Koszty zachcianek milionerów są ogromne. Słono zapłacimy za nie wszyscy

Aleksandra Jaworska
Prawdziwe koszty lotów w kosmos odczujemy z upływem lat. Potrzeba bowiem trochę czasu, aby dwutlenek węgla emitowany podczas startu rakiety kosmicznej, pozostał w górnej części atmosfery. Jeden start rakiety może ją obciążać nawet o 300 ton dwutlenku węgla.
Jeden start rakiety kosmicznej emituje nawet 300 ton dwutlenku węgla. Fot. 123RF/burserstraat386

Kosztowne loty w kosmos

Na pierwszy lot w kosmos wybrał się Richard Branson, we wtorek swój komercyjny lot zrealizował Jeff Bezos, a w kolejce już czeka kolejny z miliarderów - Elon Musk. Każdy z nich, oprócz spełnienia swojej fanaberii, wpłynie w sposób bezpośredni na atmosferę i przyszłość planety. Każdy taki lot emituje bowiem olbrzymie ilości niebezpiecznych substancji.
Jak podaje Business Insider, jeden lot w kosmos to ok. 300 ton dwutlenku węgla wyrzucone do atmosfery. Dla porównania - jeden lot samolotem to nawet do 3 ton w przeliczeniu na jednego pasażera. Wnioski o konsekwencjach takiego stanu rzeczy nasuwają się same.


W przeciwieństwie do samolotów promy kosmiczne emitują zanieczyszczenia w górnej warstwie atmosfery. A to oznacza, że zostają one tam przez przynajmniej kilka lat, co jest bardzo szkodliwe. Co za tym idzie, mogą wpływać na klimat, m.in. na globalne ocieplenie.

Lot w kosmos z Bezosem

Loty w kosmos są na razie rozrywką tylko dla bogaczy. W dziewiczym rejsie statku New Shepard firmy Blue Origin, poleciały łącznie cztery osoby. Jedna z nich, 18-letni Holender Oliver Daemen o czym pisaliśmy bardziej szczegółowo, za swój bilet zapłaciła niebagatelną kwotę 28 milionów dolarów. Warto dodać, że pieniądze na bilet nie wyłożył sam nastolatek, a jego ojciec, Joes Daemen, znany holenderski inwestor i właściciel firmy typu private equity.
Rekordowa licytacja była poprzedzona prowadzoną przez miesiąc aukcją online, w której wzięło udział ponad 6 tys. osób ze 143 krajów świata. W jej trakcje ustalono cenę wywoławczą - 4,8 mln dolarów.
Czytaj także: Elon Musk ma nowy dom. Jest tańszy niż kawalerka w Warszawie