Kredyty wcale mocno nie podrożały - dowodzi Karczewski. Sprawdzamy, czy mówi prawdę
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Były marszałek Senatu próbował w rozmowie z Robertem Mazurkiem z RMF FM udowodnić, że raty kredytów wcale tak mocno nie podrożały. I że są banki, które nie podniosły ich o 100 procent.
"Kredyty nie zdrożały o 100 proc. we wszystkich bankach" - przekonywał Stanisław Karczewski w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM. "W 2020 r. płaciłem 1775 zł (raty kredytu - red.). W tej chwili płacę 1954 zł. Rozmawiałem z osobą, dosyć ważną w Polsce, której kredyt wzrósł właśnie o 100 proc. I w banku skorygował to i obniżono. Jakaś pomyłka była" - twierdził senator PiS.
Przyjrzyjmy się tym twierdzeniom. Po pierwsze - nie znamy warunków, na jakich Karczewski dostał kredyt (w banku Pekao). Karczewski ma 160-metrowy dom i 120-metrowe mieszkanie. Nie wiadomo, na którą z tych nieruchomości brał kredyt. Z jego oświadczenia majątkowego wiadomo, że na koniec 2021 roku do spłaty zostało mu nieco ponad 127 tysięcy - czyli stosunkowo niewiele. Stosunkowo, biorąc pod uwagę dochody senatora Karczewskiego. W oświadczeniu wpisał, że w 2021 roku zarobił (łącznie z emeryturą) pół miliona złotych, czyli średnio prawie 42 tysiące złotych miesięcznie. Z tego prawie 200 tysięcy Karczewski zarobił na umowach zlecenie.
- Uwielbiam pracę lekarza, pracuję dla idei, pracuję w soboty i w niedziele. Ale nie po to, żeby zarabiać. Jest za mało lekarzy - tłumaczył Robertowi Mazurkowi. Ta praca dla idei czy też weekendowe dorabianie przynosiło Karczewskiemu średnio ponad 16 tysięcy złotych miesięcznie.
Wiemy, że Karczewski pomimo swoich naprawdę solidnych zarobków, pobrał z Funduszu Świadczeń Pracowniczych Kancelarii Senatu pożyczkę. Do spłaty na koniec roku miał 28,6 tysiąca złotych. Miał też kredyt na cele konsumpcyjne (całkiem spory - prawie 180 tysięcy złotych) i kredyt na samochód (prawie 119 tysięcy). Senator ma Peugeota 5008 z 2019 roku.
Nie wiadomo jednak czy Karczewski ma kredyt o oprocentowaniu stałym czy zmiennym. Świadom rosnącej inflacji mógł nawet zamienić oprocentowanie zmienne na stałe, co uchroniłoby go przed wzrostem rat. Nie wiadomo też, czy senator wziął kredyt z ratami stałymi czy malejącymi - w tej drugiej opcji na początku płaci się wysokie raty, które potem maleją do najwyżej kilkuset złotych miesięcznie.
Zauważmy, że wedle słów Karczewskiego jego rata wzrosła na razie o zaledwie 10 procent. Jest jeszcze jedno możliwe rozwiązanie tej zagadki - prawdziwa podwyżka dopiero przed panem, senatorze. Bank Pekao rozlicza hipoteki według stawki WIBOR 6M, czyli półrocznej. Nowy plan spłaty dopiero do pana dojdzie - niewykluczone, że właśnie w czerwcu. O ile oczywiście ma pan kredyt o oprocentowaniu stałym. Proszę jednak pamiętać, że 98 proc. z 2 mln aktywnych kredytów hipotecznych w złotówkach jest rozliczanych według stawki zmiennej.
O ile naprawdę wzrosły raty?
Nawiązując jeszcze do wyznania senatora Karczewskiego - nikt nie mówił, że raty kredytów wzrosły wszystkim o 100 procent. Raty w zależności od miasta wzrosły o 60-111 proc.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, obecnie mamy zarówno wysokie ceny mieszkań jak i coraz droższe kredyty. Od lutego 2020 r. ceny podskoczyły przeciętnie aż o 25 proc. Dodatkowo oprocentowanie kredytów z najniższym (10 proc.) wkładem własnym wzrosło z 4,25 proc. do 8,04 proc.
"Splot tych dwóch czynników powoduje, że osoby kupujące obecnie mieszkanie o powierzchni 50 mkw. muszą płacić ratę nawet dwukrotnie wyższą niż lutym 2020 r. Miastami, w których raty wzrosły najbardziej są Sosnowiec (+111 proc.), Białystok (+98 proc.) i Szczecin (+97 proc.). W tym pierwszym rata wzrosła z 993 zł do 2 091 zł. Z kolei największa różnica w ujęciu wartościowym (wzrost aż o 1 951 zł) dotyczy Warszawy, gdzie rata wzrosła z 2 607 zł do 4 559 zł" – czytamy w raporcie Expandera.
Wśród analizowanych przez nas miast najmniejsze wzrosty rat pojawiły się w Katowicach (+60 proc.), Bydgoszczy (+65 proc.) i Częstochowie (+67 proc.). Wzrost o 60 proc. trudno jednak nazwać małym.