Statek z 4 tys. aut na Atlantyku ciągle płonie. Wiadomo, ile mogą wynieść straty
Koncern Volkswagen, którego auta płoną na pokładzie statku Felicity Ace, poniesie stratę w wysokości przynajmniej 155 mln dolarów. Ubezpieczyciele szacują, że wypłaty wszystkich odszkodowań mogą sięgnąć nawet pół miliarda dolarów.
Statek towarowy Felicity Ace, załadowany prawie 4 tysiącami pojazdów Grupy VW, nadal płonie ponad tysiąc mil od wybrzeży Portugalii, pośrodku Oceanu Atlantyckiego. Statek 9 lutego wyruszył z Emden w Niemczech (gdzie Volkswagen ma dużą fabrykę) do Rhode Island w Stanach Zjednoczonych. W zeszłą środę na statku wybuchł pożar.
Na pokładzie Felicity Ace znajduje się 1100 Porsche, 189 Bentleyów i setki aut marki Audi. Wśród maszyn mogło się też znaleźć kilkanaście Lamborghini - ale nie ma co do tego pewności. Reszta to Volkswageny - łącznie na pokładzie jest 3965 samochodów.
Firmy ubezpieczeniowe już oszacowały, że strata koncernu Volkswagen sięgnie ok. 155 mln dolarów. To nie wszystko - na pokładzie są też inne pojazdy i towary.
Według analizy Russell Group (firmy zajmującej się m.in ubezpieczeniem frachtu), całkowita wartość towarów na Felicity Ace to ok. 438 milionów dolarów, z czego około 401 milionów dolarów przypada na samochody oraz pojazdy ciężarowe.
Co się dzieje z Felicity Ace?
Sytuacja Felicity Ace jest niezwykle skomplikowana. Najważniejsze jest to, że portugalska marynarka wojenna ewakuowała załogę statku – 22 osoby są bezpieczne, nikomu nic się nie stało. Sam statek też nikomu nie zagraża, bardzo prawdopodobne jest za to skażenie środowiska naturalnego. Służby ratownicze na razie nie raportowały o wyciekach.Ale płonący statek, dryfujący pośrodku Atlantyku, pozbawiony załogi mógłby się teoretycznie stać łupem załogi innego statku, o ile ktoś byłby w stanie przejąć nad nim kontrolę. Wtedy można byłoby zażądać pieniędzy za jego uwolnienie czy doholowanie do brzegu – to na razie jedynie dywagacje. W tym rejonie nie obserwowano działań piratów. Przypomnijmy – to środek Atlantyku, więc prowadzenie takich działań wymagałoby potężnych zasobów.Ze zdjęć publikowanych przez portugalską marynarkę wojenną wynika też, że statek pozostaje pod jej opieką. Portugalczycy mają do niego najbliżej - nie z kontynentu, ale z Azorów. W chwili wybuchu pożaru statek znajdował się około 200 mil od wyspy Terceira. To właśnie "wyspiarskie" służby ewakuowały załogę.
Z powodu odległości od kontynentu (ok. 1000 mil morskich, czyli ok. 1800 km) opóźnia się akcja ratunkowa. Jutro lub pojutrze do Felicity Ace ma dopłynąć specjalistyczny statek gaśniczy z Rotterdamu. W okolicy powinny być już też przynajmniej dwa holowniki.