W Polsce też można mieć 4-dniowy tydzień pracy. "Projekt zrodził się z frustracji"

Konrad Siwik
Za granicą coraz częściej rozumieją, że czwartek to nowy piątek, a ostatni dzień tygodnia pracy powinien zostać podarowany pracownikowi. Kolejne firmy i państwa z sukcesem testują 4-dniowy tydzień pracy. Także w Polsce są już takie miejsca pracy, w których weekend trwa 3 dni.
W Polsce działają firmy, w których pracuje się 4 dni w tygodniu. fot. 123rf
Czterodniowy tydzień pracy to żadna nowość, ale jak to w naszym kraju bywa, do nowatorskich rozwiązań trudno nas przekonać. Pisząc “nas” nie mam na myśli wyłącznie szefów, ale także polskich pracowników, którzy sami deklarują, że wolą harować 5 dni w tygodniu – tak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę ADP.


Co ciekawe wśród pozostałych europejskich pracowników stanowimy wyjątek, ponieważ ponad połowa z nich wolałaby pracować w cyklu czterodniowym.

Badanie „The Workforce View 2019” przeprowadzone na 10 tys. europejskich pracowników udowadnia, że Polak to człowiek pracujący. Tylko 37 proc. polskich pracowników preferowałoby mieć dłuższy weekend. Wśród Europejczyków ten wynik jest o 19 proc. wyższy.

Testy 4-dniowego tygodnia pracy

Jak dowodzą kolejne eksperymenty, 4-dniowy tydzień pracy ma wiele pozytywnych aspektów zarówno dla pracowników, jak i całych przedsiębiorstw. Ostatnio taki test przeprowadzono w Islandii.

W ramach badań krótszego tygodnia pracy, które zleciła rada miasta Reykjavik, w latach 2015-2019 ponad 2,5 tys. osób (to aż 1 proc. wszystkich aktywnych zawodowo mieszkańców Islandii) otrzymywało taką samą pensję przy skróconym czasie pracy.

Eksperyment objął pracowników m.in. przedszkoli, domów opieki społecznej czy osoby pracujące w miejskim ratuszu.

Był to największy na świecie test 4-dniowego dnia pracy – a jego wyniki są niezwykle zachęcające. Okazuje się, że pracownicy, którzy wzięli w nim udział, byli tak samo – a nawet bardziej – produktywni, do tego zmniejszył się poziom ich stresu, a oni sami osiągnęli lepszą równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.

Japoński oddział Microsoftu był jedną z pierwszych firm testujących takie rozwiązanie i to jeszcze przed pandemią. O eksperymencie zrobiło się głośno po tym, jak okazało się, że nowy system pracy spowodował wzrost produktywności pracowników o 40 proc.
Czytaj także: Czterodniowy tydzień pracy i sześciogodzinne zmiany. Zamieszanie wokół słów premier Finlandii
Jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia roboczego w czasie pandemii była firma Buffer. W czerwcu 2020 roku producent oprogramowania do zarządzania kanałami w social mediach poinformował, że do końca roku pozwoli 89 pracownikom na pracę przez 4 dni w tygodniu przy zachowaniu swej dotychczasowej pensji.

W tym przypadku pracownicy firmy także wypełniali swoje obowiązki równie efektywnie, a nawet sprawniej. Jednocześnie odnotowano wzrost zadowolenia z pracy i obniżenie poziomu stresu wśród pracowników.

Podobne rozwiązanie testuje firma Unilever. Tam do grudnia 2021 roku 81 pracowników będzie pracować przez cztery dni w tygodniu, a ich wypłaty pozostaną bez zmian. Korporacja zamierza dokonać dokładnej analizy eksperymentu i zadecydować, czy wdrożyć je w przypadku pozostałych pracowników.

Czterodniowy tydzień pracy testowała też firma Elephant Ventures, ale przy utrzymaniu modelu 40-godzinnego. Od poniedziałku do czwartku dzień pracy trwał więc po 10 godzin. Czas na wypełnienie zadań uległ skróceniu, projekty były realizowane sprawniej i nie trzeba było ich zawieszać i ponownie wznawiać.

Polska niegotowa na długi weekend

Wracając jeszcze na chwilę do badania, w którym Polacy okazali się “pracoholikami”, zapytaliśmy Aleksandry Wesołowskiej ekspertki rynku pracy z portalu Praca.pl, skąd u nas takie podejście.

– Obstawiam, że chodzi o ugruntowane przekonanie, że tylko ten, co pracuje dużo, jest w stanie coś osiągnąć – uważa ekspertka. – Jesteśmy społeczeństwem na dorobku i ta świadomość w połączeniu z wyżej wspomnianym przekonaniem powoduje, że czujemy, że musimy pracować, pracować, pracować, a nie odpoczywać 3 dni w tygodniu.

– Myślę jednak, że powtórzenie tego badania teraz, po pandemii, mogłoby pokazać trochę inne wyniki – dodaje.

Czemu więc – mimo tak wielu dowodów na pozytywny wpływ długiego weekendu – tak trudno wprowadzić w Polsce 4-dniowy tydzień pracy lub przynajmniej zbadać, jak sprawdziłby się w praktyce?

– 4-dniowy tydzień pracy to rozwiązanie, na które warto spojrzeć z perspektywy korzyści, a nie trudności. Zdrowie psychiczne pracowników, jako numer 1, zwiększenie motywacji i zaangażowania, wzrost efektywności – wskazuje Wesołowska.

Według specjalistki, żeby to rozwiązanie miało sens, powinno być spełnionych wiele czynników. – Moim zdaniem 3 najważniejsze to:

– Nie będzie to prosty proces, ale warto pamiętać, że kiedyś mieliśmy 6-dniowy czas pracy i zmiana pt. "wolne soboty" okazała się do udźwignięcia – puentuje ekspertka z Praca.pl.

Piątek, piąteczek, piątunio

Ale zaraz, zaraz, przecież w Polsce już mamy kilka firm, które piątki traktują z przymrużeniem oka. Co ciekawe, jest ich więcej, niż mogłoby się wydawać, jednak jak zauważa Michał Śliwiński – szef i właściciel Nozbe, która wprowadziła tzw. “piąteczki” – przedsiębiorstwa wciąż boją się mówić o tym głośno… Powód? – nie chcą być postrzegane jako dziwadła.

O Nozbe pisaliśmy już w 2017 roku, czyli na początku eksperymentu, który okazał się takim sukcesem, że został wdrożony na stałe. Śliwiński zdradził nam, że sporo firm będących jego klientami poszło w ślady Nozbe i również wprowadziło “piąteczki”. Rozwiązanie wciąż cieszy się jednak większą popularnością za granicą niż w Polsce.

Gwoli przypomnienia, Nozbe jest aplikacją do zarządzania czasem. – Skupiamy się na tym, co zrobić, żeby twoje zadania i twoje projekty jak najlepiej funkcjonowały. W tej chwili mamy dwie aplikacje, Nozbe Personal do prywatnych zadań i Nozbe Teams do organizacji zespołów – wskazuje Śliwiński.

– Mamy ponad 700 tys. użytkowników na całym świecie uczymy klientów jak najlepiej się organizować. Oprócz tego, że pracujemy zdalnie, bardzo chętnie eksperymentujemy z różnymi technikami produktywności, m.in. z tym że mamy piąteczki po to, żeby zobaczyć, jak to wpływa na efektywność i jak to wpływa na pracę firmy.

Ale na czym w ogóle polegają “piąteczki” i jak się sprawdziły przez te ostatnie 5 lat?

– Koncept, który my sprzedajemy to "daj piątek pracownikowi". Żeby sam mógł zdecydować, co zrobi tego dnia, żeby miał czas na posprzątanie, na rozwój, na zaplanowanie przyszłego tygodnia – tłumaczy szef Nozbe.

Zdaniem Śliwińskiego są dwa elementy w pracy, na które pracownicy nigdy nie mają czasu – to jest sprzątanie i nauka, czyli rozwijanie umiejętności. – Jest takie słynne pytanie – czy warto inwestować w rozwój pracowników, bo co się stanie, jeśli w nich zainwestujemy, a oni odejdą? Ja pytam, co się stanie, jeśli nie zainwestujemy, a oni zostaną? – pyta zagadkowo.

– Trzeba inwestować w pracowników i pracownicy powinni rozwijać własne umiejętności, po to, żeby potem byli aktywniejsi w dalszej pracy. I dlatego my postanowiliśmy nie robić kompletnie 4-dniowego dnia pracy, czyli że w piątek w ogóle się nie pracuje, tylko że w piątek pracuje się po prostu inaczej – wskazuje szef Nozbe.

W piątki pracownicy Nozbe nie pracują nad rzeczami bieżącymi, tylko piątek jest właśnie od posprzątania i od rozwoju – od czytania, od oglądania konferencji online, czy tworzenia jakichś dodatkowych projektów. Efekt jest taki, że przez cztery dni pracownicy pracują bardzo efektywnie, a jak widzą jakiś ciekawy artykuł czy ciekawą rzecz, którą chcieliby sprawdzić, zamiast robić to w tym momencie, przerzucają ją sobie na piątek. Dzięki temu nie tracą tego rozpędu z pracą bieżącą.

– W mojej firmie i w innych firmach, które to wprowadziły, efekt jest taki, że samej pracy jest tak samo dużo zrobione. Naprawdę ludzie pracują bardzo efektywnie przez 4 dni. A w piątek rzeczywiście sprzątają swoje zadania, planują kolejny tydzień – wyjaśnia Śliwiński.

– A znowu startowanie w kolejnym tygodniu z planem jest dużo lepsze niż startowanie bez planu. To jest najgorsze, co może być w poniedziałek, dlaczego ludzie nie lubią poniedziałków. Bo w poniedziałek człowiek idzie do pracy i zadaje sobie pytanie, “no to, co mam teraz zrobić?”
Czytaj także: Polska firma wdrożyła sześciogodzinny dzień pracy. Efekt przerósł wszelkie oczekiwania
– Piątek jest świetny, bo potem mamy weekend, nasza głowa odpoczywa, a z drugiej strony nie musi myśleć już o zbliżającym się poniedziałku, bo ma go zaplanowany. Wtedy ruszenie do pracy jest dużo łatwiejsze – twierdzi właściciel Nozbe.

CEO jednak nie ukrywa, że na początku musiał odzwyczaić pracowników od szablonowych rozwiązań. – Moim największym wyzwaniem przez 5 lat to przekonać ludzi, żeby nie pracowali nad bieżącymi sprawami w piątek. Żeby rzeczywiście zatrzymali się i skupili się na tym rozwoju, bo ludzie chcą pracować, chcą dokończyć rzeczy i często zostawiają sobie to na piątek.

Jak powstał piąteczek?

– Projekt piąteczków zrodził się z mojej frustracji – mówi CEO Nozbe. – Zauważyłem podczas mojego piątkowego przeglądu tygodnia, że w naszym systemie są projekty sprzed kilku tygodni, które są nieruszone. I stąd ten piąteczek, żeby mieć ten margines, mieć ten czas na przejrzenie starych projektów i zobaczyć czy coś z tego się nadaje. I jak pamiętam, byłem wkurzony, zwłaszcza kiedy moi dyrektorzy, czyli osoby, które bezpośrednio ze sobą pracują i którym najbardziej ufam, też nie sprzątają.

Piątki w Nozbe pozwalają pracownikom na luźne podejście do obowiązków, mogą tego dnia umawiać się na wizyty u lekarzy. – Ja daję im tę przestrzeń, a dzięki temu oni wiedzą, że w piątek mogą coś załatwić na mieście, a jednocześnie wiedzą, że to jest dzień dla nich, choć nie jest to dzień całkowicie wolny – wyjaśnia Śliwiński.
Czytaj także: "Ludzie odchodzą od szefów, a nie z firmy". Piekło rotacji w polskich firmach trwa
Zadowolenie wśród pracowników jest duże. Taki piąteczek powoduje większą spinę przez te cztery dni, większe skupienie na pracy, niemarnowanie czasu. Ludzie nie pracują więcej, ale efektywniej, sensownie i z planem. Natomiast szef nie odczuł, żeby firma pracowała wolniej, za to zaobserwował dużo większe zadowolenie pracowników i dużo mniejszą chęć odejścia z firmy.

– Wiem, że samymi pieniędzmi ludzi nie zatrzymam – uważa Śliwiński. – Każdy z moich pracowników jest w stanie wyjść na rynek i szybko znaleźć pracę. Dzięki temu, że mamy piąteczek – to jest duży benefit – oni chcą zostać u mnie, bo wiedzą, że dostaną nie tylko dobre pieniądze, ale też nie będą martwić się o czas na rozwój.

Piąteczki przyczyniły się również do powstania technologii, które ostatecznie wylądowały w głównym produkcie. – W tej chwili mamy dwa produkty: Nozbe Personal oraz Nozbe Teams, która jest oparta na technologii react. Podwaliny tego powstały właśnie w piąteczki. Któregoś piąteczku jeden z naszych pracowników zrobił serię eksperymentów, jak wyglądałaby lista zadań Nozbe, gdyby była robiona w nowej technologii. I od tego się zaczęło – wyjaśnia Śliwiński.

A jednak można robić 4 dni w tygodniu

Piąteczki w Nozbe to świetna furtka do tego, by przekonać Polaków, że można pracować mniej, ale równie efektywnie i zarabiać tyle samo. Natomiast szukając głębiej, można znaleźć także firmy, które całkowicie zrezygnowały z pracy w piątek. Jedną z nich jest Amazon!

Skontaktowaliśmy się Aleksandrą Zarychtą-Kuzalską z biura menedżerką ds. PR Amazona, żeby zapytać, jak wygląda 4-dniowy dzień pracy polskich oddziałach firmy założonej przez Jeffa Bezosa. – Nasi pracownicy poziomu początkowego w centrach logistycznych pracują 4 dni w tygodniu, 10 godzin dziennie, zaś 3 dni w tygodniu mają wolne – wyjaśnia menedżerka.

– Zmiany są różne i pracownicy mogą sami wybrać najlepszą dla siebie opcję, dlatego cenią sobie elastyczność, jaką im stwarza 4-dniowy system pracy oraz możliwość dostosowania grafiku do własnych potrzeb. Traktują to jako jeden z licznych benefitów, jakie zapewnia im praca w Amazon – dodaje Zarychta-Kuzalska.

Amazon jest obecny w Polsce od 2014 r. i ma ponad 18 000 stałych miejsc pracy w 9 nowoczesnych Centrach Logistyki E-Commerce w Sadach koło Poznania, Sosnowcu, Kołbaskowie koło Szczecina, Bielanach Wrocławskich (dwa obiekty), Łodzi, Pawlikowicach koło Łodzi, Okmianach koło Bolesławca i w Gliwicach.

Kolejnym przedsiębiorstwem, które pozwala swoim pracownikom na wypoczynek 3 dni w tygodniu, są Polskie Zakłady Lotnicze Mielec. Oprócz standardowego 8-godzinnego dnia pracy funkcjonują tam dwa dodatkowe systemy.

W systemie tzw. wolnych piątków pracownicy otrzymują co drugi piątek wolny w zamian za wydłużenie czasu pracy do dziewięciu godzin w dniach od poniedziałku do czwartku. Z tego systemu korzysta w firmie ponad 30 proc. załogi.

W drugim dodatkowym systemie czasu pracy tzw. 4/10, który został wdrożony kilka tygodni temu, pracownicy mają możliwość skorzystania z 4-dniowego tygodnia pracy i każdego wolnego piątku, w zamian za wydłużenie czasu pracy do dziesięciu godzin w dniach od poniedziałku do czwartku.

– Oczywiście musieliśmy takie wdrożenie poprzedzić analizą biznesową, techniczną czy społeczną i dostosowaniem do zasad czasu pracy obowiązujących w Polsce – wyjaśnia Marek Strokoń, Kierownika Działu Administracji Personalnej PZL Mielec.

– Pracownicy w szczególności ci, którzy skorzystali z nowych systemów czasu pracy, bardzo sobie cenią możliwość pracy w takich systemach. Widzimy to w szczególności w postaci pozytywnych komentarzy w ankietach pracowniczych, ale też w codziennych dyskusjach z pracownikami czy ze stroną związkową – dodaje Strokoń.

Trzeba podkreślić, że pracownicy mogą korzystać z tych systemów na zasadzie dobrowolności, więc to oni decydują czy chcą z takiego benefitu skorzystać, czy nie.

– System wolnych piątków stał się nieodzowną częścią naszej kultury pracy i mamy nadzieję, że nowo wprowadzony system 4/10 również będzie tak oceniany – mówi Strokoń.

– Nie wyobrażam sobie teraz – i sądzę, że tak samo by odpowiedzieli nasi pracownicy – że ten benefit mógłby w naszej firmie przestać obowiązywać. Bezcenna jest świadomość, że po dobrze przepracowanym tygodniu, weekend można zacząć już w czwartek wieczorem.
Czytaj także: Niemieckie firmy wprowadzają 4-dniowy tydzień pracy. To remedium na problemy dotykające przemysł