Sześć zmian w sześć dni. Tak Musk przekształca Twittera
- Po wielu miesiącach Elon Musk w końcu przejął Twittera za 44 mld dolarów
- Już pierwszego dnia zwolnił czołowych dyrektorów
- W planach ma dalszą redukcję zatrudnienia i nowe rozwiązania dla użytkowników, ale nie wszystkie będą korzystne dla ich portfeli
Musk przejął Twittera i rozpoczął rewolucję
Elon Musk od dawna robił przymiarki, aby sięgnąć po Twittera. Umowa została podpisana pod koniec kwietnia, ale w lipcu miliarder się z niej wycofał. Argumentował to mylnymi informacjami na temat liczby fałszywych kont zarejestrowanych na platformie.
Oficjalne wyliczenia wskazywały, że boty stanowią 5 proc. wszystkich profili, a prawnicy Muska szacowali ich udział na 5,5–11 proc. Sprawa trafiła do sądu, ale nie odbyła się nawet jedna rozprawa. Twórca Tesli zmienił bowiem zdanie i postanowił przejąć Twittera za 44 mld dolarów.
"Ptak został uwolniony" - napisał Musk w ubiegłą środę 28 października. Tym samym oficjalnie potwierdził, że przejmuje stery nad jedną z najpopularniejszych platform społecznościowych na świecie. I od razu rozpoczął rewolucję, a jego wizyta w siedzibie Twittera z umywalką to najmniejsze zaskoczenie. Przedstawiamy, jakie decyzje przez te kilka dni zdążył podjąć miliarder, a co dopiero planuje.
1. Zwolnienia czołowych dyrektorów
Jedną z pierwszych decyzji podjętych przez Muska był przewrót na stanowiskach wysokiego szczebla. Z Twitterem pożegnali się: dyrektor generalny Parag Agrawal, dyrektor finansowy Ned Segal i dyrektor do spraw prawnych Vijaya Gadde. To właśnie oni mieli wprowadzać miliardera w błąd w sprawie liczby fałszywych kont.
Jednak sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Jak donosi portal theinformation.com, Agrawal został zwolniony w zeszłym tygodniu, ponieważ w ten sposób Musk chciał uniknąć konieczności wypłacania dziesiątek milionów w akcjach (54,20 dolarów za jedną). Miliarder zaprzecza tym doniesieniom.
Los tej trójki podzieliło jeszcze sześciu innych pracowników. Zatem w sumie Twitter pożegnał dziewięć osób zatrudnionych na stanowiskach dyrektorskich. Wszystko wskazuje na to, że z serwisu odchodzi też Nick Caldwell, główny menedżer odpowiadający za kluczowe technologie. W opisie na profilu na Twitterze widnieje bowiem informacja, że jest byłym pracownikiem Twittera.
2. Pracę może stracić prawie 4 tys. osób
To jednak nie koniec kadrowych rewolucji. Ewentualne cięcia mogą dotknąć prawie 4 tys. pracowników. Bloomberg donosi, że nowy plan Muska zakłada, że pracownicy zostaną poinformowani o zwolnieniach w piątek.
Zatrudnieni, którzy znajdą się na celowniku miliardera, mogliby otrzymać 60-dniowe odprawy. Musk planuje także skończyć "na zawsze" z dotychczasową polityką Twittera, która pozwalała pracownikom pracować z domu.
Jak się okazuje nowy szef Twittera polega na najbliższych osobach, aby lepiej odnaleźć się w nowym miejscu pracy. Przez pewien czas miliarder był ściśle nadzorowany w wydzielonej siedzibie Twittera w San Francisco. Na zewnątrz stała flota zaparkowanych samochodów Tesla, a nowi ochroniarze obsadzali wejście.
Co więcej, jak wskazuje theverge.com, bliskie osoby z innych firm i kręgów społecznych Muska zostały dodane do katalogu pracowników Twittera. Mieli otrzymać służbowe adresy mailowe. Wśród nich mają być m.in. Alex Spiro, osobisty prawnik Muska, Andrew Musk, krewny zatrudniony w start-upie Neuralink czy David Sacks, wpływowy przedsiębiorca inwestujący w firmy technologiczne.
3. Musk dyrektorem generalnym i nowa rada na horyzoncie
Zwolnienia czołowych postaci sprawiły, że została rozwiązana rada dyrektorów spółki. Miliarder przekonuje na Twitterze, że to sytuacja "tymczasowa".
Jednak w planach jest już nowe gremium. Musk zapowiedział utworzenie nowej "rady", która będzie podejmować kluczowe decyzje dotyczące moderacji w firmie. We wpisie, który umieścił w piątek, podkreślił, że "rada" będzie miała "zróżnicowane punkty widzenia" oraz że "żadne ważne decyzje dotyczące treści lub przywrócenia konta nie zapadną przed posiedzeniem tego gremium". Jak podkreślił kilka godzin później, zmiany w obszarze moderacji treści jeszcze nie zostały wprowadzone.
Z komunikatu giełdowego wynika, że Musk objął funkcję dyrektora generalnego Twittera. Koncern nie sprecyzował w nim, czy nowy właściciel będzie piastował to stanowisko na stałe.
4. Zmiana strony głównej
Niektóre modyfikacje wdrożone przez Muska mają też bezpośredni wpływ na użytkowników. Niespełna 24 godziny po przejęciu Twittera miliarder postanowił zmienić jego stronę główną.
Jak podaje portal theverge.com, bazując na informacjach od anonimowych pracowników, Musk zażądał, aby wylogowani użytkownicy odwiedzający stronę twitter.com byli przekierowywani na stronę Explore, która pokazuje trendujące tweety i wiadomości. Wcześniej wizyta na stronie głównej Twittera wyświetlała jedynie formularz rejestracji, zachęcający do założenia konta.
5. Funkcja edycji dla wszystkich
Zdarzyło ci się napisać coś nieprzemyślanego lub z błędem? Możesz to edytować, jeśli posiadasz płatny profil Twitter Blue (4,99 dolarów miesięcznie). Każdy zmieniony wpis posiada specjalne oznaczenie i można przejrzeć jego poprzednie wersje. Jednak nowy właściciel serwisu planuje również zmiany w funkcji edytowania tweetów.
Z ustaleń Bloomberga wynika, że już niedługo wszyscy, a nie tylko płacący użytkownicy Twittera, będą mogli modyfikować wcześniej opublikowane wpisy. Oficjalnie spółka podkreśla, że funkcja edycji jest na razie w fazie testów, ale Musk zdaje się pokładać ogromne nadzieje w tym narzędziu.
6. 8 dolarów za weryfikację konta, paywall i płatne wiadomości. W planach przywrócenie Vine
Jednak nie wszystkie zmiany ucieszą użytkowników. Jedną z nich jest wprowadzenie opłaty za weryfikację konta zarejestrowanego na Twitterze. Na początku media spekulowały, że użytkownicy będą musieli płacić 20 dolarów miesięcznie za ikonkę niebieskiego haczyka, która jest symbolem potwierdzonego profilu.
W ankiecie przeprowadzonej na Twitterze 80 proc. internautów zadeklarowało, że nie zapłaci za weryfikację konta. Z kolei 10 proc. przyznało, że jest w stanie uregulować należność, ale nie wyższą niż 5 dolarów.
Ostatecznie nie będzie to ani 5, ani 20 dolarów. Musk zapowiedział, że za weryfikację konta trzeba będzie płacić 8 dolarów miesięcznie. Z doniesień agencji Reuters wynika, że poza tym użytkownicy, których konta zostaną potwierdzone, otrzymają także "priorytet w odpowiedziach, wzmiankach i wyszukiwaniu, możliwość zamieszczania długich materiałów wideo i audio oraz o połowę mniej reklam".
Portal theverge.com donosi, że Musk zaproponował również paywall dla firm. Pojawiły się także plotki o pobieraniu zapłaty za wysyłanie wiadomości bezpośrednich.
Co więcej, Musk rozważa także przywrócenie Vine. To zamknięta w 2016 r. aplikacja mobilna, należąca do Twittera, na której można było publikować krótkie filmiki. Ożywienie tej platformy mogłoby być odpowiedzią na rosnącą popularność Tik Toka.
Po co reaktywacja Vine i trzy nowe opłaty?
Gdy pojawiły się informacje o opłatach Musk tłumaczył, że Twitter, jak każda inna firma, musi przecież płacić rachunki. Jednak amerykańskie media podejrzewają, że ściąganie pieniędzy od użytkowników wynika z dużo bardziej poważnego problemu finansowego.
Choć na razie trudno mówić o spójnej strategii, bo Musk prezentuje swoje nowe pomysły w dość chaotyczny sposób, to niewykluczone, że Twitter po prostu musi szybko znaleźć nowe źródła przychodów i jednocześnie obciąć koszty.
Powodów do obaw Musk ma dość sporo. W ostatnim raporcie kwartalnym przed przejęciem Twitter zanotował stratę w wysokości 344 mln dolarów. Przejęcie firmy przez Muska dodało do bilansu miliardy dolarów straty, co sprawi, że problem finansowy stanie się jeszcze bardziej palący. Twórca Tesli zaciągnął bowiem 13 mld dolarów pożyczki pod zastaw samego Twittera.
Jak zauważył DealBook, to podnosi roczne płatności odsetkowe firmy do około 1 mld dolarów rocznie – to więcej niż całkowite zyski Twittera w 2021 r. Musk musi wygenerować co najmniej 850 mln dolarów rocznie na obsługę długu bankom. Jeśli istniała ścieżka do rentowności przed przejęciem, teraz ta droga jest teraz znacznie bardziej stroma.
Tym bardziej że już jeden reklamodawca postanowił wstrzymać płatne kampanie. Największy amerykański producent samochodów General Motors (a więc rywal Tesli) poinformował, że serwis społecznościowy tymczasowo nie może liczyć na płatne reklamy, choć nadal będzie obsługiwał klientów i zamierza odpowiadać na pytania zadawane na Twitterze. Zdaniem agencji Reuters to właśnie płatne reklamy są największym źródłem przychodów Twittera.
W kontekście tak odważnych modyfikacji pojawia się pytanie – gdzie zatrzyma się Musk? Po kolejnych zmianach Twitter może być nie do poznania, co wcale nie musi oznaczać, że będą to zmiany na gorsze. Użytkownicy z pewnością rozliczą miliardera z "twitterowej rewolucji".
Czytaj także: https://innpoland.pl/178222,elon-musk-kompedium-wiedzy-o-ekscentrycznym-miliarderze