Przedsiębiorcy znad Bałtyku odpierają zarzuty urlopowiczów. Wyjaśniają skąd drożyzna

Aleksandra Jaworska
Polskie wybrzeże w tegorocznym sezonie wakacyjnym zbiera kolejne cięgi. Same, głośne już, "paragony grozy" rządzą siecią od kilku tygodni. Przedsiębiorcy i przedstawiciele władz postanowili zabrać głos w sprawie.
Wakacje w pandemii nad polskim morzem - problemów jest co najmniej kilka. Fot. 123RF/Paweł Szczepański

Wakacje w pandemii nad polskim morzem

Od jakiegoś czasu turyści nie pozostawiają na nadmorskich lokalach suchej nitki. Adekwatnie, nowe zarzuty zmusiły drugą stronę konfliktu do wyjaśnień i kilku komentarzy. Branża wymienia kolejne problemy, z którymi zmaga się podczas tegorocznych wakacji.

Przedsiębiorcy mierzą się chociażby z kwestią zatrudnienia. Młode osoby, które dawniej przyjeżdżały specjalnie nad polskie morze, by pracować w czasie wakacji, nie pytają teraz o zakres obowiązków, a o stawkę. – W lokalach zatrudniani są głównie obcokrajowcy, ponieważ wielu polskich kelnerów, barmanów, kucharzy pandemia zmusiła do zmiany branży –
wyznał Onetowi burmistrz Łeby, Andrzej Strzechmiński.
Co gorsze, coraz więcej turystów nie chce się szczepić. Według przedsiębiorczyni z Mielna odwiedzający kurorty wynajmują też pensjonaty, szturmują supermarkety i gotują w pokojach. Głównie z obawy przed wysokimi cenami. – Wszystkie doniesienia o wysokich cenach zwykle mają drugie dno: ktoś nie przeczytał cennika w menu, nie napisał, że na obiad poszedł kilkoosobową rodziną itd. – zauważa burmistrz Łeby.

Tanio nad Bałtykiem

Jak pisaliśmy w INNpoland, nad Bałtykiem nie musimy się kompletnie spłukać. Warto przede wszystkim zejść trochę z "głównego traktu" – kilka minut od morza ceny w smażalniach i restauracjach potrafią być już o kilkadziesiąt procent niższe niż przy plaży.


Można też sprawdzać opinie na temat wybranego miejsca w serwisach typu Trip Advisor i raczej wybierać restauracje niż smażalnie – ryby znajdziemy w obu typach miejsc, a smażalnie są zazwyczaj zorientowane na turystów.
Czytaj także: Czy turysta w japonkach powinien zapłacić za akcję ratunkową? GOPR jak darmowa taksówka