Nie płacił za karnet na siłownię, bo był lockdown. Siłownia i tak żąda pieniędzy
Oburzony klient jednej z warszawskich siłowni poprosił o wyjaśnienia, dotyczące nałożenia na niego opłat na miesiące locdownu. Siłownia, do której uczęszcza, mimo obowiązujących branżę sportową obostrzeń, pozostała w otwarta. " I ja muszę teraz za te miesiące opłacić karnet" – żali się Gazecie Wyborczej pan Przemysław, mieszkający na co dzień na Wilanowie.
Total Fitness otwarty mimo obostrzeń
Wilanowski Total Fitness ogłosił otwarcie wbrew sanitarnym restrykcjom od 1 lutego tego roku, gdy wciąż obowiązywał lockdown. Pan Przemysław na ponowny trening do swojej siłowni wybrał się jednak dopiero niedawno, po ponownym rozluźnieniu obostrzeń.Zgodnie z warunkami bezterminowej subskrypcji co miesiąc płacił klubowi 99 zł za miesięczny karnet do czasu, gdy wprowadzono lockdown. Jak się okazuje, opłata naliczała się i tak. Do klubu nie został wpuszczony, a jego zaległości urosły do kwoty blisko 500 zł.
Klient Total Fitness w Wilanowie nie zamierza się zgodzić na opłaty wstecz. Pan Przemysław podkreśla, że do nagłośnienia sprawy zmotywowały go nie pieniądze, a chęć dochodzenia sprawiedliwości. Klub z kolei broni się argumentem o konstytucji, która podczas lockdownu nie zakazywała prowadzenia działalności.
Odstąpienie od umowy
Rozwiązane umowy z siłownią, jak się okazuje, może być sporym wyzwaniem. Zeszłoroczna historia jednego z naszych czytelników, pana Marka, który chciał zerwać umowę z powodu pandemii, jest na to najlepszym przykładem.Jeden z gdyńskich obiektów sieci Calypso Fitness odmówił mu w czasie wakacyjnym 2020 odstąpienia od umowy. Jak tłumaczył klub, możliwość rozwiązania umowy jest wyłączona w przypadku, gdy usługi są niedostępne z powodu prac konserwatorskich, remontów lub innych koniecznych działań.
Takim właśnie "koniecznym działaniem" siłownia nazwała dostosowanie się do wymogów państwowych związanych z pandemią.