Daliśmy się zrobić w balona. Za tranzyt gazu z Rosji do Niemiec dostajemy tyle, co nic

Krzysztof Sobiepan
Ceny za tranzyt gazu biegnącym przez Polskę Gazociągiem Jamalskim są śmiesznie niskie. Stawki mamy najniższe w Europie, a kokosy zgarnia Ukraina czy Białoruś. Nawet Turkmenistan drożej kosi rosyjski Gazprom. Czemu tak jest?
Gaz płynie jak rzeka. Pieniądze dla Polski? Już ledwo ledwo. Fot. Wojciech Kardas / Agencja Gazeta

Ile Polska zarabia na Gazociągu Jamalskim?

Rosjanie wciąż płacą Polsce niewiele za tranzyt gazu do Niemiec. Choć PGNiG po wygraniu sprawy w Sztokholmie zaczęło zarabiać miliardy, to nie na tranzycie, ale na na sprzedaży gazu – pisze Business Insider.

Obecnie z Gazociągu Jamalskiego zarabiamy najmniej w Europie. Ukraina otrzymuje za tranzyt 2-3 mld USD za rok. Polska – ok. 800 mln zł, czyli 211,8 tys. dolarów.

Ceny są przynajmniej zastanawiające. Za transport 1000 m sześc. gazu na odcinku 100 km w Polsce Gazprom do niedawna płacił 0,9 USD, obecnie stawka to bliżej 1,05 USD.


W ubiegłym roku Ukraina ustaliła zaś minimalną stawkę na 2,66 USD za tą samą jednostkę. W przypadku Białorusi jest to 1,75 dol., Litwa bierze zaś 1,45 dol. Nieznacznie wyprzedza nas też Słowacja z ceną 1,13 dol. Nawet Turkmenistan bierze od Gazpromu 1,5 dolara.

Gdybyśmy brali tyle co nasi sąsiedzi, polska mogłaby zarobić na tranzycie od 1,1 mld zł do 3,1 mld złotych. Oznacza to, że koło nosa przechodzi nam nawet 2,3 mld zł – liczy BI.

EuRoPol Gaz – czemu tracimy, by zyskał Gazprom?

Czemu nasza cena jest taka niska? Otóż właścicielem polskiej nitki gazociągu jamalskiego jest EuRoPol Gaz. PGNiG kontroluje w sumie 51,18 proc., reszta należy do Gazpromu. Sęk w tym, że według statutu strona rosyjska może występować w imieniu wspólnego podmiotu nie pytając Polaków o zdanie.

Oznacza to, że Gazprom dość dowolnie kształtuje politykę firmy i wcale nie zależny mu na wspólnym dobrze EuRoPolu. W ostatnich latach mocno ograniczono przychody i zyski firmy. Co więcej, spółka sama zaskarżała decyzje Urzędu Regulacji Energetyki, gdy instytucja podejmowała decyzje o wyższych taryfach za tranzyt gazu.

Oznacza to, że przez sądowe batalie taryfa nie zmieniła się od 2017 r. Sąd w końcu oddalił ostatnią apelację i od 2021 r. taryfy miały wzrosnąć o 38 proc. URE zmieniło jednak strategie i ostatecznie zatwierdzono taryfę na poziomie 1,14 USD. To efekt umowy między polskim i rosyjskim rządem, według której EuRoPol może rocznie wytworzyć maksymalnie 21 mln zysku netto

Sytuacja zmieni się dopiero po upływie 2022 r. Wygaśnie wtedy dotychczasowa umowa przesyłowa i operatorska między PGNiG a EuRoPol Gaz. Wtedy pałeczkę przejmie w pełni polska i państwowa firma OGP Gaz-System, która ma wprowadzić rynkowe ceny tranzytu.
Czytaj także: Premier Morawiecki buduje koalicję przeciw Rosji i Niemcom. Chodzi mu o bezpieczeństwo

Nord Stream 2

Całe powyższe rozważania odbywają się z pamięcią o kolejnym projekcie Rosjan, czyli kontrowersyjnego podmorskiego rurociągu.

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, inwestycja Nord Stream 2 to 1200 km gazociągu biegnącego pod Bałtykiem. Zaczyna się w rosyjskiej Ust-Łudze, kończy w niemieckim Greifswaldzie. Budowa Nord Stream 2 została oprotestowana przez kraje Bałtyckie, Ukrainę i Polskę, które nie chcą skazywać się na pstrą łaskę Gazpromu.

Swoje zaniepokojenie projektem wyraził też premier Mateusz Morawiecki. Polityk wskazał, że Nord Stream 2 może zagrozić bezpieczeństwu w regionie. Z resztą nie tylko on, ponieważ już wcześniej temat ten był poruszany w rozmowach polsko-ukraińskich.

Prezydent Petro Poroszenko podczas spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą mówił, że gazociąg ten stanowi „zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego nie tylko Ukrainy, ale i Polski”. Z opinią tą zgodził się polski prezydent i dodał, że inwestycja ta może być zagrożeniem nie tylko dla Polski, ale całej Unii Europejskiej.

W 2019 r. nastąpił zwrot akcji. Przedstawiciele Komisji Europejskiej, Rady UE oraz Parlamentu Europejskiego porozumieli się w sprawie kontrowersyjnego rurociągu. Wykluczono możliwość, by Niemcy i Rosja dogadały się w sprawie inwestycji ponad naszymi głowami - do wejścia w życie umowy w sprawie gazociągu potrzebna była zgoda Komisji Europejskiej.

Odcinki gazociągu wynegocjowane być musiały w międzynarodowej umowie. A tę musiała zatwierdzić Komisja Europejska, reprezentująca interes wszystkich unijnych państw. Jedynie odcinek leżący na wodach terytorialnych Niemiec będzie podlegał unijnemu prawu.
Czytaj także: Polska może odetchnąć z ulgą. Komisji Europejskiej udało się wynegocjować porozumienie w sprawie Nord Stream 2

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl