Ceny szaleją nie tylko w Polsce. Tłumaczymy, skąd wzięła się globalna drożyzna
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Inflacja na świecie
Marcowe prognozy dotyczące wzrostu cen zszokowały nie tylko Polaków. Jak wynika z danych opublikowanych przez Eurostat, najwyższą inflację w skali roku odnotowano w marcu na Litwie, gdzie wyniosła aż 15,6 proc. Na drugim miejscu znalazła się Estonia z wynikiem 14,8 proc. Rekordowa – i najwyższa od prawie 50 lat jest również inflacja w Holandii. Jeszcze w lutym wynosiła 7,3 proc., w marcu sięgnęła już 11,9 proc.
Mimo że jednocyfrowa, drożyzna wywołała też szok za naszą zachodnią granicą. Indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) w Niemczech w marcu był o 7,3 proc. wyższy niż przed rokiem (7,6 wg Eurostatu), co daje jednocześnie najwyższy poziom drożyzny od ponad 40 lat. Zachwyceni nie są również Węgrzy. Inflacja CPI w lutym przyspieszyła do 8,3 proc. i osiągnęła najwyższy poziom od 2007.
Drożyzna szaleje też w Stanach Zjednoczonych. Inflacja CPI w USA w lutym wzrosła do 7,9 proc. rdr. z 7,5 proc. rdr. w styczniu. Podobnie jak w Niemczech, jest to najwyższy odczyt od czterech dekad.
To wszystko jednak jeszcze nic, w porównaniu z Turcją. Jak poinformował tamtejszy Instytut Statystyczny. w marcu inflacja CPI wyniosła 61,14 proc. rdr. wobec 54,4 proc. odnotowanych miesiąc wcześniej. To najszybsze tempo wzrostu cen od 20 lat.
Czy grozi nam hiperinflacja?
Mimo że inflacja w Turcji osiągnęła poziomy charakterystyczne dla krajów upadłych, to na świecie są kraje z jeszcze większą drożyzną. – Tutaj przykładem pojawiającym się od lat jest Wenezuela, która zmaga się z inflacją rzędu 340 proc. Natomiast poza krajami Afryki czy Ameryki Południowej nie pojawia się zagrożenie hiperinflacją. Na naszym kontynencie przekroczenie poziomu 20 proc. w którymkolwiek z krajów może być mało prawdopodobne. – uspokaja Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału Conotoxia Ltd.
Jak przekonuje ekspert, inflacja na świecie ma charakter kosztowy (inflacja pchana przez koszty, podażowa – przyp. red.) i pochodzi w głównej mierze ze wzrostu cen poszczególnych materiałów, komponentów i surowców. – Jest to spowodowane szokiem podażowym oraz odbudowaniem popytu po lockdownach na całym świecie w jednym czasie – wyjaśnia.
Wydaje się, że za główną przyczynę tak szybkiego skoku inflacji może odpowiadać najpierw zamknięcie gospodarek na całym świecie w postaci lockdownu, a następnie ich otwarcie w jednym momencie. Pod drodze popyt został zatrzymany, a transfery pieniężne w formie pomocy trwały. Po odblokowaniu gospodarek skumulowany popyt uderzył w producentów, a ci nie byli w stanie go zaspokoić.
– Z tej perspektywy inflacja nie powinna dziwić, a banki centralne mają bardzo ograniczone pole manewru, aby z nią walczyć i nie wpędzić gospodarki w stagflację – mówi.
Dr hab. Aneta Hryckiewicz, ekspertka w obszarze finansów z Akademii Leona Koźmińskiego dodaje, że na szok podażowy, poza konsekwencjami pandemii, składają się również sytuacja na Ukrainie i transformacja energetyczna.
– Zmiana sił geopolitycznych, w tym zerwanie stosunków z Rosją, odbudowa Ukrainy, jak również odchodzenie od paliw kopalnych będą wymagały trochę czasu, co może sugerować, że szok podażowy nie będzie krótkotrwałym efektem. Stąd najprawdopodobniej są wysokie oczekiwania inflacyjne.
Jak tłumaczy, oczekiwania inflacyjne mają natomiast ogromny wpływ na to, czy szok podażowy przełoży się na inflację bazową (ceny produktów konsumpcyjnych wyłączając ceny energii i żywności - przyp.red.).
Badania pokazują, że szok podażowy np. na rynku żywności, czy też energii, przekłada się na wzrost cen na tych rynkach, ale nie zawsze musi się przekładać na wzrost inflacji bazowej. To było do zaobserwowania np. w Stanach Zjednoczonych od 1986 r., kiedy różne szoki podażowe na rynkach energii nie wywoływały wysokiej inflacji bazowej w długim okresie. Takie sytuacje wymagają bardzo ograniczonych działań w polityce pieniężnej, jeżeli w ogóle. Ale są też szoki podażowe, które wywoływały wysokie inflacje bazowe i tego typu przypadki już wymagają zdecydowanych decyzji RPP
– Jeżeli ludzie i przedsiębiorcy będą uważać, że szok podażowy jest tylko szokiem tymczasowym a np. ceny energii i żywności się ustabilizują, to wpływ tego szoku na inflację bazową nie będzie wielki. Natomiast w przypadku, kiedy oczekiwania inflacyjne rosną wraz z szokiem podażowym, to przedsiębiorcy będą podnosić ceny, a pracownicy będą się domagali wzrostu swoich wynagrodzeń. Jako rezultat będziemy obserwowali ogólny wzrost cen konsumpcyjnych, a nie tylko tych związanych z szokiem podażowym, czyli np. cen energii i żywności – podkreśla.
Jak podkreśla ekspertka, to widać w Polsce już teraz. Wskaźnik oczekiwań inflacyjnych GUS w marcu wzrósł do 54,4 punktów, notując rekordowy wzrost o 18.2 pkt. względem lutego. Połowa przedsiębiorców zamierza w najbliższym czasie podnieść ceny, a 83 proc. konsumentów spodziewa się wyższych cen w najbliższym czasie. Oznacza to, że należy się spodziewać, że narastała będzie również presja płacowa. A jak wynika z danych Barometru Polskiego Rynku Pracy, ponad połowa przedsiębiorców zamierza w tym roku podnieść wynagrodzenie dla swoich pracowników.
– Te oczekiwania przekładają się na ogólny wzrost cen konsumpcyjnych. Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego, inflacja bazowa w marcu wyniosła 6,8 proc. Oznacza to, że obecny szok podażowy i wzrost inflacji nie jest wywołany tylko i wyłącznie efektem podażowym, ale również przekłada się na inflację bazową, która jest pochodną oczekiwań inflacyjnych – podsumowuje dr hab. Aneta Hryckiewicz.
Co dalej?
Jak podkreśla ekspertka, polityka monetarna powinna być w tym czasie bardzo stanowcza, po to, by tłumić oczekiwania inflacyjne.
W Polsce od jakiegoś czasu możemy już to zauważyć, a ostatnie komunikaty NBP również wskazują na podążanie RPP w tym kierunku. Po ostatnim komunikacie FED można również przypuszczać, że podobnie będą się zachowywały Stany Zjednoczone. Jedynie strefa euro wydaje się mieć odmienną wizję wciąż stojąc na stanowisku, że obecna inflacja jest wynika tylko z szoku podażowego i jest tymczasowa.
– Prowadzenie polityki monetarnej w strefie euro będzie niezwykle dużym wyzwaniem w obecnych czasach, biorąc pod uwagę bardzo duże zróżnicowanie w stopach inflacji pomiędzy krajami, jak również zróżnicowanie w oddziaływaniu szoku podażowego pomiędzy krajami – uważa ekspertka.
Daniel Kostecki z Conotoxia Ltd zwraca rownież uwagę na czynnik procyklicznej polityki rządów (niedoszacowanie ryzyka w czasie ożywienia i przeszacowanie go w okresie dekoniunktury – przyp.red.). – Tam, gdzie taka polityka ma miejsce, presja inflacyjna zdaje się być o wiele większa niż w krajach, w których rządy nie wprowadzają procyklicznych rozwiązań.
Co wszystko to oznacza dla konsumentów? – Prawdopodobnie na długo pożegnamy się z zerowymi stopami procentowymi i wrócimy do sytuacji, w której stopy są jednak bliżej inflacji niż w ostatniej dekadzie – podsumowuje.