Fałszerze przepustek Covid-19 szantażują byłych klientów. Żądają większej kasy

Krzysztof Sobiepan
Okazuje się, że podawanie swoich danych oszustom to zły pomysł. Przekonali się o tym cwaniacy, którzy chcieli zdobyć sfałszowane certyfikaty Covid-19. Biznesmeni spod ciemnej gwiazdy wykorzystali fakt posiadania poufnych danych i zaczęli szantażować klientów, żądając dodatkowych pieniędzy. Co najlepsze… lewe certyfikaty nawet nie działają.
Cwaniacy chcieli mieć Unijny Certyfikat COVID, a stali się ofiarą wyłudzenia i szantażu. Fot. 123rf.com

Oszuści żądają okupu albo zgłoszą dane z fałszywych certyfikatów Covid-19

Cwaniacy, którzy chcieli przechytrzyć włoskie władze i kupili w internecie sfałszowane tzw. green pass padają ofiarami jeszcze bardziej przebiegłych od siebie oszustów. Nie dość, że sprzedali oni im całkowicie bezużyteczne rzekome przepustki covidowe, teraz stosują szantaż wobec swoich klientów – pisze Polska Agencja Prasowa.

Dziennik "La Stampa" ukazuje bajecznie prosty mechanizm oszustwa. Fałszerze kontaktują się ze swoimi klientami i dają im wybór. Albo ofiara zapłaci im za milczenie, albo jej dane zostaną przekazane policji.


Zwykle taki kontakt następuje po próbie reklamacji. Fałszywa przepustka kosztuje od 150 do 350 euro. Niezadowolony klient szybko orientuje się, że nie działa. Potem oszust wskazuje, że nie dość, że nie zwróci pieniędzy, to ofiara ma 24 godziny na przesłanie kolejnych 350 euro.

We Włoszech od niedawna wszedł w życie nowy obowiązek. Ważnych przepustek Covid-19 wymaga się przy wstępie do lokali gastronomicznych w zamkniętych salach, do muzeów, zabytków, kin, teatrów, na basen, do siłowni i klubów fitness, na imprezy sportowe i targowe.
Czytaj także: Niezaszczepionych nie obsługujemy. Polscy przedsiębiorcy apelują do rządu o podjęcie działań

Restauracje nie chcą zakazu wstępu dla niezaszczepionych

Organizacje gastronomiczne i sami restauratorzy są przeciwni dzieleniu klientów ze względu na stan zaszczepienia. Przedsiębiorcy wspominają, że w Polsce nie ma miejsca na modele z Europy Zachodniej, gdzie do restauracji czy baru wstęp mają tylko zaszczepieni.

– Nigdy nie pytam swoich klientów o poglądy polityczne czy wyznanie. O sprawy zdrowotne, takie jak szczepienie, też nie zamierzam. Każdy jest u nas mile widziany – podkreśla w rozmowie z Business Insider Polska Pani Emilia, która ma dwie popularne restauracje we Wrocławiu.

Podobnie twierdzi Sławomir Grzyb, sekretarz generalny zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. – Branża odbiera to jednoznacznie i dość ostro – jako segregację – wskazuje.

Kwestię dodatkowo komplikuje podbramkowa sytuacja branży gastronomicznej w Polsce – Nasza gastronomia nie może się równać z tymi we Włoszech, Anglii czy Francji. Tam lokale gastronomiczne otrzymały godziwą pomoc. Polskie firmy jej nie dostały, więc teraz muszą odrabiać straty – mówi Grzyb.

Jak wskazuje sekretarz, sprawdzanie stanu zaszczepienia gości nie powinno należeć do kompetencji restauratora. To dodatkowe koszty, opóźnienia w obsłudze oraz przerzucanie odpowiedzialności państwa na biznes. – Tym powinna się zajmować policja lub inne państwowe służby – wskazuje rozmówca BI.
Czytaj także: Polska gastronomia oburzona. Nie chcą słyszeć o zakazie wstępu dla niezaszczepionych