedsiębiorców i samozatrudnionych. Choć zgadzają się, że wyższe środki na NFZ są potrzebne, to możliwa metoda PiS, przez likwidację odliczeń składki zdrowotnej w PIT, woła o pomstę do nieba. "Nie chcę opłacać kiełbasy wyborczej PiS" – wskazuje nasza rozmówczyni, licząc, ile będzie ją to kosztowało.
Osoby z własną działalnością gospodarczą nie dają wiary pomysłowi z Nowego Ładu. Fot. pixabay.com
Dzisiejszego poranka jak grom z jasnego nieba gruchnął kolejny przeciek dotyczący programu Nowy Ład. Co może nam gotować Prawo i Sprawiedliwość? Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, po pierwsze i podstawowe rzad ma się zastanawiać nad likwidacją lub znacznym zmniejszeniem odliczeń składki zdrowotnej w ramach PIT.


Na gorąco zapytaliśmy więc osoby z własnym biznesem i ekspertów, jak oceniają taką zmianę. Jak można się domyślać – raczej nie usłyszeliśmy zbyt wielu pozytywnych opinii.
Czytaj także: Są szczegóły Nowego Ładu. Samozatrudnieni zapłacą dużo więcej niż dotychczas

Przedsiębiorca szczerze o Nowym Ładzie i składkach zdrowotnej

– Już od paru dobrych lat prowadzę własną działalność w Warszawie i prawdę mówiąc cały czas jest pod górkę. Kłody pod nogi najczęściej rzucają mi właśnie instytucje państwowe, więc ostatnie wieści po prostu mnie wkurzyły – mówi nam Ania, która prowadzi własną działalność gospodarczą w stolicy. Na co dzień zajmuje się komunikacją i public relations.

Często wydaje jej się, że za każdym rogiem jest jakaś dodatkowa opłata czy komplikacja. Załatwienie prostych spraw w instytucjach często graniczy z cudem i ma wrażenie, że urzędnicy często robią jej łaskę po prostu wykonując swoją pracę.

– Rozumiem argument zwolenników wszystkich rewolucji, jakie mają się znaleźć w Nowym Ładzie. Chodzi o dofinansowanie NFZ, które w środku pandemii Covid-19 i tak ledwo dycha. Gdyby każda złotówka z likwidacji odliczeń rzeczywiście trafiała do naszej służby zdrowia, to może miałabym o sprawie nieco inne zdanie – zaznacza.

– Problem w tym, że mam wrażenie, iż żadne nowe środki nie trafią do Funduszu, a ja z własnej kieszeni będę finansować jakieś obietnice, które wymyślił sobie PiS. W Ładzie jest też podwyższenie kwoty wolnej od podatku dla ludzi na zupełnie innych umowach. Ja nic nie mam z takiej ewidentnej kiełbasy wyborczej, a sporo na tym tracę. To nieco mnie mierzi – wścieka się.
Czytaj także: 30 tys. kwoty wolnej od podatku. Cztery powody, dla których PiS obiecuje to właśnie dziś
W jej przypadku likwidacja ulgi oznacza składkę już nie nie na niecałe 400, jak miało to miejsce wcześniej. Nowa suma oznaczałaby ponad 800 złotych. To tylko orientacyjne dane, bo w pandemii trudno przecież o normę, a sumy zmieniają się praktycznie miesiąc do miesiąca.

– Jestem wściekła, bo władza sięga bezpośrednio do mojej kieszeni, by rzucić jakiś ochłap osobom na śmieciówkach. A w tej grupie pewnie jest niemało wyborców Prawa i Sprawiedliwości. I karuzela kręci się dalej, z tym że ja nie bardzo chce opłacać kolejne bilety do wesołego miasteczka PiS-u – wzdycha.

– Sądzę, że taki plan może się skończyć co najwyżej kolejnym protestem przedsiębiorców. TVP to ładnie pokaże, w stylu "patrzcie na tych zachłannych prywaciarzy". I już mamy gotowy sposób myślenia. Nawet jeśli jednoosobowi przedsiębiorcy będą podnosić ważne wątki i pokazywać dobre argumenty – ocenia.

Nasza rozmówczyni wskazuje też, że przez cały okres pandemii otrzymała zaledwie 5 tys. zł z rządowych środków. Nawet dla jednoosobowej firmy to śmiesznie mała kwota biorąc pod uwagę straty.

– Nie zgadzam się, by z moich pieniędzy dofinansowywać bokiem osoby, które są na umowach śmieciowych. To do likwidacji tego typu umów rząd powinien zacząć. Już dawno powinniśmy zrestrukturyzować rynek pracy w Polsce, uzdrowić go tak, by ludzie nie byli zmuszani do podejmowania pracy na umowach śmieciowych za 2 tys. z kawałkiem na rękę. To nie są pieniądze gwarantujące godny byt – zaznacza

Dodaje, że w Polsce jednoosobowe działalności gospodarcze to już nie domena wolnych zawodów, szewca czy fryzjerki. Pracodawcy często po prostu zmuszają osoby do przejścia na B2B, by nie musieć odprowadzać za takie osoby dodatkowych środków. Ania wskazuje, że zdecydowanie wolałaby mieć umowę o pracę, ale to po prostu mało możliwe w dzisiejszych warunkach – to różnica rzędu 1-1,5 tys. złotych na rękę.

– Pomysł dofinansowania służby zdrowia na koszt przedsiębiorców nie jest nowy, po raz pierwszy padł już dawno. To kolejny populistyczny wytrych PiS-u. Nie chcą naprawdę rozwiązać problemu, tylko łatać go na kolanie i jakoś wyjść z tego z twarzą. Nie zabiorą przecież swoim wyborcom, więc szukają środków innymi drogami. To obrzydliwe – kwituje.
Czytaj także: Kwota wolna od podatku. W najbiedniejszym kraju świata jest wyższa niż w Polsce

Ekspert o likwidacji odliczeń składki zdrowotnej

Samą propozycje ostrożnie ocenił też dla INNPoland.pl ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich.

– Na razie nadal mało wiemy o pomyśle likwidacji lub ograniczenia odliczeń składki zdrowotnej w PIT. Problem z takim rozwiązaniem polega na tym, że ponoszenie składki zdrowotnej nie przekłada się wprost na zwiększenie finansowania polskiej służby zdrowia – mówi nam Łukasz Kozłowski, główny ekonomista FPP.

W jego opinii podwyższenie nakładów na ochronę zdrowia wydaje się obecnie jednym z największych wyzwań, przed jakim stoi Polska. – Wszelkie zmiany wprowadzane w systemie podatkowo-ubezpieczeniowym powinny uwzględniać potrzebę zapewnienia dodatkowych środków dla NFZ. Niestety wspomniana likwidacja czy redukcja odliczeń od podatku PIT raczej nie sprawi, że w Funduszu pojawią się dodatkowe wpływy – ocenia.

– Skala tych odliczeń jest na tę chwilę ogromna. Likwidacja takiej możliwości byłaby wielką ingerencją w obecny kształt systemu podatkowego. Spowodowałaby podwyższenie efektywnej stawki podatkowej o kilka punktów procentowych w całym przekroju polskich podatników, nie tylko w przypadku osób samozatrudnionych – przekonuje Kozłowski.

Zdaniem eksperta mogłaby być to największa zmiana w podatkach od likwidacji trzeciego progu podatkowego, co odbyło się przecież kilkanaście lat temu. W jego opinii za wcześnie jest jednak na ocenę programu PiS, gdyż nie poznaliśmy jeszcze wszystkich szczegółów.

– Jeśli zdecydowano by o redukcji możliwych odliczeń to powstaje niebezpieczeństwo nierównego traktowania podatników przez prawo. Jeśli by je zlikwidowano, to po prostu musiałaby powstać inna forma rekompensaty tych strat, liczonych w dziesiątkach miliardów złotych. I tu pojawia się problem, bo nie znamy wszystkich rozwiązań Nowego Ładu. Trudno wydać wyrok przed wysłuchaniem wszystkich argumentów – zaznacza nasz rozmówca.

– Zakładam, że tak znacząca podwyżka podatków, ukryta w likwidacji odliczenia zdrowotnego, nie jest planem partii rządzącej. Oznaczałoby to, że rząd gromadzi więcej pieniędzy, by potem często tym samym przedsiębiorcom udzielić ulgi – wspomina główny ekonomista FPP.

Przypomina jednak, że wciąż opieramy się na przeciekach medialnych. – Musimy dokładnie przyjrzeć się całej propozycji rządu, by móc wydać ostateczny wyrok. Podstawowym pytaniem jest to, co zostanie zaoferowane w zamian, bo taki punkt też powinien się pojawić w Nowym Ładzie – wskazuje nasz rozmówca.

– Paradoksalnie, nawet w obliczu likwidacji odliczenia od podatku, własna działalność gospodarcza nadal byłaby bardziej atrakcyjna do innych form zarobkowania. Nawet przy braku ulgi stawka zdrowotna jest obliczona jako 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Oczywiście kolejnym pytaniem jest to, czy rząd przy okazji nie zmieni warunków wyliczania podstawy jej obliczania – dodaje.

Wysokość składki zdrowotnej nie była modyfikowana od przeszło 14 lat, a potrzeby ciągle rosną. Jeśli zależy nam na podwyższeniu funduszy trafiających do NFZ to w mojej ocenie najpierw należałoby zająć się tą kwestią, zanim zaczniemy likwidować ulgi i odliczenia – podsumowuje.

Wcześniejsze przecieki sugerowały ograniczenie ulgi, a ostatnie już nawet jej likwidacji. Nasz ekspert nie podjął się więc trudnego zadania "wywróżenia", jak będą wyglądały ostateczne zmiany. Na ich ogłoszenie musimy po prostu poczekać.

Stanowisko rzecznika MŚP

O komentarz możliwych zmian czekających przedsiebiorców w Nowym Ładzie zapytaliśmy także Biuro Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców.

– Można zaryzykować tezę, że w Polsce obecnie mamy degresywny system podatkowy. Słabiej zarabiające firmy płacą wyższe podatki i składki w stosunku do swoich dochodów, niż firmy mające te dochody wyższe. Proponowane zmiany poprzez znaczne zwiększenie kwoty wolnej od podatku oraz zniesienie ryczałtu przy składce zdrowotnej dla przedsiębiorców oraz możliwości odliczania jej od podatku zmieniają ten stan rzeczy – komentuje dla INNPoland.pl Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców.

– Likwidację degresji poprzez zmniejszenie obciążeń dla firm mających niewielki dochody byłoby bardzo dobrym posunięciem. Jednak plany zwiększania kosztów prowadzenia działalności dla pozostałych będzie miało negatywne skutki – kontynuuje rzecznik.

– Większe obciążenie podatkowo-składkowe dochodów przedsiębiorców oraz lepiej zarabiających pracowników w przedsiębiorstwie spowoduje, iż będą oni musieli zwiększyć swoje dochody, by móc pokryć koszty tych zmian. Nie zawsze będzie to możliwe i może zachwiać pozycją rynkową wielu firm z sektora MŚP, bo międzynarodowe korporacje zazwyczaj są lepiej przygotowane na tego typu sytuacje – podsumowuje Abramowicz.
Czytaj także: Rząd szykuje podatkową rewolucję. Bogatsi zapłacą więcej, biedniejsi mniej

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl