Sklepikarze wściekli na Morawieckiego. "Chce powołać Społeczne Brygady Pilnowania Cen?"

Konrad Bagiński
- Dbajmy o to, by rzeczywiście do tego doszło, pilnujmy cen, czy sklepikarze, handlowcy doprowadzą do obniżki cen - mówił premier Morawiecki podczas anonsowania obniżki podatku VAT na żywność. Sklepikarze są wstrząśnięci. "Chce powołać Społeczne Brygady Pilnowania Cen?" - pytają.
Premier zaapelował do Polaków, by na własną rękę sprawdzali, czy sklepikarze obniżyli ceny. Równocześnie zagroził nasłaniem na nich Inspekcji Handlowej. Jacek Dominski/REPORTER
- Do zera obniżamy VAT na żywność. Koszt tej zmiany przekroczy 6-7 mld zł - stwierdził wczoraj premier Morawiecki. Zwrócił się też do sprzedawców, by uwzględnili zmianę stawki w cenach produktów. A do społeczeństwa, by pilnowało sklepikarzy i handlowców - i sprawdzało, czy faktycznie obniżyli ceny żywności.

- Apeluję do wszystkich przedsiębiorców, którzy handlują towarami żywnościowymi o odpowiednie obniżenie cen produktów. To jest bardzo ważne. To nie jest dzisiaj zarobek przedsiębiorców, to jest część, która trafia do budżetu państwa polskiego - mówił Morawiecki. Dodał, że do sprawdzenia, czy ceny zostały obniżone uprawnione są m.in. inspekcja handlowa oraz UOKiK.https://youtu.be/y4Xdn1fKgskZ tym może nie być jednak tak łatwo. Sklepikarze i handlowcy w internetowych wpisach przypominają, że nie mamy w Polsce cen regulowanych. Każdy może sprzedawać towary po ustalonej przez siebie cenie, wyjątków od tej zasady jest zaledwie kilka (wyroby tytoniowe, leki).


Są też oburzeni słowami premiera, który polecił sprawdzać ludziom, czy ceny faktycznie spadły.

- Obniżka z 5 procent na 0 nie jest wysoka, to będzie 50 groszy przy towarze wartym 10 złotych. Nawet jeśli ja obniżę ceny, to klient i tak tego nie zauważy. Poza tym - jak ja mam obniżać ceny, skoro koszty mojej działalności rosną i muszę płacić coraz większe podatki? - mówi INNPoland.pl sprzedawca na jednym z warszawskich bazarów.

Dodaje, że większość osób śmieje się ze słów premiera, ale niektórzy mogą podejść do sprawy roszczeniowo i domagać się jakichś obniżek, nie wiedząc, że cena jaja musiałaby spaść o jakieś pół grosza a kilograma ziemniaków o dwa grosze.

Z kolei premier ocenił, że obniżenie stawki VAT na żywność do zera spowoduje, że od 1 lutego powinny spaść ceny, co pozwoli zostawić w portfelu ok. 45 zł miesięcznie.

Ceny spadną? To wątpliwe

Eksperci cytowani przez "Rzeczpospolitą" już dawno wskazywali, że zerowy VAT na żywność to groszowe obniżki dla konsumentów. Oznacza to, że cena chleba spadnie o ok. 15 groszy, kilograma kurczaka – o ok. 40 gr, a dziesięciu jaj – o ok. 34 gr.

Czemu obniżki są tak małe? To proste. Już teraz VAT na żywność to w większości symboliczne 5 proc. 8 proc. płaci się m.in. za sosy czy przyprawy. 23 proc. obowiązuje zaś przy wąskiej grupie produktów, m.in. przy zakupie owoców morza.

Przyznał to zresztą sam Morawiecki, odpowiadając na pytanie, czy zerowa stawka na żywność obejmie wszystkie produkty.

- Tylko jakieś bardziej wykwintne dania, owoce morza czy tego typu są na stawce wyższej 23 proc. Te produkty żywnościowe, które są na stawce 5 proc., wszystkie bez wyjątku, będą podlegały stawce zero procent - powiedział na konferencji.

Może lepiej, żeby tej obniżki nie było

Z analizy Credit Agricole wynika, że ceny detaliczne artykułów żywnościowych, które zostaną objęte przejściową obniżką stawek VAT do zera, finalnie ukształtują się na wyższym poziomie niż w sytuacji, gdyby takiej przejściowej podwyżki VAT nie było.

W ocenie analityków banku Credit Agricole w obecnej sytuacji można oczekiwać, że skutkiem obniżki VAT, będzie późniejsze podniesienie cen ze względu na podwyżkę podatku od towarów i usług do pierwotnego poziomu.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl