Napełnienie magazynów gazem spada. Polska musi walczyć o kolejne dostawy
- Polsce wystarczyło gazu na zimę, to zasługa łagodnej aury.
- Ale nasze zapasy są mocno nadszarpnięte, nie zaczęliśmy jeszcze uzupełniania magazynów.
- Inne kraje już to robią, bo cała Europa będzie się zmagać z niedoborem gazu.
Zima okazała się łagodna. Gdyby przycisnęła nas mocniej, to w negatywnym scenariuszu kreślonym przez BNP Paribas, gazu mogłoby nam zabraknąć już w styczniu. Ale nasze zapasy stopniały i musimy je jak najszybciej uzupełnić, bo walka o to paliwo będzie zażarta.
Koniec zimy oznacza konieczność przeglądu rezerw gazu i kolejny kosztowny wyścig o uzupełnienie zapasów. To bardzo ważne, twierdzą eksperci. Bo o gaz będzie teraz o wiele trudniej i już dziś trzeba się o niego starać.
Szef niemieckiego urzędu regulacyjnego BNetzA Klaus Müller ostrzegł, że gazowy kryzys wcale się nie skończył, i jeśli następna zima będzie mroźna, widmo reglamentacji gazu może wrócić. W wywiadzie dla "Financial Times" zauważył, że zima 2023-2024 będzie dla Europy pierwszą zupełnie bez dostaw rosyjskiego gazu rurociągami. A w tym czasie światowa podaż gazu LNG nie wzrośnie.
Jak pisze Reuters, Europa musi przygotować się na kolejny kosztowny wyścig o uzupełnienie swoich rezerw na rynku międzynarodowym. A Polska jest w tym momencie w mało komfortowej sytuacji.
Nawet wypełnione po brzegi europejskie jaskinie magazynowe, zdolne pomieścić około 100 miliardów metrów sześciennych, są w stanie zaspokoić jedynie około jednej czwartej europejskiego zapotrzebowania.
Już jesienią 2022 roku prorządowe media z satysfakcją odnotowywały, że Niemcy miały stosunkowo niski procent wypełnienia magazynów gazu. Dodawały, że Polska nie ma takiego problemu, ponieważ nasze magazyny są niemal w całości wypełnione (95 proc.).
Rzecz w tym, że poziomy wypełnień w obu krajach są nieporównywalne. W Niemczech łączna pojemność wszystkich 47 magazynów gazu wynosi w przybliżeniu 23 mld m3. Jak wskazuje Ośrodek Studiów Wschodnich, odpowiada to "około jednej czwartej rocznego krajowego zużycia lub pełnemu pokryciu dwumiesięcznego zapotrzebowania w okresie zimowym w sytuacji całkowitego zatrzymania importu (ze wszystkich kierunków)".
Janusz Steinhoff, były minister gospodarki i były wicepremier, w TVN24 poinformował, że polskie magazyny mają pojemność 15 proc. w stosunku do rocznego zużycia. Dodał także, że są jednymi z najmniejszych w Europie.
– Pojemność tych magazynów wynosi 3,2 miliarda (metrów sześciennych), czyli mniej więcej 15 proc. zużycia rocznego (w Polsce). Niemcy mają 25 procent, a są takie kraje, co mają ponad 100 proc. – podkreślił Steinhoff w TVN24.
Jak wskazywała Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG w rozmowie z money.pl, przy 80-proc. wypełnieniu magazynów zapasy gazów wystarczyłyby na około dwa miesiące.
Ile zostało w zbiornikach?
Okazuje się, że łagodna zima dosłownie uratowała nas przed kryzysem energetycznym. Dziś, zgodnie z danymi Gas Storage Poland, polskie magazyny wypełnione są w 58 procentach. Jeśli chodzi o inne kraje, to według danych Gas Infrastructure Europe (GIE), zapasy w UE spadły one do 64 proc. Analitycy przewidują dalszy spadek do około 55 proc. do końca oficjalnego sezonu grzewczego, czyli 31 marca.
Problem Polski polega na tym, że w przeciwieństwie do innych krajów nie zaczęliśmy jeszcze uzupełniania zapasów gazu. W ujęciu procentowym mamy mniej, niż wynosi europejska średnia. Co prawda mniejsze zapasy ma choćby Francja (29 proc.), ale w wartościach bezwzględnych Francuzi i tak mają prawie 2 razy więcej gazu od nas.
Będzie drogo i trudno
Europejskie ceny gazu poszybowały w górę w okresie poprzedzającym inwazję Moskwy na Ukrainę. Było to ponad rok temu, ceny skoczyły do rekordowych poziomów, Rosja potem zaczęła odcinać dostawy stosunkowo taniego gazu rurociągowego.
W sierpniu 2022 cena energii z gazu skoczyła do 340 euro za megawatogodzinę (MWh). Teraz wynosi ok. 50 euro, ale to i tak o wiele drożej, niż przed inwazją. A to oznacza, że europejskie rządy muszą stawić czoła kolejnemu ogromnemu rachunkowi za uzupełnienie zapasów przed szczytem zimowego zapotrzebowania.
Reuters pisze, że aby zapobiec niestabilności rynku i zabezpieczyć się przed niedoborami, rządzący będą musieli powtarzać to ćwiczenie co roku, dopóki kontynent nie wypracuje trwalszej alternatywy dla rosyjskiego gazu rurociągowego, od którego był zależny przez dziesięciolecia.
Analitycy przestrzegają przed odkładaniem zakupów na późniejszy okres. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że w sumie ubiegłoroczny europejski import rosyjskiego gazu rurociągowego wyniósł 62 miliardy metrów sześciennych (bcm). To o 60 proc. mniej niż średnia z poprzednich pięciu lat.
W tym roku rosyjskie dostawy do UE spadną do 25 mld m sześć., przy założeniu, że przepływy gazociągiem TurkStream i przez Ukrainę będą zgodne z wielkościami z grudnia 2022 r., prognozuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). O gaz będzie więc o wiele trudniej.
I to pomimo faktu, że wielu krajom udało się oszczędzić to paliwo. W tym roku ogólnoeuropejska luka między podażą a popytem wyniosła 40 mld m sześć. W zeszłym roku szacowano, że będzie to 57 mld m sześć. Mimo wszystko skądś te 40 mld metrów trzeba zdobyć.
Czytaj także: https://innpoland.pl/191831,Lech-Kaczynski-to-francuski-statek