Lody Ekipy to nie tylko Friz. Bracia Koral po raz kolejny trafili w dziesiątkę

Mateusz Czerniak
Lody Ekipy produkowane przez firmę Koral we współpracy z youtuberem Frizem robią gigantyczną furorę. Produkty sprzedają się błyskawicznie, a niektórzy… odsprzedają nawet papierki po nich na Allegro za niemałe sumy. I znajdują się na nie kupcy.
Lody Ekipy to sukces ekipy Friza i firmy Koral. Paula Arrabi / Archiwum prywatne



Szał na lody Ekipy osiągnął właśnie szczyt – Koral ogłosił niedawno, że w celu zaspokojenia ogromnego popytu będzie produkował milion sztuk tych lodów na dobę.

Oczy wszystkich zwrócone są więc na samego influencera, ale równie dobry “deal", podejmując decyzję o współpracy, zrobił legendarny Koral. Firma, która ma za sobą niesamowicie ciekawą historię.

Koral zaczęła swoją drogę w biznesie wyjątkowo wcześnie, bo jeszcze w “poprzednim systemie". Marka powstała w 1979 roku w Nowym Sączu, a jej założycielami byli bracia Józef i Marian Koral. Dzisiaj, 40 lat później, ich łączny majątek wynosi 1,2 mld zł.

Droga firmy na lodowy szczyt nie była usłana różami i już na początku jej działania pojawiły się duże problemy. Kiedy bracia chcieli wystartować ze swoją lodziarnią w Nowym Sączu, lokalni urzędnicy odrzucili ich wniosek o możliwość rozpoczęcia takiego biznesu, bo w mieście istniały już dwie takie działalności. Dlatego bracia zdecydowali się założyć swoją lodziarnię w Limanowej, 25 km od Nowego Sącza.

Tam natomiast czekała ich ciężka praca – swoje lody produkowali nocami metodami chałupniczymi, a dniami sprzedawali je w koktajl barze, oraz rozwozili po okolicy białym maluchem w kilkudziesięciolitrowym termosie. Później wzięli ryzykowny kredyt w wysokości 1,5 mln marek niemieckich, rozbudowali zakład i zakupili nowoczesne maszyny do produkcji lodów, które pozwoliły im zwiększyć produkcję i wejść na wyższy poziom.

Kiedy już wypłynęli na szersze krajowe wody, pomiędzy wielkich graczy, takich jak Algida (Unilever) czy Nestle, znaleźli niszę – o ile tamte firmy skupiały się na produkowaniu lodów w dużych opakowaniach i sprzedawaniu je w hipermarketach, bracia Koral skupili się na pojedynczych sztukach, które trafiały do mniejszych sklepów.

Czarne chmury zawisły natomiast nad firmą w 2012 r., kiedy rynkową sensacją stały się plotki o jej sprzedaży. Według nich przyczyną takiego stanu rzeczy miało być "przesadzenie z promocją". Kiedy bowiem inne firmy dawały darmową paczkę lodów za 6-7 kupionych kartonów, Koral dawał za 3-4. Dodatkowo podwyższył też prowizję dla pośredników. Według plotek potencjalnym nabywcą Korala miała być firma Nestle. Finalnie jednak do żadnej sprzedaży nie doszło.

Tym, co finalnie uczyniło firmę Koral prawdziwym gigantem, był marketing. Mimo że sami bracia Józef i Marian unikają błysku fleszy i rozgłosu, bo, jak odpowiadał nam kiedyś przedstawiciel firmy, “wolą sprawdzać się w biznesie", to ich produkty od zawsze były firmowane przez gwiazdy. Friz jest tu kolejnym etapem.
Czytaj także: Ten warszawski sklep działa od 130 lat. "Pandemia dobija, coraz mniej widzę w tym przyszłości"

Zawsze jest pora na lody Koral

Chyba każdy pamięta ten słynny reklamowy slogan. W reklamach lodów Koral wypowiadały go takie gwiazdy, jak Katarzyna Figura, Maryla Rodowicz, Doda, Daniel Olbrychski, Katarzyna Zielińska, Zbigniew Wodecki czy Majka Jeżowska.

Zauważyć trzeba, że Katarzyna Figura i Daniel Olbrychski są postaciami, które bardzo niechętnie występują w reklamach. W przypadku Olbrychskiego bracia Koral mieli go nawet odwiedzić osobiście w domu i przekonywać, żeby zgodził się wystąpić w reklamie ich produktów. Jak widać skutecznie.

– Faktycznie, byliśmy w Polsce jednymi z pierwszych, którzy przecierali szlaki dla znanych twarzy w kampaniach reklamowych. Działamy na polskim rynku, więc staramy się angażować polskie gwiazdy. Ale nie tylko. Mieliśmy również Helenę Vondráčkovą w kampanii, kiedy mocniej chcieliśmy zaistnieć na rynku czeskim – opowiadał INNPoland Piotr Gąsiorowski, Dyrektor Marketingu PPL Koral.

Wspomniał też, że mało brakowało, żeby ambasadorką Korala została także… Madonna. Ostatecznie okazało się jednak, że ma ona kontrakt na wyłączność z Louis Vitton.

Natomiast współpracę z Dodą, dla której stworzono specjalnie serię lodów z koroną, można uznać poniekąd za poprzedniczkę “dealu" z Frizem. Podobieństwem jest oczywiście wiek odbiorców. Zarówno specjalna seria sygnowana nazwiskiem Dody, jak i ta, pod którą podpisała się ekipa Friza, celuje w gusta dzieci i nastolatków. Zmieniają się idole, ale nie sposób, w jaki działa tego rodzaju marketing. Bycie influencerem to wcale nie takie nowe zjawisko.
Między innymi dzięki właśnie takiej strategii marketingowej w 2004 roku Koral miał już 26 proc. udział na polskim rynku lodów i pozycję lidera. W późniejszych latach musiał jednak oddać palmę pierwszeństwa Algidzie, która również zaczęła produkować tańsze wyroby w mniejszych porcjach.

Teraz firma Koral znowu odniosła spektakularny sukces. Przypadek lodów Ekipy jest bowiem wyjątkowy nie ze względu na metodę osiągnięcia sukcesu, ale jego skalę. Jak stwierdził w rozmowie z Wirtualnymi Mediami Gąsiorowski, odbiór produktu przerósł najśmielsze oczekiwania firmy.

– Jak już wielokrotnie zostało wspomniane, wzrosty nowości mamy na poziomie 300 proc., co stanowi absolutny ewenement – stwierdził.

Przepych i dobroczynność

To, co jeszcze szczególnie wyróżnia Koral, to lokalne korzenie firmy. Nie jest ona związana bowiem z Nowym Sączem wyłącznie symbolicznie – jako miejsce założenia. Bracia Koral są bowiem – rzecz jasna – niezwykle rozpoznawalnymi mieszkańcami tego miasta. Co najmniej z dwóch względów.

Po pierwsze – znane i widoczne jest ich zamiłowanie do luksusu. Rezydencja Józefa Korala jest jedną z atrakcji, którą miejscowi odhaczają, pokazując przyjezdnym Nowy Sącz.

W 2009 r. Gazeta Krakowska opisywała rezydencję jako “wielką, skomplikowaną bryłę, z tarasami na dachach, obszernym podjazdem, wielkimi złotymi lwami przy wejściu, wymyślnym ogrodzeniem otaczającym ogród". Według dziennika dom musiał liczyć grubo ponad dwa tysiące metrów kwadratowych.

W przypadku drugiego z braci dom jest nieco mniejszy, ale także z “basenem i garażem". Ponoć okolicę, w której znajdują się posiadłości rodziny Koralów, mieszkańcy nazywają… “Koral Hills".

Oprócz rezydencji innym rzucającym się w oczy znakiem luksusu jest zamiłowanie braci do drogich samochodów. Jak pisał Onet, “Józef Koral jest właścicielem jednej z najbardziej luksusowych motostajni w polskim biznesie, a jednym z jego ulubionych samochodów jest Mercedes SLS AMG 6.3, o wartości 1,5 mln zł”. Bracia mają posługiwać się też czasem Rolls-Roycem Phantom EBW, czyli tego samego typu, jaki posiada królowa Wielkiej Brytanii.
Czytaj także: Polka ubiera Japończyków w kimono. "Niewiele osób dzisiaj wie, jak je nosić"
Z drugiej strony według opinii mieszkańców Nowego Sącza bracia Koral są hojni nie tylko dla samych siebie. Lokalsi wypowiadają się o braciach raczej w samych superlatywach.

– Zawsze odpowiedzą, jak mówi się im dzień dobry, zamienią kilka słów na ulicy, jak gdzieś się ich napotka. Czy nawet kiedyś pan Józef (jak byłem dzieckiem) pozwolił mnie i mojemu tacie wsiąść do swojego wozu, jak przypadkowo go zobaczyliśmy na ul. Lwowskiej. To był bodajże Maybach – mówi nam mieszkaniec miasta, pan Kamil.

– Koral co roku w dzień dziecka przyjeżdża na stację na ul. Tarnowską i kupuje wszystkie zabawki dla dzieci z domu dziecka – rzuca natomiast pan Piotr.

Pani Agnieszka mówi nam, że “nie słyszała, aby inni biznesmeni ufundowali tyle rzeczy dla miasta".

Większość z mieszkańców wspomina także o zakupie karetki dla Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, kiedy stara uległa wypadkowi. Jak opowiadał portalowi naTemat dyrektor pogotowia w Nowym Sączu Józef Zygmunt, Koralowie sami zadzwonili do niego w tej sprawie i kupili karetkę z najnowszym wyposażeniem za 550 tys. zł. Wcześniej kupili jeszcze jedną.

– Nie chcę używać górnolotnych słów. Ta karetka w ciągu roku uratuje życie stu sądeczan – stwierdził dyrektor.

Ale mieszkańcy Nowego Sącza na hasło “Koral" mówią nie tylko o braciach, ale także oczywiście o samych lodach. Pan Jerzy przytoczył nam anegdotę o tym, jak trafił na produkty braci… w Leningradzie.

– Prawie 40 lat temu, zimą, w ówczesnym Leningradzie [dzisiaj Petersburg – przyp. red.] zobaczyłem wózko-lodówke z napisem Koral. Gdy zdziwiony się przyglądałem, sprzedawczyni powiedziała, że to najlepsze lody w czekoladzie, prosto z Polski – wspomina.

I być może ta historyjka pokazuje najlepiej sukces firmy.