Za 10 zł załatwiłem sobie obiady na tydzień. Przy okazji walczę z ważnym problemem

Krzysztof Sobiepan
Argument o "głodnych dzieciach w Afryce" za dzieciaka sprawiał, że dojadałem obiad. Długie lata problem marnowania żywności kojarzyłem jednak negatywnie – z buszującymi po koszach za sklepem dziwakami freeganami czy emerytami wojującymi przy półce nadpsutych serków. Appka Too Good To Go pokazuje, że da się to jednak zrobić dobrze, nowocześnie i dorwać góry jedzenia w śmiesznej cenie.
Jak na 10 zł to od groma produktów. Fot. INNPoland.pl
Nie trawię marnowania żywności. Z zasady. Moja żona, była, ciągle chleb wyrzuca, gdy tymczasem miliony głodują na świecie – mówił w "Dniu Świra" Adaś Miauczyński, z namaszczeniem podnosząc z podłogi pojedyncze kukurydziane płatki i chuchając na każdy z nich. W sumie mam podobnie.

Nie nazwałbym się świrem na tym punkcie, ale każda kromka chleba pokryta charakterystycznym białym meszkiem czy obiad, który musi powędrować do klopa nieco mnie smuci. A mogłem to lepiej rozplanować, sprawdzić, zjeść inaczej. Nie zamawiać Uber Eats jak mam coś w lodówce.

Marnowanie żywności w Polsce

Jestem tylko jednym człowiekiem, ale marnacja jedzenia odbywa się obecnie na tony, nie na kromki. Jak pisze "Rzeczpospolita" w Polsce co sekundę (!) marnuje się 150 kilogramów żywności. Przeciętna rodzina znad Wisły w ciągu roku wydaje zaś 3 tysiące złotych na produkty spożywcze, które potem wywala do kosza.


Nie powiem, że jest to temat, który spędzał mi dotychczas sen z powiek. Starałem się samemu nie marnować z pobudek emocjonalno-ekonomicznych. Sam mnóstwo gotuję i jak siedzę 3 godziny w kuchni, np. ręcznie lepiąc kilogram pierogów, to smutno, by się marnowało.
Tak samo mam, gdy biorę coś z półki w sklepie, a potem znajduje jakiś zzieleniały produkt na dnie lodówki, na którym kolonia jakiegoś paskudztwa zaraz odkryje podróż międzygwiezdną. "Po cholerę to kupowałeś, jak nie zjadłeś. Dycha w plecy" – ganię się w głowie.

Z drugiej strony problem food waste do niedawna był dla mnie tematem nieco... wstydliwym? W większości sklepów jest TA PÓŁKA. "Krótki termin ważności, minus 80 procent!" – głosi jedna z nich w moim okolicznym markecie. Jak harpie gromadzą się tam starsze panie, a emeryci czuwają jak sępy nad ofiarą. Raz widziałem, jak dwie osoby coś sobie wyrywały. To śmieszne, by rwać się do szabel za nadpsutą szyneczkę.
Czytaj także: Sądzisz, że oszczędzasz, kupując w Biedronce? W tych dwóch sklepach było taniej w marcu
Jeszcze parę tygodni temu prezentowałem postawę ignoranta. "He, a co ja, młody, nieźle zarabiający, będę robił przy takiej półce? Jestem ponad to. Nie będę się pchał między wściekłych klientów. Kupię normalny, pyszny, świeży ser. A nie jakieś pewnie już popsute ścierwo. Po co mi ochłapy z pańskiego stołu. A jeszcze jakiś znajomy mnie zobaczy i wyjdę na biedaka". No dobra, nieco podkoloryzowałem, ale chyba czuć, o co mi chodzi.

Czemu do niedawna? Ano zupełnym przypadkiem zaskoczyła mnie reklama na Facebooku. Zacznij ratować pyszne nadwyżki jedzenia w świetnej cenie! – przeczytałem baner. Świetna cena? Czasem włącza mi się tryb "psa na rabaty". Kliknąłem.

Jak działa aplikacja Too Good To Go

Okazało się, że reklama dotyczy appki Too Good To Go. "Marzymy o świecie bez marnowania jedzenia i walczymy o taki świat kęs za kęsem!" – głosi oficjalna strona. Nieco aktywistyczny zaśpiew skojarzył mi się z przypinaniem się łańcuchem do drzewa. Na początku nieco mnie to odstraszyło, ale pobrałem aplikację na telefon. W końcu darmowa i zaufało jej 731 tysięcy osób. To czemu nie ja.

Czytelnikom, którzy nie mieli styczności z appką, należy się wyjaśnienie. Działanie "2G2G" – bo taki wymyśliłem sobie skrót – jest do bólu proste. Ustawiasz swoją lokalizację, zaznaczasz, w jakiej odległości program ma szukać ofert i w zasadzie tyle, jesteś "good to go". Możesz odbierać paczki żywności z lokali partnerskich.
Szybka wycieczka i "upolowana" paczka.Fot. INNPoland.pl
Oferta? Na warszawskich Bielanach w odległości do paru kilometrów mam przekrój przez lokalne kawiarenki, piekarnie, stacje benzynowe, pizzerie, a nawet parę Carrefourów. Każdy z punktów może zaoferować tzw. paczkę. Ceny zaczynają się od 10 złotych, to popularna cena. Czasem jest to kilkanaście złotych, ale w mojej okolicy ani razu nie widziałem nic powyżej "pietnastaka".

Jak korzystać z Too Good To Go – odbieranie paczki

Do appki dodajesz kartę lub łączysz ją z Google Pay. Gdy widzisz, że dostępna jest jakaś oferta rezerwujesz odbiór w określonych przez placówkę godzinach. Po paczkę z 2G2G trzeba niestety podskoczyć samemu – nie przywiezie jej pomocny kurier.

Nie ma też zasady co do publikacji ofert. Niektóre placówki robią to pod koniec dnia pracy, po 17. Carrefour zwykle oferuje szerokie okienko odbioru – w moim przypadku od 12-20. Trzeba też być czujnym, bo oferty potrafią szybko znikać.

Po zarezerwowaniu oferty pora wziąć się w garść i udać na miejsce. Polecam własny plecak, bo niektórzy pakują produkty w niewygodne do noszenia kartony lub skrzyneczki. Inni preferują papierowe torby, które nieźle się nosi.
Spacer to żaden problem. Pod warunkiem, że maska FPP3 nie postanowi urządzić ci sauny na okularach...Fot. INNPoland.pl
"Trudno przewidzieć dokładnie, jakie produkty nie zostaną sprzedane na koniec dnia! To oznacza, że zawartość paczki to zawsze pyszna niespodzianka" – ostrzega nas praktycznie każda oferta.

Sam proces odbioru także jest bardzo prosty. Obsługa od razu wie, o co chodzi, co jest sporą ulgą. Przy pierwszej wyprawie obawiałem się, że na hasło "Too Good To Go" usłyszę "Co pan, Anglik jakiś?"

Na szczęście miła pani zza kasy stacji BP od razu wiedziała, o co biega. Wyjaśniła mi nawet, co pokazać i jak potwierdzić odbiór w appce. Po prostu przeciągamy w aplikacji jedyny suwak, z lewa na prawo. Zwykle nie trzeba nawet dyktować kodu zamówienia.
Czytaj także: Podjadasz nocą? Ucierpieć może nie tylko twoja figura, ale też praca

Opinie o Too Good To Go

Po zapłaconych dziesięciu złotych nie byłem mentalnie przygotowany na róg obfitości, jaki wręczyła mi ekspedientka. Tu pierwsze zaskoczenie.
Dosłownie skrzynka jedzenia za 10 zł. Jadłem z niej obiady przez tydzień.Fot. INNPoland.pl
Rzeczywiście płacimy mało, a zwykle dostajemy sporą ilość produktów spożywczych. Przy pierwszej wizycie na stacji ledwo pomieściłem się w plecaku. Przy kolejnych wizytach zawsze miałem zaś z tyłu głowy "ale jak to, aż tyle? No dobra."

Zwykle każda placówka daje nam też jednak w opisie jakieś ogólnikowe wskazówki. W tym miejscu uratujesz raczej wypieki, tu dania gotowe, napoje, ciasta, chleb czy jeszcze coś innego. Masz przynajmniej jakieś pojęcie, czy bierzesz śniadanie, obiad czy deser. Nie jest to więc totalną niespodzianką i idzie wokół 2G2G zaplanować jadłospis.

Aplikację intensywnie testowałem około tygodnia. Nic się nie zmarnowało. Przy okazji spróbowałem produktów, na które sam nigdy bym się nie zdecydował, np. metki łososiowej.
Czytaj także: Burger King szaleje z opcjami wege. Teraz schrupiemy tam również roślinne nuggetsy
Zwykle były to ciekawe doświadczenia, a za nieudany zaliczyłbym tylko jeden przypadek – napój Kinnie smakował jak najbardziej gorzka skórka pomarańczy ever. Musiałem aż umyć zęby. Na szczęście współlokator bardziej gustuje w tego typu rzeczach i dostał prezent.

To, co mogę powiedzieć to to, że z marketów zwykle trafia się pewna liczba dań gotowych – jakieś pierogi, tu łazanki, kotleciki, inna garmażeria. Jeśli ktoś dba o linię, to jedzenie tak dzień w dzień może być trudne.
Podczas spacerów można natrafić na lokalne dziwy. Podwórko rzeźbiarza czy wielkiego gofra.Fot. INNPoland.pl
Z drugiej strony w moim przypadku każdy odbiór z 2G2G to wbudowana aktywność fizyczna. Jeśli obiekt jest ode mnie oddalony 2,5 km to spacer w obie strony jest już niezłym work-outem. Polecam nie podjeżdżać po paczki samochodem czy komunikacją miejską, a wykorzystać okoliczność do przejażdżki rowerem czy spacerku.

Too Good To Go jako promocja na jedzenie

Appka jest też gratką dla wszystkich poszukiwaczy promocji. Na serio, za każdym razem spoglądam na rachunek z lekkim zdziwieniem. Często za produkty warte 30-50 zł, płacę 10 (słownie: dziesięć) złotych.

Jak wspomniałem w tytule "dyszka" i odpowiednia paczka z Carrefoura robiła mi za obiady przez tydzień. Akurat trafiły się pierogi, łazanki, jakieś gotowe kotlety, składniki na sałatkę. Miałem tego dnia iść na poważniejsze zakupy, a okazało się, że wcale nie muszę. Chowajcie się promocje z Biedronki!
Upusty możecie zobaczyć sami.Fot. INNPoland.pl
Jedyny minus jaki widzę to… konkurencja. Mieszkamy w Polsce, więc łasych na okazję jest dużo. Zdecydowanie więcej, niż miejsc oddających jedzenie za półdarmo. Często trzeba się więc nieźle ścigać z innymi i nie zastanawiać zbyt długo, jeśli widzi się wolną paczkę.

Zdarzało mi się już obsesyjnie odświeżać Too Good To Go pod koniec dnia, kiedy zwykle pojawia się więcej ofert. Było i tak, że inny użytkownik wirtualnie "wyrwał mi" paczkę, na którą byłem zdecydowany.

Podsumowując, aplikacja Too Good To Go jest "too good not to try". Jest darmowa, ceny są śmiesznie niskie, jedzenie smaczne. Przy okazji możecie dołożyć cegiełkę do rozwiązywania jednego z ważnych problemów społecznych. Nic, tylko ściągać na smartfona.
Czytaj także: Ewangeliści roślinnych kotletów. To im zawdzięczamy wszystkie Beyond Burgery w Polsce

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl