Czasem euro oznacza wyższe ceny. Jednocześnie rośnie inna, korzystna rzecz
- Czy po wejściu do strefy euro ceny rosną? Sprawdził to dziennikarz "Business Insidera"
- Okazuje się, że nie jest to regułą, ale po wejściu do strefy euro ceny szybciej równają do unijnej średniej
- Kraje, które weszły do strefy rozwijają się za to o wiele szybciej a ich mieszkańcy szybko stają się zamożniejsi
- Tanieją też kredyty – zarówno firmowe, konsumenckie, jak i pożyczki państwa
Jak naprawdę jest z drożyzną po wprowadzeniu euro? Przyjęcie wspólnej europejskiej waluty przez Chorwację rozpoczęło w Polsce prawdziwą wojnę przeciwników i zwolenników euro. Jacek Frączyk z businessinsider.pl przyjrzał się wskaźnikom gospodarczym państw, które jako ostatnie przyjęły euro.
Jednym z takich państw jest Słowenia, która do strefy euro weszła w 2007 roku. Jacek Frączyk wyliczył, że ceny w tym kraju w kilka lat po przyjęciu nowej waluty poszły w górę, ale zjawisko to nie odbiegało od normy. Słowem – podobnie ceny rosły w całej strefie euro.
Na Cyprze ceny początkowo rosły, by później spadać. Finalnie Cypr ma obecnie ceny wyższe zaledwie o ok. 1 proc. niż w roku 2008 w odniesieniu do unijnej średniej. Mocniej wzrosły na Malcie i Słowacji, ale nie bezpośrednio po wejściu do strefy euro.
Podobnie było w większości krajów, które przyjęły wspólną walutę. Przyspieszenie w większości z nich – szczególnie w krajach bałtyckich – nastąpiło dopiero w ostatnich latach, głównie za sprawą wysokiej inflacji.
Ceny w Unii się wyrównują i nie da się temu zaprzeczyć – podsumowuje Jacek Frączyk. Dodaje jednak, że w każdym kraju jest trochę inaczej. Ale faktem jest, że poziomy cen wyrównują się (czyli idą w górę) szybciej w tych krajach, które przyjęły euro jako swoją walutę.
Czy to źle? Niekoniecznie
Bo jednocześnie szybko rosły gospodarki nowych krajów w strefie euro. Rosła też zamożność ich obywateli. Analizując PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej (dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego) widać, że tylko Cypr (znacznie) i Słowacja (lekko) oddaliły się zamożnością od Niemiec.
Reszta krajów, szczególnie Malta i Litwa, szybko rosły w siłę. A więc poziom życia w nowych krajach strefy euro się do niemieckiego przybliżał, a nie oddalał - pisze Jacek Frączyk.
Tańsze kredyty, szybszy rozwój
Nie do przecenienia jest też niska wspólna stopa procentowa w strefie euro. Tańsze kredyty mają nie tylko mieszkańcy, ale i firmy a także same państwa. Jak pisze BI, nawet pogrążona od lat w kryzysie zadłużenia Grecja płaci o jedną trzecią niższe odsetki niż Polska.
Gdybyśmy płacili podobne odsetki, co Hiszpania, rocznie oszczędzalibyśmy na tym 17 miliardów złotych.
Dla obywateli ważne jest też to, że gdybyśmy byli w strefie euro, dziś płacilibyśmy przynajmniej kilkaset złotych mniej za każdą ratę kredytową.
Trudno doszukiwać się korzyści z przyjęcia euro po stronie Cypru i Słowacji, patrząc na wyniki gospodarcze tych krajów. Bilans zrównoważony ma Słowenia. Bardzo szybko po przyjęciu euro rozwijały się natomiast kraje bałtyckie i Malta.
Prędko przybliżały się do najbogatszych w Europie, jeśli chodzi o siłę nabywczą zarobków i wyniki gospodarki – podsumowuje autor.
Z drugiej strony, oddając politykę monetarną w ręce Europejskiego Banku Centralnego kraj traci zdolność do reagowania na kryzysy lokalne. W Polsce NBP podnosił stopy procentowe, Litwa, Łotwa i Estonia nie mogły tego robić. Efekt jest taki, że inflacja w tych państwach poszła w górę bardzo ostro.
Na razie dyskusja o wprowadzeniu w Polsce euro jest przedwczesna. Nie spełniamy warunków ekonomiczno-gospodarczych. Kiedyś jednak będziemy musieli to zrobić, bo zobowiązaliśmy się do przyjęcia euro, kiedy wchodziliśmy do Unii.
Z danych innych krajów wynika, że możemy się szykować na niewielki wzrost cen w przeciągu kilku lat po akcesji do strefy euro. Szybciej jednak będą nam rosły zarobki i siła nabwycza, spadną zaś raty kredytów.