Orzecznik ZUS podarł wyniki badań pacjentki. "Symuluje, jest zdolna do pracy"

Mateusz Czerniak
Pani Beata z Poznania pod koniec października zeszłego roku leczy swój kręgosłup po wypadku. Ale ZUS uważa ją za zdrową. – Orzecznik nawet mnie nie dotknął. Był oburzony, że zrobiłam badania, bo on nie widział żadnych podstaw. Podarł wyniki i zwyzywał od idiotki i oszustki – relacjonuje kobieta.
ZUS zakwestionował prawo do zasiłku dla kobiety leczącej kręgosłup po wypadku. Fot. naTemat
Jak pisze portal gloswielkopolski.pl, kobieta jakiś czas po wypadku z powodu odczuwania bólu zrobiła w trzy tygodnie wszystkie badania. Przeprowadzony rezonans wykazał ostry zespół bólowy szyjnego odcinka kręgosłupa oraz przepuklinę kręgosłupa szyjnego (dyskopatię) w szóstym i siódmym kręgu.
Kobieta miała operację, ale mimo to ból stał się jej codziennością i uniemożliwił pracę. Po pewnym czasie została ona wezwana przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Pani Beata miała stawić się na badanie 15 stycznia 2021 r.


– Zabrałam ze sobą dokumenty szpitalne i wyniki badań. Orzecznik nawet mnie nie dotknął. Był oburzony, że zrobiłam badania, bo on nie widział żadnych podstaw. Podarł wyniki i zwyzywał od idiotki i oszustki. Sugerował, że nie chcę pracować. Miałam podpisać trzy dokumenty, które potwierdzałyby, że jestem zdrowa i zdolna do pracy. Według orzecznika mogłam podjąć pracę i prowadzić auto po silnych lekach – opowiada.

Kobieta odwołała się od decyzji ZUS-u, ale ten odrzucił odwołanie. W odpowiedzi ZUS stwierdził, że "lekarz orzecznik przeprowadził badanie w oparciu o najnowszą wiedzę neurochirurgiczną i ortopedyczną, w zgodzie z obowiązującymi standardami".

Później ZUS wezwał kobietę na kolejną wizytę. Miała stawić się przed lekarzem orzecznikiem 16 marca 2021 r., mimo tego, że na 17 marca miała wyznaczony termin na zabieg na kręgosłupie, o czym ZUS wiedział.

– 17 marca miałam stawić się w szpitalu. Nie mogłam przygotować się do pobytu, bo zamiast tego zaczęłam się stresować. Przestałam jeść. Moi bliscy myśleli, że się zagłodzę. Czułam się nękana – opowiada pani Beata.

ZUS zabiera prawo do renty

To nie jedyny tego rodzaju przypadek, jeśli chodzi o postępowanie ZUS-u. Jakiś czas temu Zakład odebrał prawo do renty i zażądał ponownego udowodnienia, że 21-letnia Julia Biernacka nie jest w stanie samodzielnie żyć i zarabiać. Sęk w tym, że kobieta od urodzenia nie chodzi, nie widzi ani nie mówi.

Okazuje się, że 21-latce przyznano świadczenie jedynie na 3 lata.[/b] Po upływie tego czasu ZUS wymaga, aby wniosek o rentę dla kobiety, która nie ma szans na samodzielne życie, został złożony raz jeszcze. Ponownie przebada ją również lekarz orzecznik.

– Karmimy się każdym małym kroczkiem do przodu, a tu musimy udowodnić po raz kolejny, że nasze dziecko czegoś nie potrafi, że nigdy w życiu nie będzie mogło pójść do pracy, że cud się nie wydarzy. To jest po prostu uwłaczające – stwierdziła wówczas matka Julii.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl