Rząd może mieć kolejny problem z UE. Wszystko przez palenie w piecach
- Komisja Europejska chce zaostrzyć normy dotyczące jakości powietrza i wody
- Tymczasem rząd PiS przedłużył zawieszenie norm jakości spalanego węgla
- Wejście w życie zaproponowanych zasad może rozpocząć kolejny spór na linii Warszawa-Bruksela
Unijny komisarz apeluje, aby nie palić "tym, co ma się pod ręką"
Rząd PiS może wejść w kolejny spór z Unią Europejską – pisze w czwartek "Rz". Dlaczego? Z powodu odmiennego stanowiska na temat tego, czym możemy ogrzewać swoje domy w trakcie zimy.
– Palenie tym, co ma się pod ręką, jest szkodliwe przede wszystkim dla twojego zdrowia i zdrowia twoich sąsiadów. Żadne pieniądze nam tego nie zwrócą – przyznaje w rozmowie z gazetą Virginijus Sinkevičius, unijny komisarz ds. środowiska. Jak dodał, to właśnie zła kondycja powietrza była przyczyną około 40 tys. zgonów w Polsce w 2019 r. To jeden z najwyższych wyników w całej UE.
Zdaniem komisarza panika i namawianie obywateli do palenia czymkolwiek są nieuzasadnione. – Widzimy, że magazyny gazu są wypełnione w ponad 94 proc., a państwa członkowskie były w stanie obniżyć jego zużycie o 15 proc. Zatem ta zima powinna minąć spokojnie. Jest bardzo ważne, żeby komunikować ludziom fakty – tłumaczy komisarz.
KE chce zaostrzyć zasady, a rząd PiS je luzuje
Jednak UE nie ogranicza się wyłącznie do apeli. W środę Komisja Europejska zaproponowała zaostrzenie przepisów w sprawie jakości powietrza i wody, a także oczyszczania ścieków komunalnych.
Do 2030 r. Wspólnota chce zbliżyć się wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia. Z kolei do 2050 r. planuje całkowicie ukrócić zanieczyszczanie powietrza na terenie państw członkowskich.
W kontekście powietrza UE proponuje zmiany w normie PM2,5, czyli drobnego pyłu zawieszonego, który jest wyjątkowo groźny, ponieważ bardzo łatwo przedostaje się do krwioobiegu i może powodować wiele chorób. Z tym pyłem zmaga się wiele polskich miast każdej zimy.
Obecnie norma wynosi maksimum 25 mikrogramów na metr sześcienny rocznie. Do 2030 r. UE chce ograniczyć górny próg do 10 mikrogramów. Z kolei WHO wskazuje, że bezpieczne dla zdrowia jest 5 mikrogramów.
Aby zachęcić obywateli do przestrzegania nowych zasad, UE chce umożliwić im zaskarżanie rządów i władz lokalnych do sądu. – Jeśli obywatel będzie miał problemy ze zdrowiem z powodu niewypełniania norm, to mógłby dochodzić odszkodowania – wskazuje Sinkevičius. Jego zdaniem będzie to "efektywny instrument", który "wymusi stosowanie unijnego prawa".
Takie podejście oznacza, że rząd Zjednoczonej Prawicy może wejść na kolejny kurs kolizyjny z Brukselą. Najnowsza propozycja KE jest bowiem sprzeczna z ostatnimi decyzjami polskiej ekipy rządzącej. Również w środę rząd przedłużył zawieszenie norm jakościowych dla węgla spalanego w gospodarstwach domowych.
Drugim elementem spornym będzie także wprowadzenie zmian w dyrektywie o czystej wodzie. Jak wskazuje komisarz, dojdzie do "wzmocnienia systemu kontroli i zaostrzenia norm". Po zmianach państwa zostaną zobowiązane do lepszego monitorowania jakości wód i będą musiały wprowadzić systemy wczesnego ostrzegania.
– Widać, że katastrofa na Odrze nie była efektem jednorazowej sytuacji, ale trwającego latami ignorowania norm ekologicznych – ocenia. Niepokoi go także fakt, że polskie i niemieckie raporty dotyczące masowego śnięcia ryb w Odrze różnią się od siebie.
Będziemy palić węglem brunatnym lub czymkolwiek, bo "prezes pozwolił"
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, szerokim echem odbiła się także decyzja rządu o zezwoleniu na palenie węglem brunatnym. W rezultacie tej zimy możemy oddychać wyjątkowo złym powietrzem. Jak tłumaczył w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego, w takiej sytuacji może być konieczne noszenie masek antysmogowych.
Tymczasem z Polski dobiegają już pierwsze głosy, że palimy czymkolwiek. Ostatnio głośno było o 34-latku z Wejherowa, który, przyłapany przez straż miejską na paleniu wiórowymi płytami meblowymi, stwierdził, że "prezes PiS pozwolił wszystkim palić".