Przez wojnę przeprosimy się z euro? "Mądry Polak po szkodzie"

Iga Kołacz
14 kwietnia 2022, 06:43 • 1 minuta czytania
Po ataku Rosji na Ukrainę nawet najwięksi przeciwnicy dołączenia do strefy euro zaczęli przebąkiwać, że to w sumie nie jest taki zły pomysł. Polacy zapragnęli wspólnej waluty - ale czy droga do niej w międzyczasie się nie zamknęła? Rozmawiamy o tym z ekonomistą Witoldem Orłowskim.
Europejski Bank Centralny, Frankfurt am Main (fot. 123rf.com)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Po tym, jak w wyniku wojny w Ukrainie drastycznie spadła wartość hrywien a złotówka zaczęła się mocno wahać, pojawiły się głosy, że warto rozważyć wejście do strefy euro. Polska powinna zacząć się o to starać?


Zgodnie z tym, co pisał Jan Kochanowski: "Mądry Polak po szkodzie". Mieliśmy wiele lat na przystąpienie do strefy euro, lecz większość Polaków była temu przeciwna. Ostrzegałem, że w końcu przekonamy się, z jakim ryzykiem wiąże się posiadanie własnej, podatnej na wstrząsy waluty. Niestety dożyliśmy czasów, kiedy możemy się naprawdę obawiać o to, co będzie się działo ze złotym.

Jeśli złoty zacznie się mocno osłabiać, Polacy zapewne będą chętni wprowadzeniu euro, tyle, że sytuacja się zmieniła. Teraz nie będzie już tak łatwo tego dokonać, jak mogło być jeszcze kilka lat temu, bo nie spełniamy dziś warunków wejścia do strefy euro. Natomiast nie musimy niczego negocjować. Dla rozpoczęcia procedury wystarczy, aby Polska złożyła odpowiedni wniosek. Tyle, że musimy najpierw osiągnąć odpowiednie wyniki gospodarcze, a to będzie dziś trudno.

Jakie warunki musimy spełnić?

Przede wszystkim musimy mieć niską inflację i niski deficyt finansów państwa. Niestety, nasze finanse publiczne są dziś całkowicie rozregulowane, a inflacja sięga 11 proc.

Jesteśmy w UE od 2004 roku. Kilkanaście lat temu był zdecydowanie lepszy moment?

Wcale nie kilkanaście! Jeszcze trzy-cztery lata temu spełnialiśmy wszystkie warunki. Wystarczyło tylko złożyć wniosek i zadeklarować usztywnienie kursu walutowego, czyli ograniczyć jego wahania, co wówczas nie było dla nas problemem. Z pewnością otrzymalibyśmy pozytywną ocenę Rady Europejskiej, nie było żadnych przeciwskazań, bo spełnialiśmy wszystkie kryteria. Więc już dawno mielibyśmy euro.

Na przeszkodzie do tego stał głównie sceptyczny stosunek rządzących do Unii Europejskiej oraz ich niechęć do waluty euro. Należy jednak pamiętać, że zwykli Polacy też nie chcieli europejskiej waluty, ponieważ obawiali się wzrostu cen. No to teraz zobaczymy, jakie będą ceny, kiedy trzymamy się złotego. Gdyby nie było niechętnego stanowiska większości Polaków, że nie chcą euro w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości, prawdopodobnie rządzącym też łatwiej byłoby podjąć inną decyzję.

Czy teraz wejście do strefy euro byłoby więc dla Polski dobrym rozwiązaniem?

Nie mam co do tego wątpliwości. Polska powinna wprowadzić euro tak szybko, jak tylko się da. Tylko że teraz nie da się tego szybko zrobić.

Ile może to zająć czasu, gdybyśmy teraz złożyli wniosek?

Wniosku nie musimy składać, on jest niejako automatyczny. Najpierw jednak musielibyśmy sami wyrazić taką chęć i popracować nad spełnieniem warunków ekonomicznych. A póki co nie mamy nawet decyzji, że tego chcemy. Gdyby ona zapadła, szacuję, że dziś zajęłoby nam to co najmniej pięć lat. Obecnie poruszamy się w zupełnie inną stronę: zamiast prób porządkowania polskich finansów, mamy nieudolny Polski Ład.

Co nam grozi, jeśli nie wejdziemy do strefy euro?

Grozi nam inflacja, która może wymknąć się spod kontroli, ponieważ mamy walutę, która jest bardzo podatna na różnego typu wahania na świecie. Złotemu grozi nie tylko dwucyfrowa inflacja, którą już mamy, ale też dalszy jej wzrost. Jeśli złoty zacznie się systematycznie osłabiać w stosunku do euro, dolara czy funta, będzie to utrwalało inflację. Walka z tak wysoką inflacją będzie dla Polaków bardziej kosztowna, niż gdybyśmy przyjęli euro.

Straszenie kryzysem w strefie euro, które miało miejsce jakiś czas temu, miało uzasadnienie?

W strefie euro nie było żadnego kryzysu. Był kryzys jednego, małego kraju - Grecji, która się nadmiernie zadłużyła. Wrażenie kryzysu całej strefy brało się wyłącznie z tego, że w strefie euro nie istniały wtedy mechanizmy radzenia sobie z taką sytuacją. Osoby straszące kryzysem w strefie euro nawet do końca nie były w stanie powiedzieć, na czym miałby on polegać - część z nich twierdziła, że euro się osłabi, a część, że wręcz odwrotnie: euro się wzmocni.

Europie nie groził rozpad strefy euro. Co więcej, kraje południa jak Włochy, Hiszpania czy Grecja, na które wskazywano, że jako pierwsze uciekną ze strefy euro, zażarcie walczyły o to, by przypadkiem nie dać się z niej wypchnąć. Dla nich oznaczałoby to bankructwo. Bo problemem nie jest euro, a fakt, że kraje te mają nadmierny poziom zadłużenia. Kraje o słabych finansach mogą się tylko cieszyć, że są w strefie euro, ponieważ dzięki temu są cieszą się większym zaufaniem.

Przed czym jeszcze chroni obecność w strefie euro?

Samo używanie euro niczego jeszcze nie gwarantuje… dopiero dobre wykorzystanie udziału w strefie euro pozwala na szybszy rozwój. Wtedy euro chroni przed zawirowaniami finansowymi.

Ale czy bycie w tej strefie jest antyinflacyjne?

Można czasowo mieć wysoką inflację i będąc członkiem strefy euro, bo przynależność do strefy euro nie chroni przed jednorazowymi wzrostami cen, które są na przykład związane z tym, że gaz silnie podrożał, a dany kraj ma ogromny udział gazu w bilansie energetycznym. Po prostu trzeba płacić więcej za gaz. Ale kurs euro nie osłabi się z tego powodu, impuls inflacyjny przejdzie, a ceny znowu się obniżą.

Euro jest na tyle mocną walutą, że powszechne jest oczekiwanie, iż po jednorazowym skoku inflacji, ona się obniży. Natomiast w przypadku Polski, nie jesteśmy pewni, czy po skoku inflacja spadnie, czy też utrzyma się na tym samym poziomie lub wręcz wzrośnie. Na tym polega różnica. Możliwe, że w efekcie wzrostu światowych cen surowców kurs złotego mocno się osłabi. Jeśli tak się stanie, mamy następny potężny czynnik inflacyjny.

Jak możemy wzmocnić konkurencyjność naszej gospodarki przed wejściem do strefy euro?

W tej chwili przystąpienie Polski do strefy euro jest trochę jak science fiction, tak czy owak chodzi o całe lata przygotowań. Ale prawda jest taka, że o tym, czy kraj dobrze sobie radzi w strefie euro czy źle, zależy od tego, czy jest krajem dobrze zarządzanym. Polska potrzebuje sprawniejszej gospodarki, dobrych finansów publicznych, bo teraz są one w fatalnym stanie. Polski Ład musi zostać na nowo przemyślany.

Odpowiednie przygotowanie Polski jest absolutnie konieczne, abyśmy skorzystali na członkostwie w strefie euro. Grecja jest skrajnym przypadkiem kraju, który nie umiał z tego skorzystać, w związku z czym zapłacił wysoką cenę. W tym zakresie są jeszcze lekcje do odrobienia, również dla Polski, zaś ważnym tego elementem jest poczucie odpowiedzialności polityków.