Rekordowy dojazd do pracy. Giuseppina Giuliano pokonuje 770 km codziennie
- Giuseppina Giuliano jest prawdziwą rekordzistką, jeśli chodzi o czas dojazdu do pracy
- Codziennie w jedną stronę musi przejechać pociągiem trochę ponad 770 km, co zajmuje jej 5 godzin
- "Czynsze są drogie, więc oszczędzam" – tak Giuliano tłumaczy swoją decyzję
Rekordzistka w czasie dojeżdżania do pracy
Giuseppina Giliano codziennie dojeżdża do pracy pociągiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zajmuje jej to 5 godzin. W jedną stronę trasa ma długość nieco ponad 770 km, czyli mniej więcej tyle, ile jest z Zakopanego do Gdyni. Giliano pokonuje tę odległość po 2 razy przez 6 dni w tygodniu. Historię opisały włoskie media, w tym gazeta "La Repubblica".
Praca Giuseppiny Giuliano
Włoszka ma 29 lat i mieszka w Neapolu, a zatrudniona została w Mediolanie. Jest woźną w liceum oddalonym od jej domu o 770 km.
"Pociąg jest lepszy, pokój [w Mediolanie – przyp. red.] kosztuje co najmniej 650 euro", mówi Giuliano cytowana przez "La Repubblicę". Ta kwota to w naszej walucie ok. 3070 zł.
Jak się okazuje, to połowa jej pensji: 1165 euro (ok. 5500 zł), która jest niższa od średniej krajowej. Serwis Trading Economics podał, że ta druga stawka wynosi 2475 euro, czyli 11,5 tys. zł. Bilet miesięczny na pociąg okazał się dla kobiety o wiele tańszy.
Włoszka wstaje więc każdego dnia o 4, do pociągu wsiada o 5 i przez kolejne 5 godz. jedzie nim do Mediolanu. Oczywiście jeśli nie będzie opóźnień. Później przesiada się do komunikacji miejskiej; pracę zaczyna o 10.30 i kończy o 17. Do domu wraca o godz. 23.30 i o 4 rano znów wstaje do pracy.
Giuliano mówi, że przyzwyczaiła się do takich podróży i na razie jej nie przeszkadzają. Równocześnie szuka jednak innej pracy.
Czytaj także: Wybierasz się w podróż Ryanairem? Uważaj, bo przewoźnik ściągnie z twojego konta ponad 80 zł
Ceny biletów w PKP Intercity
W innym artykule w INNPoland pisaliśmy o wyższych cenach biletów jednorazowych w PKP Intercity. Od 11 stycznia w wersji bazowej kosztują więcej o: 17,8 proc. w Pendolino; 17,4 proc. w EIC; 11,8 proc. w TLK/IC. O tym, dlaczego podrożały, powiedział rzecznik prasowy rządu Piotr Müller podczas konferencji prasowej.
– Mamy kryzys geopolityczny, mamy wojnę za wschodnią granicą. W związku z tym cena energii elektrycznej jest wyższa. A w Polsce większość składów kolejowych porusza się na prąd elektryczny. W związku z tym to przekłada się na ceny również biletów kolejowych. I to jest odpowiedź. Trudna odpowiedź, bo związana z tym, że my jesteśmy w trudnej sytuacji geopolitycznej – przyznał Müller.
Rzecznik przypomniał też o budżecie państwa, który wspiera "rodziny, gospodarstwa domowe oraz podmioty wrażliwe, takie jak szkoły, przedszkola, mniejsze firmy". Ci odbiorcy otrzymali pomoc finansową przy rachunkach za energię elektryczną, dlatego innym sektorom nie mogła już być udzielona.