Praca zdalna... z wibratorem. Tak zapotrzebowanie na orgazm uratowało seks branżę

Aleksandra Jaworska
Podczas przymusowego zamknięcia, klienci - oprócz papieru toaletowego, makaronów i spirytusu - do wirtualnego koszyka równie ochoczo wrzucali również wibrujące kulki sterowane telefonem na odległość czy pompki… do penisa. W czasach zarazy sex shopy nie stanęły nawet na chwilę. Niektóre firmy notowały trzykrotnie większą sprzedaż, a nowych klientów wciąż przybywa.
Rola, jaką pandemia odegrała w ostatnim gwałtownym wzroście sprzedaży zabawek erotycznych, jest niebagatelna. 123rf.com
Naukowcy z Uniwersytetu w Indianie przeprowadzili niedawno badanie nad wpływem pandemii na seks. Wnioski? Uprawialiśmy go o wiele odważniej. Jeden na pięciu spośród ankietowanych zdradził wówczas, że przekonał się do różnych urozmaiceń w łóżku. Zaś uczestnicy, którzy zechcieli spróbować czegoś zupełnie nowego, trzy razy częściej odczuwali satysfakcję z seksu.

Sklepy erotyczne w pandemii

– Najlepszym dowodem na to, jaką seks-machinę uruchomiła pandemia jest... mój sen – śmieje się Piotr, były pracownik sklepu erotycznego. – Pandemiczną wiosną, podczas pierwszego lockdownu spałem po góra 2 godziny. Pakowanie zamówień na magazynie nie miało końca! Żeby paczki były gotowe do wysyłki, zarywałem noc po nocy. Koniec "normalnego" dnia pracy najczęściej wyznaczał wschód słońca i okolice 4-5 rano – opowiada.


O tym, że koronawirus napędził libido, właściciele sklepów z gadżetami erotycznymi mogli przekonać się nieraz osobiście. Sex shopy przeżyły prawdziwe oblężenie. Rozszerzenie pola wyobraźni o nowe “zabawki” do sypialni nie poszło jednak w parze z przyrostem naturalnym.
Ponad dziewięć miesięcy po epidemicznym zamknięciu (luty 2021) zaliczyliśmy największy spadek w historii styczniowej dzietności. Pandemia 2020 pogrążyła przyrost naturalny, przy jednoczesnym wywindowaniu intymnych potrzeb i chęci odważnego eksperymentowania. – Ogólnoświatowa pandemia, podobnie jak w innych dziedzinach życia, wpłynęła również na branżę gadżetów erotycznych. Niewątpliwie po początkowym załamaniu sprzedaży, które miało miejsce na początku pandemii, bardzo szybko nastąpiło odreagowanie a później wręcz wzrost sprzedaży produktów erotycznych – opowiada dziennikarce INNPoland Marcin Fröhlich, współwłaściciel salonów Secret Place, intymnych sklepów erotycznych.

Joanna Keszka, autorka książek o seksie i właścicielka butiku Barbarella na czas pandemii też działała wyłącznie z pomocą Internetu. – Jesteśmy zaskoczeni wynikami sprzedaży – przyznaje. Nie ukrywa też, że taki stan rzeczy napawa ją optymizmem i mówi dużo o samym konsumencie.
– Najciekawszym trendem wśród klientów, który został pogłębiony przez izolację jest wzrost zainteresowania produktami, które pozwalają na wzajemne oddziaływanie za pomocą sieci. To prawdziwa rewolucja w świecie produktów erotycznych, której właśnie jesteśmy świadkami – zauważana Fröhlich.

Produkty takich marek jak Lovense przenoszą bowiem przeżycia erotyczne w zupełnie nowy, cyfrowy wymiar. Jeśli kobieta używa jajeczka Lush, a mężczyzna masturbatora Lovense Max, mogą być oddaleni od siebie o tysiące kilometrów, ale przez internetowe połączenie tych dwóch produktów, mogą jednocześnie odczuwać wrażenia erotyczne zbliżone do prawdziwego aktu.
Wystarczy w pobliżu telefon, który łączy się z urządzeniem za pośrednictwem bluetooth i obie zabawki komunikują się ze sobą przenosząc odczucia na zabawkę partnera. To prawdziwa magia nowoczesnej technologii, która prawdziwie zbliża ludzi rozdzielonych przez pandemię.

– Myślę, że dla wielu osób był to moment na otwarcie się, na pokazanie drugiej osobie, co ją tak naprawdę stymuluje mnie w łóżku. Wzrosło zapotrzebowanie na seksowne kostiumy, akcesoria analne, przyrządy do BDSM, ale przede wszystkim na prezerwatywy - odnotowuje Piotr, który obsługiwał zamówienia sklepu erotycznego podczas pandemii.

Zdalnie sterowany orgazm

Pandemia oczywiście odcisnęła również swoje piętno na sklepach z produktami erotycznymi. – Niewątpliwie odczuliśmy spadek liczby klientów w sklepach stacjonarnych na korzyść sprzedaży internetowej – przyznaje współwłaściciel Secret Place.

– Ale skoro nasi klienci zdecydowali się na zakupy internetowe, to my postanowiliśmy podążać za nimi. To właśnie z myślą o nich rozpoczęliśmy nowy cykl publicystyczno-poradnikowy Secret Talk – kontynuuje Fröhlich.

Marka Secret Place wpadła bowiem na pomysł ekspertki, która na blogu firmy dzieli się swoimi doświadczeniami z korzystania z najnowszych i najciekawszych gadżetów. Znajdziecie na nim recenzje wideo gadżetów, omawiane nie tylko ze strony technicznej, takie jak instrukcję jak każdy sprzęt obsługiwać, ale także wskazówki oraz subiektywne doznania płynące z korzystania.
Miejsca na pandemicznym podium potrzeb wiązały się głównie ze zdalnością kupowanych gadżetów. Na liście zdalnych zachcianek znalazły się m.in. sterowane za pomocą aplikacji w smartfonie wibrujące kulki, wibratory dla par i kulki gejszy służące do ćwiczeń mięśni Kegla.

– Nie można zapomnieć również o singlach, którzy z powodu pandemii zostali mocno ograniczeni w możliwości poznania nowych partnerów. Lockdown spowodował, że chętniej sięgali oni po produkty, które pozwalały im spełnić swoje potrzeby seksualne samemu – wyjaśnia współwłaściciel Secret Place.
W przypadku kobiet zdecydowany prym wiodły produkty wyposażone w technologię soniczną do stymulacji łechtaczki. Przykładem takiego produktu jest chociażby bestseller w czasie pandemii – LELO SONA. Panowie zaś chętnie sięgali po masturbatory takie jak produkty hiszpańskiej firmy Fleshlight.

Kulek gejszy można użyć nawet w pracy. Szczególnie, jeśli ta praca odbywa się w domu. Tak samo będzie z bielizną erotyczną, masażerami albo zabawkami na pilota. Dodatkowa stymulacja podczas godzin pracy online jest bez wątpienia możliwa.

Polak w sex shopie

– Dzięki homeoffice zyskaliśmy więcej czasu, który mogliśmy spędzić razem z naszymi partnerami. Ograniczenie codziennego zabiegania, czas zaoszczędzony na dojazdach do pracy, sprzyjał pogłębianiu bliskości, ale również odkrywaniu nowych doznań. Polacy chętniej sięgali po gadżety erotyczne dla par aby przełamać łóżkową rutynę i rozpalić na nowo domową alkowę – zapewnia Marcin Fröhlich.

Polska otworzyła się nie tylko na swoje potrzeby seksualne, ale również przestawiła się z zakupów stacjonarnych na zakupy online, które, biorąc pod uwagę branżę erotyczną, są nawet wygodniejsze. Wiele miejsc z gadżetami przeniosło swoje biznesy wyłącznie do Internetu.
Producenci gadżetów erotycznych mówią o przynajmniej kilkudziesięcioprocentowych wzrostach sprzedaży. Według analityków światowy rynek zabawek erotycznych rozwija się tak szybko, że do 2025 r. ma osiągnąć wartość 46,6 mld dolarów przy rocznej stopie wzrostu wynoszącej 11,1 proc.

Analitycy Jupiter Research zbadali natomiast, o ile wzrosła sprzedaż gadżetów erotycznych napędzanych zintegrowanymi aplikacjami w smartfonach. Okazało się, że od początku pandemii producenci takich gadżetów odnotowali wzrost na poziomie 87 proc.

– To, o czym ja zawsze mówię, to że warto wyrobić w sobie przekonanie, żeby się tego seksu nie bać. Seks powinien kojarzyć nam się z przyjemnością. Na pewno faktem jest, że podczas pandemii zainteresowanie tematem seksu było znacznie większe. Polacy korzystali z oferty sklepów erotycznych częściej – wyjaśnia Joanna Keszka.

Jak tłumaczy, tendencje satysfakcji z pożycia podzieliły się jednak pół na pół. U połowy związków życie seksualne ożyło albo zintensyfikowało się, a u połowy osób bardziej było problemem niż łącznikiem. W drugim przypadku, ponowne zainteresowanie seksem mogły uzupełnić właśnie zakupy w seks shopie i korzystanie z nowoczesnych seks technologii. – Mam nadzieję, że to nie zginie. Życzyłabym sobie, żeby seks służył temu do czego jest stworzony, do sprawiania przyjemności. Żeby dorastać, żeby dojrzewać, bo seks jest częścią dorosłego życia. Póki mamy mamy siły tańczyć i trzymać w ręku swój własny, zaprzyjaźniony wibrator, dopóty możemy się cieszyć swoją seksualnością – dodaje Keszka.
Czytaj także: Aplikacja do wyrażania zgody na seks. „Tylko pogarsza, i tak już drażliwą, sytuację kobiet”