Ile są warte twoje bombki z piwnicy? Ozdoby z PRL-u potrafią kosztować nawet po kilkaset złotych
Bombki leżące od lat w piwnicy czy na strychu mogą być sporo warte, bo hobbyści zapałali miłością do ozdób z epoki PRL-u. Jak wskazuje nam kolekcjoner z ponad 600 ozdobami, najlepsze okazy mogą być warte kilkaset złotych od sztuki. Czy macie je w swoim domowym zbiorze?
Karton czy inne opakowanie "przystrójek" to często prawdziwy skarbiec wspomnień – tradycyjne ozdoby kojarzą nam się ze świętami z dzieciństwa, czasem je dziedziczymy, zbieramy. Innymi czasy coś się zbije. Żaden polski dom nie ma identycznego zestawu ozdób na choinkę, a wiele bombek pamięta jeszcze Polskę Ludową.
Czy dekoracje z minionej epoki mogą mieć jednak wartość nie tylko sentymentalną? Ile mogą być warte ozdoby choinkowe z PRL-u? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Głęboko w świat ozdób z historią nurkujemy wraz z kolekcjonerem bombek z PRL-u Maciejem Falowskim. Bydgoszczanin ma w swoim zbiorze ma ponad 600 unikalnych dekoracji, właśnie z tego okresu. Co oczywiste – jest znawcą tematu, ale też rynku ozdób. Co więcej, sam założył dwie duże społeczności "bombkowe" na Facebooku.
– Święta lubiłem od dziecka, to był dla mnie zawsze wyjątkowy okres. Zawsze miałem też pewne zainteresowanie ozdobami, ale nie zawsze tak zajmowały mnie te z dłuższą historią. Wiadomo jak to było – na choince wieszało się to, co było w domu – mówi nam Falowski.
Z biegiem czasu coraz bardziej zwracał uwagę na to, co znajdzie się na jego drzewku każdego roku. Zainteresował się na przykład dużymi bombkami z ręcznie malowanymi pejzażami. Początki swojego hobby wspomina jakby to było wczoraj.
– Pamiętam dokładnie, jak to zaczęło się moje zbieranie. Dokładnie w Boże Narodzenie, 25 grudnia 2016 r., ślepym trafem znalazłem ogłoszenie na jednym z serwisów aukcyjnych. Pani sprzedawała dość duży zestaw starych bombek za 50 złotych. Nie zastanawiałem się długo i je kupiłem. Po Nowym Roku dalej przeglądałem podobne o głoszenia i tak złapałem bakcyla – opowiada.
Jego kolekcja nie jest tylko "na pokaz". Kolekcjoner nie wyobraża sobie bowiem świąt bez choinki udekorowanej zebranymi przez lata skarbami.
Choinka po prawej prezentuje się zjawiskowo. "Drapak" z lewej... ma dużą wartość historyczną•Fot. Maciej Falowski
Aktywnie używana kolekcja sprawia jednak, że bombki nie są w stu procentach bezpiecznie.
– Wiadomo, trochę strachu zawsze jest. Od czasu do czasu w gronie kolekcjonerów słyszy się o tragedii. Komuś przewróciła się choinka. Jak sobie wyobrażam, że moje drzewko się przewróci, że coś by się mogło zbić... to mi serce w gardle staje – zaznacza.
Pan Maciej dodaje, że w jego przypadku byłaby to ogromne nieszczęście. Część jego okazów jest bowiem dość rzadka i trudna do zastąpienia – a przez to wartościowa.
– Obecnie ceny bombek z PRL-u bardzo poszły w górę. Aż strach zaglądać na Allegro. Pamiętam że jakiś czas temu kupiłem tak zwanego marynarzyka. 50 zł wydawało mi się rozsądną ceną. A ostatnio aukcja takiej bombki zakończyła się na sumie 540 zł. To prawie jedenaście razy więcej – nie może się nadziwić nasz rozmówca.
Jeśli macie więc taką charakterystyczną ozdobę, na pewno warto o nią dbać, a może nawet zainteresować się jej odsprzedażą. Nie jest to jednak jedyna bombka skarb. Bydgoszczanin szybko wymienia ich więcej.
Marynarzyki stały się ostatnio bardzo poszukiwane•Fot. Maciej Falowski
– Najwyższe ceny zdecydowanie mają bombki z postaciami z bajek. Komplet dwóch bombek z bajki "Jacek i Agatka" to nawet 500 zł. Kolejny klasyk to bohaterowie z "Przygód Gąski Balbinki" – czy to Ptyś czy właśnie Balbina. Nawet "Bolek i Lolek" w formie bombek to spory wydatek. W zależności od stanu zachowania może to być 200-500 zł od bombki – wylicza pan Maciej.
W dalszej kolejności swoje warte są tzw. kształtki. Czyli co?
– One mają charakterystyczne, bardziej skomplikowane kształty. Są to między innymi bombki laleczki, bombki babuszki. Ostatnio na jednej aukcji komplet sześciu kształtek poszedł za 1500 zł. To już zupełny kosmos cenowy. Jak mi to przesłano, to aż się za głowę złapałem – wspomina.
Kształtki w stylu babuszek w równym szeregu•Fot. Maciej Falowski
– Jest też sporo tradycyjnych, ale nieco bardziej pospolitych wzorów. Bardzo charakterystyczne są bombki muchomorki. Tu za duży zestaw zapłacić można nawet 100-150 zł. Cena często zależy też od wielkości zestawu i stanu zachowania – wylicza ekspert.
Co jasne – nie każda bombka z PRL to unikat i wielki skarb. Sporo wzorów nie jest wartych tak dużo, jak wyżej wymienione.
– Druciane pajacyki, gwiazdorki, bałwanki, sople, szyszki, bombki z reflektorami, czuby i tak dalej. To wszystko też są kultowe wzory. Także są chętnie kupowane, ale nie osiągają już tak zawrotnych cen. Łatwiej je też zdobyć, bo wiele osób miało je w swoich domach – wspomina nam pan Maciej.
Bombkę muchomorka kojarzy chyba każdy Polak•Fot. Maciej Falowski
No właśnie, a jeśli we własnej piwnicy znajdziemy jakieś dobre ozdoby? Co można z nimi zrobić?
– Od razu ostrzegam – absolutnie nie myć! Takie bombki są pokryte starymi farbami i jakikolwiek kontakt z wodą może być dla nich tragiczny. Po prostu można zdewastować całą bombkę. I mówię tu nawet o wilgotnej czy nieco spoconej dłoni. Nawet to może zostawić ślady na malowaniu – ostrzega ekspert.
Nawet na przybrudzoną bombkę są jednak metody. Często nawet… archeologiczne.
– Jeśli bombki są bardzo zakurzone to polecam pędzelek – taki do malowania, do makijażu. Nim można omieść ozdobę z kurzu i co najważniejsze bez szkody dla rzemiosła. Potem należy przechowywać je w suchym miejscu, zdała od wilgoci i ekstremalnych temperatur – radzi pan Maciej.
Ceny dekoracji stale rosną i nawet z domowej kolekcji można uzbierać niezłą kwotę i znaleźć chętnych kupców. Czy to znaczy, że mamy do czynienia z powrotem mody na klasyczne ozdoby choinkowe z PRL-u?
– Zdecydowanie widzę wzrost zainteresowania ozdobami z Polski Ludowej. Ludzie bardzo chętnie odkrywają je na nowo, kupują, uzupełniają kolekcje i znajdują skarby w piwnicach. Co ciekawe, rynek nie śpi i obecnie jest już paru producentów bombek, które zaczęły się inspirować tymi historycznymi wzorami. Mnie to bardzo cieszy – wskazuje.
Jak się okazuje pan Maciej przyłożył też do tego swoją rękę. Od lat prowadzi bowiem dwie grupy na Facebooku, na których codziennie pojawia się mnóstwo wpisów na temat bombek z minionej epoki. Są to "Bombki z Prl'u" i "Bombki z Prl'u – sprzedaż, kupno wymiana".
– Pierwsza grupę utworzyłem w 2017 roku, czyli w sumie niedługo po tym, jak zapaliłem się do mojego hobby. Szukałem takiego miejsca – specyficznie o bombkach – i nie znalazłem. Pomyślałem, że jak nie ma, to założę je sam. Początkowo była to bardzo niewielka grupa, ale obecnie urosła do przeszło 4,5 tysiąca osób – opowiada.
Na grupie spotkać można bardzo rożne osoby, które oczywiście łączy zamiłowanie do bombek.
– Część osób jest na grupie regularnie wpada, by rzeczywiście powspominać "jak to było dawniej". Niektórzy przychodzą szukając jakiejś bombki z dzieciństwa i zostają na dłużej. Inni chcą się podzielić skarbami jakie znaleźli na strychu czy w piwnicy. Rozmawiamy o bombkach, ale też o życiu, jak trzeba to się wspieramy. Sam zawiązałem mnóstwo przyjaźni właśnie przez tę grupę – wskazuje nasz rozmówca.
W tej społeczności nierzadko odbywają się także różne aktywności, wymiana doświadczeń i wspomnień oraz oczywiście konkurs na najlepiej ubraną choinkę.
Kolejna grupa powstała z prostej potrzeby – oddzielenia dyskusji i wspomnień od typowych ofert. To na drugiej znajdziemy teraz całkiem sporo interesujących okazów na sprzedaż, społecznościowe licytacje i więcej.
– Uważam, że na naszej grupie "kupno, sprzedaż" można dorwać ciekawe bombki w nieco niższych cenach niż na typowych serwisach aukcyjnych. Wiele osób jest też otwartych na wymiany, kolejni szukają konkretnego wzoru, jeszcze inni oddają, by nie wyrzucać historii na śmietnik. Jest tam dużo tego hobbystycznego ducha, a nie tylko chęci dorobienia się – przekonuje
– Teraz mamy okres świąteczny, czyli absolutny szczyt sezonu dla bombkarzy. Na grupie sprzedażowej jest obecnie bardzo duży ruch. Wiadomo, że o bombkach raczej myślimy w grudniu, a nie w lipcu. To widać w całym internecie – jest bardzo gorący okres, dużo aukcji, ofert. Ludzie zarówno chętniej kupują, ale też sprzedają – ocenia.
Jak wskazuje pan Maciej – kolekcjonerów bardzo potrafi boleć to, jak ze starymi bombkami obchodzą się się inni. Wartościowe okazy potrafią bowiem lądować nawet na śmietniku.
– Najbardziej boli mnie wynoszenie tradycyjnych bombek na śmietnik, bo i tam je znajdujemy. Ludzie często nie mają bladego pojęcia, jakie skarby wyrzucają – żali się kolekcjoner.
– Wiadomo, różnie bywa, albo ekipa remontowa, zmiana właścicieli albo sprzątanie piwnicy, mieszkania po babci i tak dalej. Na grupie od czasu do czasu ktoś wrzuca skarby znalezione dosłownie "przy wiacie". Niestety bardzo często ozdoby są doszczętnie potłuczone. Ale czasem udaje się coś odratować, nawet z tych najdroższych rodzajów. Gdyby właściciel wystawił je w internecie mógłby sporo zyskać – przekonuje.
– Dużo osób idzie z duchem czasu. Teraz popularna wydaje się masówka, jakieś bombki koronkowe, karczochy, wszystkie jednokolorowe, nowe wzory i tak dalej. Ludzie to kupują i wtedy zdarza im się wyrzucać "starocie" bez zastanowienia. Aż szkoda myśleć, ile takich bombek mogło przepaść w śmieciarkach – wzdycha.
Duże zbiory z PRL-u mogą lądować w koszu, a wcale nie muszą•Fot. Maciej Falowski
Bombki z PLR-u "nie wszytek umarły".
W epoce popularne były bombki ze Złotoryi. Jak się okazuje tamtejsza firma Vitbis, założona jeszcze w 1953 r., działa do dziś i nadal produkuje ręcznie malowane ozdoby ze szkła.Jak się okazuje, także facebookowa grupa Bombki z Prl'u oprócz miejsca wspólnych wspominek pełni też inną, może nawet ważniejsza rolę.
– Jasne, super jest mieć miejsce do dyskusji, wymiany się zdjęciami i tak dalej. Mi jednak bardzo też zależało, by stare rzemiosło nie odeszło w niepamięć. Grupa stała się swego rodzaju bazą wiedzy, wzorów. Z dumą mogę stwierdzić, że wśród członków mamy też osoby, które robią bombki zawodowo. Dla nich grupa to źródło inspiracji i odtworzenia tradycji na nowo – przekonuje.
Wśród odwiedzających grupę fachowców pan Maciej wymienia m.in. właścicielkę Manufaktury Morozko panią Ludmiłę i tamtejszą dekoratorkę – panią Nataszę. To tworząca szklane ozdoby rodzinna firma z Łysej Góry. Jak się okazuje Morozko robiło nawet bombki ze starych wzorów na specjalne zamówienie... właśnie pana Macieja.
Stałymi gośćmi są też przedstawiciele spółdzielni socjalnej Szklany Świat. Tam też znajdziemy całe kolekcje bombek inspirowanych wzorami z PRL-u. Wiadomo, nie są to 30-40-letnie oryginały, ale wzory często są bardzo znajome, prawie identyczne. Cały zapas takich bombek i tak potrafi się rozejść jak świeże bułeczki.
Firm jest oczywiście więcej – inspiracje na grupie znajdują też osoby z Glass Color – dużego producenta ręcznie wykonanych bombek z Koszalina. Jest też przedsiębiorstwo Biliński działające w Nowej Dębie. Z inicjatywy właściciela – Janusza Bilińskiego – powstało nawet Muzeum Bombek Choinkowych w tej miejscowości.
– Dla mnie pan Janusz jest wielką inspiracją, posiada ogromną wiedzę na temat bombek z tego okresu. Niejeden raz rozwiązał już mi jakąś zagwozdkę, zaoferował pomoc czy podzielił się wiedzą na temat dawnych technik wyrobu czy danego wzoru – podkreśla pan Maciej.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl