Do Polski dotarła fala popowodziowych samochodów. Wiemy, jak rozpoznać "topielca"

Natalia Gorzelnik
Nowoczesne, zadbane auto w zaskakująco niskiej cenie? Jeżeli planujesz sprowadzenie samochodu z zagranicy, lepiej bądź bardzo ostrożny. Powódź na zachodzie Europy poskutkowała zalaniem polskiego rynku utopionymi autami. Już teraz w komisach i na stronach internetowych pojawia się sporo "bardzo atrakcyjnych ofert". Jednak w przypadku "topielca" pewne jest tylko jedno - na pewno wtopisz.
Nawet takie auto można doprowadzić do (pozornie!) dobrego stanu. Źródło: Facebook/Bimmer check

“Topielce” w okazyjnej cenie

W lipcu kraje zachodniej Europy, takie jak Niemcy, Belgia i Holandia, dotknęła katastrofalna w skutkach powódź. W efekcie kataklizmu życie straciły setki osób, setki tysięcy - majątki swojego życia. Niektóre domy były zalane pod sam dach, ulice w miastach zamieniły się w rzeki.
Straty idą w miliardy euro. Cały czas trwają prace porządkowe. Nie brakuje osób, które na tej sytuacji chcą zarobić. Szczególnie wielu można się spodziewać w branży motoryzacyjnej.


Próby sprzedaży samochodów, które są ewidentnie uszkodzone przez wodę, są charakterystyczne dla wszystkich okresów po wielkich powodziach. Już teraz, na aukcjach samochodów uszkodzonych, można znaleźć sporo zdjęć z "topielcami" do wzięcia. Handlarze kupują je za grosze, często doprowadzają do pozornie dobrego stanu, a potem z zyskiem odsprzedają.

Takie oferty wydają się być bardzo atrakcyjne cenowo również dla klienta, jednak dr inż. Paweł Olszowiec, rzeczoznawca i właściciel firmy www.motoraporter.com mówi wprost: samochód po powodzi ma wartość złomu.
Paweł Olszowiec

Na rynku istnieją coraz bardziej wyspecjalizowane firmy detailingowe, które są w stanie - za odpowiednia opłatą - doprowadzić pojazd wizualnie do stanu niemalże perfekcyjnego. Gdyby jednak sprzedający - handlarz chciał zająć się profesjonalnie również sferą mechaniczną, taka transakcja byłaby dla niego po prostu nieopłacalna. Dlatego zakup auta po zalaniu może być jedynie atrakcją cenową, lecz nie techniczną.

Co dolega popowodziowym samochodom?





– Każdy współczesny pojazd posiada mniej lub bardziej rozbudowany system bezpieczeństwa biernego, w skład którego wchodzą "poduszki powietrzne” oraz napinacze pasów bezpieczeństwa – tłumaczy rzeczoznawca. – Działanie powyższych komponentów oparte jest o materiały pirotechniczne, które po zamoknięciu tracą swoje właściwości i nikt nie jest w stanie zagwarantować czy i w jaki sposób zadziałają w sytuacji wypadku.



– Należy pamiętać, iż we współczesnym pojeździe średniej klasy, elektronika kontroluje oraz zarządza działaniem ponad 60 procent komponenentów mechanicznych – podkreśla ekspert.

Naturalną konsekwencją zalania pojazdu, która może się ujawnić dopiero po kilku miesiącach eksploatacji, jest utlenienie styków elektrycznych, czyli tzw. zielony nalot. Sprawia on, że pojazd odmawia posłuszeństwa, a znalezienie przyczyny wymaga demontażu znacznej części pojazdu.

– Wzorcowym przykładem takiej sytuacji jest elektroniczny system zarządzania nadmuchem w pojeździe, przez wielu zwany potocznie “klimatronik” – wyjaśnia dr inż. Paweł Olszowiec. Wadliwe działanie tego układu po zalaniu da o sobie znać jako jedno z pierwszych.
Paweł Olszowiec

Objawami wadliwie działającego układu "klimatronika” będzie brak właściwej reakcji na ustawienia kierunku nadmuchu. Jego wyczyszczenie wymaga demontażu deski rozdzielczej i całego kokpitu, a przeważnie jest to nieopłacalne.



– Niezależnie, czy nastąpiło pełne zalanie, czy podtopienie samochodu, w zdecydowanej większości przypadków woda przedziera się do płynów oraz olejów w różnych układach aut – tłumaczy rzeczoznawca.

Chodzi na przykład o płyn hamulcowy, który należy do grupy płynów higroskopijnych – wchłaniających wodę. Dopuszczalna wartość wody w płynie nie powinna przekraczać 3 procent. Wraz ze wzrostem zawartości wody, płyn hamulcowy staje się bardziej podatny na wzrost temperatury pracy oraz spadek skuteczności działania hamulców.

Kolejnym przykładem negatywnego oddziaływania wilgoci na mechanikę pojazdu może być zmieszanie oleju w skrzyni biegów. – Szczególnie w przypadku tzw. automatów, skutki takiej mikstury po kilkuset kilometrach mogą być opłakane i liczone w tysiącach złotych – mówi dr inż. Paweł Olszowiec.

Jak rozpoznać “topielca”?

Internet jest pełen porad na temat tego, jak nie kupić auta po powodzi oraz jak rozpoznać symptomy zalania samochodu.

– Większość z nich tyczy się jednak sfery estetycznej, takiej jak nieprzyjemny zapach czy zacieki i wilgoć. Takie przypadki możemy spotkać wyłącznie u bardzo mało profesjonalnych sprzedawców. Przeważnie, by zatuszować ślady powodzi, pojazd rozbierany jest do cna i wnikliwie prany. Jedyną skuteczną metodą oceny takiego pojazdu jest doświadczenie i „surowe oko” – nie pozostawia złudzeń rzeczoznawca.

Jak podkreśla naukowiec, zalany pojazd po jeździe próbnej z pewnością wygeneruje błędy systemowe, które da się odczytać diagnoskopem. Warto również zwrócić uwagę, na datę wymeldowania pojazdu. Jeżeli nałoży się ona na termin powodzi w danym regionie, powinno to wzbudzić nasze poważne podejrzenia.

– Kolejna sprawa to weryfikacja VIN-u pojazdu. Bardzo często informacja o wypłaconej szkodzie na wskutek zatopienia pojazdu zawarta jest w płatnych raportach sprawdzających numer nadwozia – podkreśla ekspert.

Kupiłem auto popowodziowe - co teraz?

– Zalanie pojazdu należy traktować na równi z korektą drogomierza czy powypadkową przeszłością pojazdu, czyli zatajeniem wady ukrytej, na wskutek której pojazd odnotował spadek wartości rynkowej – zaznacza dr inż. Paweł Olszowiec.

Jeżeli informacja o zalaniu auta była przemilczana przez sprzedającego, możemy domagać się zwrotu pieniędzy, gdyż stan faktyczny przedmiotu transakcji nie zgadzał się z dokumentem zakupu.

– W okresie podwyższonego ryzyka zakupienia auta popowodziowego, warto domagać się o sprzedającego adnotacji na dokumencie sprzedaży, np. “sprzedający oświadcza, że samochód w czasie jego posiadania nie został zalany na skutek powodzi" – radzi ekspert.