Sankcje na Rosję nie działają? Urzędnicy z USA "zawiedzeni" brakiem efektów
- Poważni urzędnicy Białego Domu i wywiadu zawiedzeni sankcjami nałożonymi na Rosję
- Spodziewali się mocniejszego spadku PKB kraju-agresora, który zaatakował Ukrainę
- Póki co są cierpliwi i liczą, że najpóźniej w przyszłym roku sankcje zaczną działać
- Niemniej presja na Joe Bidena rośnie ws. uznania Rosji za państwo wspierające terroryzm
"Wysocy rangą przedstawiciele administracji USA są zawiedzeni dotychczasowymi skutkami sankcji nałożonych na rosyjską gospodarkę" - podaje CNN i dodaje, powołując się na swoje źródła, że Rosja "prawdopodobnie manipuluje statystykami".
- Oczekiwaliśmy, że takie rzeczy jak SWIFT i wszystkie sankcje blokujące przeciwko rosyjskim bankom totalnie zniszczą rosyjską gospodarkę i we wrześniu będziemy mieli do czynienia z dużo bardziej osłabioną gospodarczo Rosją, niż tą, z którą mamy do czynienia obecnie - powiedział CNN wysoki rangą urzędnik.
Spadek PKB Rosji jest zdecydowanie mniejszy od oczekiwanego. Jak czytamy w komunikacie PAP, są jednak urzędnicy, których zdaniem "reżim sankcyjny" od początku był nastawiony na "średni i długi termin", a jego efekty będą najbardziej odczuwalne "wraz z upływem czasu".
Urzędnicy z USA i zachodnich służb wywiadowczych, jak podaje PAP powołując się na CNN, spodziewają się, że najcięższy moment dla rosyjskiej gospodarki może nastąpić pod koniec obecnego roku lub w pierwszej połowie przyszłego roku.
To moment, w którym Rosja nie będzie już w stanie dłużej wspierać firm, które wstrzymały produkcję z powodu sankcji. To z kolei wymusi falę bankructw i bezrobocia.
Coś działa
Źródła CNN podkreślają, że kluczowym obszarem, gdzie sankcje odnoszą swój pożądany efekt, są kontrole eksportu m.in. półprzewodników, które znacznie ograniczyły zdolności produkcyjne rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego.
Z drugiej strony, jest też bardzo poważny czynnik łagodzący zapaść rosyjskiej gospodarki po nałożeniu na nią sankcji. To rekordowe przychody ze sprzedaży surowców energetycznych.
Według Jasona Blazakisa byłego dyrektora w Departamencie Stanu USA odpowiedzialnego za sankcje, to m.in. efekt spóźnionych sankcji na rosyjski sektor energetyczny i uzależnienia Europy od surowców.
Czytaj także: https://innpoland.pl/183769,ceny-gazu-w-gore-szykuje-sie-zima-sterowana-przez-putinaPresja na Bidena
Odpowiedzią na to ma być wprowadzenie limitu cen rosyjskiej ropy naftowej, który według zamierzeń państw G7 ma zostać przyjęty do grudnia - podaje PAP. Według Blazakisa inną bronią w amerykańskim arsenale pozostaje uznanie Rosji za państwo wspierające terroryzm.
To zmusiłoby jeszcze więcej zagranicznych firm do porzucenia działalności w Rosji i odstraszyło kraje trzecie od inwestycji ze względu na ryzyko sankcyjne.
Jednak póki co administracja prezydenta Joe Bidena wyklucza taki ruch. Tłumaczy to m.in. tym, że może to negatywnie odbić się w kontekście porozumienia w sprawie eksportu ukraińskiej żywności. Mimo to presję na Biały Dom w tej sprawie wywiera zarówno Kongres, jak i ukraińskie władze.