Zboże z Ukrainy nie zostanie w Polsce. Minister rolnictwa uległ rolnikom

Konrad Bagiński
30 marca 2023, 16:45 • 1 minuta czytania
Cła na ukraińskie zboże i wysokie dopłaty – oto co rolnicy wywalczyli u ministra rolnictwa. Ten, po tym jak został obrzucony jajami, nie miał wielkiego pola manewru. Ale ukraińskie zboże ciągle będzie kością niezgody między rządem a rolnikami.
Minister Kowalczyk uległ rolnikom: zajmie się problemem ukraińskiego zboża trafiającego do Polski. Piotr Molecki/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Protestujący rolnicy dopięli swego. Ale nie mogło być inaczej: zagrozili, że nie wyjdą z gmachu ministerstwa rolnictwa, póki ich postulaty nie zostaną spełnione. Wcześniej domagali się jego dymisji, protestowali pod jego biurem, a na jednym ze spotkań obrzucili go jajkami. Henryk Kowalczyk w imieniu rządu zgodził się na ich postulaty, dotyczące przede wszystkim ukraińskiego zboża.

Na czym polega problem z ukraińskim zbożem?

Bo nie powinno trafiać do Polski, a jednak jakimś cudem trafia. Polska zgodziła się na pomoc Ukrainie i przez nasz kraj mogą przejeżdżać transporty z pszenicą czy kukurydzą. Nasz kraj zdecydował się pomóc w tranzycie do innych krajów. Okazało się, że część ziaren jednak pozostaje w Polsce.

A że naszego zboża mamy pod dostatkiem, dodatkowy zastrzyk bardzo tanich ziaren powoduje spadek cen. Minister Kowalczyk podpadł rolnikom, bo jak się okazuje, nikt nie kontroluje tego procederu. Poza tym podczas żniw namawiał rolników, by nie sprzedawali zboża od razu, bo później na pewno podrożeje. Mylił się. Staniało.

Namawiał też do kupowania nawozów wtedy, gdy były najdroższe. Wielu rolników tak zrobiło i wyszli na tym, jak Zabłocki na mydle. Bo nawozy zdaniem Kowalczyka miały drożeć, ale staniały. Nic dziwnego, że w środowisku rolników nie jest – delikatnie mówiąc – przesadnie ceniony.

Jak pisze "Rzeczpospolita" według wstępnych danych Ministerstwa Rolnictwa import pszenicy do Polski wyniósł w zeszłym roku blisko 952 tys. ton. To o 56 proc. więcej niż w 2021 r. Ponad połowa tego importu pochodziła z Ukrainy. Jeszcze więcej przyjechało kukurydzy. Import zwiększył się aż o 900 proc., z czego 91 proc. to ziarno ukraińskie. Przyjechało też do nas dwa razy więcej rzepaku. Przypomnijmy: ukraińskie zboże miało tylko przejeżdżać przez Polskę.

Na co zgodził się Kowalczyk?

"Rz" pisze, że spotkanie rolników z ministrem trwało niemal do północy. Kowalczyk w imieniu rządu zgodził się na spełnienie 11 postulatów rolniczych. Z informacji dziennika wynika, że chodzi m.in. o wystąpienie do Komisji Europejskiej z wnioskiem o przywrócenie ceł na zboże z Ukrainy. Zboże transportowane przez Polskę ma być obłożone kaucją, by nie opłacało się sprzedawać go u nas. Produkty rolne z Ukrainy mają kosztować podobnie, ile polskie.

Rolnicy przyjmą 10 mld złotych w postaci "Tarczy dla branży rolno-spożywczej". Ma to być rekompensata za kryzys w rolnictwie, wywołany rosyjską agresją.

Producenci pszenicy i kukurydzy dostaną 600 mln zł, do rolników trafi kolejne pół miliarda z rezerwy kryzysowej. Dostaną też możliwość brania preferencyjnych kredytów płynnościowych z oprocentowaniem rzędu 2 proc. rocznie. Rząd ma też przyspieszyć transport ukraińskiego zboża, a jego jakość ma być kontrolowana.

Jak pisze "Rz", rolnicy podchodzą do ustaleń z rządem z rezerwą. Zapowiadają, że będą się bacznie przyglądać ich realizacji.

Na co zgodził się Kowalczyk?

Protestujący przekazali, że minister rolnictwa przystał na realizację 11 punktów. Oto one:

Czytaj także: https://innpoland.pl/192335,tak-oszukuja-na-miodzie-miodem-jest-tylko-w-polowie